Piasek: Jestem dumny z tego, że wierzę w Boga
Andrzej Piaseczny prezentuje nową płytę „O mnie, o tobie, o nas”. Nam mówi o „The Voice of Poland”, miłości, łzach i o Ani Dąbrowskiej.
Chyba bardzo polubił Pan program „The Voice Of Poland”. Bo już po raz czwarty zasiada Pan w jego trenerskim fotelu.
Jestem wampirem energetycznym. I wysysam z moich podopiecznych trochę młodzieńczej energii. Co prawda po 25 latach pracy płomień mojej kreatywności ciągle jeszcze się pali, ale świeci już nieco bledszym światłem niż kiedyś. A ci młodzi ludzie, którzy występują w programie, są bezkompromisowi i mają ogromną pasję. Poza tym to wielka przyjemność obserwować z bliska młodych wykonawców, którzy dopiero wchodzą na scenę, a są już naprawdę nieźli.
Trenerzy mają za zadanie pomóc rozwinąć się tym młodym talentom. Jaki Pan ma na to pomysł?
Kiedyś wydawało mi się, że mam misję wytyczenia im drogi dalszej kariery. Dzisiaj wiem, że raczej trzeba pomóc im odnaleźć własną osobowość. Natomiast drogę kariery muszą wybrać samodzielnie.
Dlatego mówię im wprost: „Dzieciaki, to jest program telewizyjny. Ale on nie spowoduje, że nagle staniecie się gwiazdami. On może tylko przyspieszyć waszą drogę na szczyt”. Tak naprawdę przyszłość tych młodych ludzi rozstrzyga się w momencie, kiedy show się kończy. Bo wtedy muszą zacząć radzić sobie sami.
Zobaczył Pan kiedyś w którymś z uczestników samego siebie sprzed 25 lat?
Może nie do końca. Ale czasem zdarza mi się pozazdrościć któremuś jego swobody wykonawczej czy młodzieńczej energii. Generalnie jednak nie chcę myśleć o moim podopiecznych jako o czyichś kopiach. Ja wiem, że ten program polega na śpiewaniu coverów. Trzeba jednak tym piosenkom nadać własny charakter.
Sam pamiętam, jak mnie wkurzało, kiedy mówiono o mnie „polski George Michael”. Dlatego wiem, że żaden z uczestników show nie chciałby, aby mówiono o nim „drugi Andrzej Piaseczny”. Bardzo dużą nadzieję pokładałem w moim wygranym z poprzedniego sezonu - Mateuszu Grędzińskim. Dlatego bardzo żałuję, że jak na razie mu nie wyszło.
Czytaj więcej:
- Największym zaskoczeniem po przesłuchaniu „O mnie, o tobie, o nas” jest to, że po wielu latach przerwy znów śpiewa Pan radosne i energetyczne piosenki. Co się stało?
- Niektóre z nowych piosenek można interpretować szerzej - choćby „God Pride”. Zwraca się Pan w niej do Boga?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień