Pielgrzymi mdleli z powodu tłoku przed dworcem PKP [ZDJĘCIA]
Bezpieczeństwo. Zabrakło wolontariuszy, którzy wskazaliby uczestnikom ŚDM drogę powrotu z mszy św. na Błoniach.
Policja zwiększa liczbę funkcjonariuszy, którzy będą dyżurować wieczorami w okolicach i na terenie Dworca Głównego w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży.
To efekt incydentu, do którego doszło we wtorek po godz. 21. Dworzec Główny został wtedy zablokowany przez kilka tysięcy pielgrzymów, którzy po mszy św. na Błoniach chcieli wrócić pociągiem do znajdujących się poza Krakowem miejsc ich noclegu. Tłumy pielgrzymów utknęły w tunelu przy ul. Basztowej. Stali także w ścisku na peronach, czekając na pociągi, które się opóźniały.
WIDEO: Problemy komunikacyjne po mszy na Błoniach. Zablokowany dworzec
Źródło: TVN24
Doszło do tego, że 28 osób z niewielkimi obrażeniami zostało odwiezionych do szpitala. - Najczęściej były to omdlenia. Nikt nie został w szpitalu na dłużej - zapewnia Mariusz Ciarka, rzecznik Centrum Medialnego Administracji Rządowej na czas ŚDM.
Na miejsce wezwano 15 załóg pogotowia. Zator został rozładowany przez policjantów, którzy wyprowadzili część pielgrzymów z peronów na plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Sytuacja poprawiła się, kiedy na stację zaczęły wjeżdżać pociągi, zabierające kolejnych pielgrzymów.
Pierwotnie policja podawała, że przyczyną opóźnień pociągów były burze. Wczoraj jednak okazało się, że zamieszanie to efekt braku wystarczającej liczby wolontariuszy, którzy kierowaliby pielgrzymów do miejsc, skąd mają odjechać. - Część pielgrzymów przyjechała na dworzec w Płaszowie albo w Swoszowicach. Powinni na nie wrócić, tam czekały na ich pociągi. Wszyscy jednak poszli na Dworzec Główny, dlatego zrobiło się tam tak tłoczono - wyjaśnia Krzysztof Marcinkiewicz, rzecznik wojewody.
Większość z pielgrzymów, którzy wybrali niewłaściwą drogę powrotu, to cudzoziemcy, część z nich nie mówiła nawet po angielsku. Byli zmęczeni, zagubieni, w dodatku niektórzy nie mogli skontaktować się z opiekunami grupy. - Byłem wtedy w mundurze na Rynku. Pielgrzymi pytali, jak mają dojechać do domu. Skarżyli się, że nie mogą skontaktować się ze swoimi opiekunami grupy, bo ci mieli wyłączone komórki. Brakowało także wolontariuszy - opowiada jeden z policjantów.
Nerwy, zmęczenie, bezradność oraz wysoka temperatura powietrza i wilgotność, doprowadziły do omdleń, do których doszło głównie na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego. We wtorek wieczorem było tam sporo osób na koncercie, a do tego doszły tłumy z Błoń.
Po wtorkowym incydencie minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak zapowiedział posłanie na trasę z Błoń do dworca większej liczby wolontariuszy, aby informowali pielgrzymów, w jaki sposób mogą najłatwiej wrócić do domu. - Będzie ich można spotkać na trasach dojścia do dworców do późnych godzin wieczornych - mówi Ewa Korbut z biura prasowego ŚDM.
Wnioski wyciągnęła także kolej. Pielgrzymi nie będą musieli chodzić do swoich pociągów na dworzec w Płaszowie. - Pociągi, przyjeżdżające i wyjeżdżające w godzinach 20-24 z kierunku Tarnów i Nowy Sącz, będą kończyły i rozpoczynały bieg na dworcu Kraków Główny. Ułatwi to dojazd i wyjazd wielu pielgrzymom - mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe.
Wczoraj przed dworcem Kraków Główny ustawiane były specjalne barierki, które uporządkują ruch pielgrzymów w kierunku peronów. Zwiększy się również liczba wolontariuszy, którzy będą kierować uczestników ŚDM do odpowiednich peronów.
agnieszka.maj@dziennik.krakow.pl