Pięciolatka spadła z balkonu. Sąsiedzi: - Matko jedyna, taka tragedia!
Dziecko spadło z balkonu. Jest w ciężkim stanie, walczy o życie. Gdy doszło do wypadku, mama dziewczynki była pijana.
Wypadek miał miejsce przy wieżowcu nr 4 (bliżej Parku Kopernika). W poniedziałkowy wieczór 5-latka spadła z balkonu na trawnik przed budynkiem. W ciężkim stanie trafiła do szpitala. Podobno spadła, gdy próbowała przechodzić między balkonami. Byliśmy we wtorek przed południem na miejscu. I to raczej plotka, bo między balkonami są zbyt wielkie przerwy. - Może kangur by dał radę skoczyć. Ale ani pan, ani dziecko nie - ocenił mieszkaniec wieżowca (rozmówcy nie chcieli podawać imion ani nazwisk).
Bez zarzutów
Jedna z sąsiadek powiedziała „GL”, że tragedia postawiła na nogi cały blok: - Było po 21.00, nikt jeszcze nie spał. A ta mama w jakiś amok wpadła. Nie dziwię się... Sama mam dzieci. A ta pani poza tą córeczką ma jeszcze trzyletniego syna. Sama się nimi opiekuje.
Gdy dzieckiem zajmowali się lekarze (wprowadzili małą w stan śpiączki farmakologicznej), 23-letnią mamą rannej dziewczynki zajęła się policja. Okazało się, że kobieta była pijana: badanie wykazało 0,8 prom. alkoholu. Trafiła więc na komendę, a jej młodsze dziecko zostało przekazane pod opiekę bliskich.
Policja zastrzegła we wtorek stanowczo, że na razie nikt nie ma w sprawie postawionych zarzutów, bo okoliczności wypadku cały czas są sprawdzane. Przesłuchiwani są świadkowie i sąsiedzi. Ustalić trzeba m.in., czy mama była z dziećmi w pokoju i czy w ogóle w mieszkaniu.
Ciągle w śpiączce
- Przestrzegam przed ferowaniem wyroków, przed wyzwiskami w internecie - dodaje rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie kom. Marcin Maludy. I podkreśla, że najważniejsze jest teraz zdrowie i życie dziecka.
Jednak śledczy nie wykluczają, że w grę może w przyszłości wchodzić zarzut narażenia dziecka na utratę zdrowia i życia (tak jest często przy wypadkach dzieci, które były pod opieką dorosłych).
Dowiedzieliśmy się, że w środę lekarze próbowali wybudzić pięciolatkę. Niestety, próba nie powiodła się. Dziecko nadal jest więc w śpiączce.
***
We wtorek popołudniu dowiedzieliśmy się, że matce pięciolatki prokuratura postawiła zarzut nieumyślnego narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. Grozi jej do roku więzienia. Okazało się, że gdy doszło do wypadku, była poza mieszkaniem - szukała psa, który wybiegł z domu. Gdyby wypadek był skutkiem zamierzonego działania, mogłaby trafić do więzienia nawet na pięć lat.