Pedofilia w Kościele: Ksiądz Krzysztof molestował również w Margoninie? Prokuratura bada sprawę ministranta, który zmarł na atak serca
Czy były ksiądz Krzysztof G., który miał molestować Szymona z Chodzieży, ma na sumieniu więcej ofiar? Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o molestowaniu kolejnego ministranta, tym razem z Margonina. Dwa miesiące po zawiadomieniu śledczych, były ministrant z Margonina zmarł na atak serca. Prokuratura w Chodzieży wszczęła śledztwo mające wyjaśnić, czy w dzieciństwie był molestowany przez księdza Krzysztofa G.
W 2017 roku ujawniliśmy historię Szymona, byłego ministranta z Chodzieży. Opowiedział, że latami był seksualnie wykorzystywany przez księdza Krzysztofa G., upijany i gwałcony przez duchownego.
Zobacz wideo:
Po tym, gdy Szymon zgłosił sprawę poznańskiej kurii, ks. Krzysztofa szybko odwołano z jego ówczesnej parafii na południe od Poznania. Oficjalnie „z powodu choroby”. Później, w 2017 roku, Kościół pozwolił mu odprawiać w katedrze oraz w macierzystej parafii pod Śremem msze św. z okazji jubileuszu 25-lecia kapłaństwa. Po zgłoszeniu sprawy przez Szymona, chodził także „po kolędzie” w Śremie.
Pedofilia w Kościele: były ministrant z Margonina zgłosił, że był molestowany w latach 90. przez księdza Krzysztofa G.
Choć kuria nie chciała nam powiedzieć, jak zakończyło się postępowanie kanoniczne, wiemy, że ksiądz Krzysztof G. został usunięty z kapłaństwa. Teraz okazuje się, że może mieć więcej ofiar na sumieniu. We wrześniu tego roku do prokuratury, która wciąż wyjaśnia sprawę Szymona i byłego ks. Krzysztofa, trafiło zawiadomienie od kolejnego mężczyzny. Chodzi o 40-latka, który po latach odszukał Szymona.
- W internecie przeczytał artykuł w „Głosie Wielkopolskim” na mój temat. Zgłosił się do mnie, spotkałem się z nim. Za jego wiedzą nagrałem naszą rozmowę. Jego historia była bardzo podobna do mojej. Był ministrantem w Margoninie, gdzie w 1992 roku na swoją pierwszą parafię trafił Krzysztof G. Ksiądz zaczął go molestować. Już dawno temu ten ministrant poskarżył się swoim bliskim, ale oni nie chcieli nigdzie zgłaszać sprawy. Margonin to jeszcze mniejsze środowisko niż Chodzież - zaznacza Szymon z Chodzieży.
Pełnomocnikiem obu eksministrantów został adw. Artur Nowak z Chodzieży.
- Były ministrant z Margonina opowiedział mi historię swojej krzywdy. Przeżył istny horror, był wielokrotnie molestowany i bity przez tego księdza. Ta sprawa ciągnęła się za nim przez całe życie, przeszedł załamania nerwowe, w tym próby samobójcze. Niestety, niedawno zmarł na atak serca. Stało się to już po zgłoszeniu sprawy do chodzieskiej prokuratury - mówi Artur Nowak.
Pedofilia w Kościele: były ministrant zmarł po złożeniu zawiadomienia. Prokuratura wyjaśnia, co się działo w parafii w Margoninie
Mimo śmierci byłego ministranta z Margonina, prokuratura z Chodzieży wszczęła śledztwo. Zamierza wyjaśnić jego historię, nawet jeśli się przedawniła. Historia związana z molestowaniem seksualnym dotyczy zdarzeń z lat 1993-1997. Jak usłyszeliśmy w prokuraturze, sprawa ma duży ciężar gatunkowy i należy ją wyjaśnić.
WIĘCEJ: Wstrząsająca historia Szymona z Chodzieży. Ujawnił sprawę po spowiedzi w Gnieźnie
Zdaniem śledczych, istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że Krzysztof G. molestował ministranta z Margonina.
Tymczasem śledztwo ws. Szymona z Chodzieży, który jako pierwszy zgłosił się do prokuratury, wciąż prowadzone jest „w sprawie”. Były ksiądz Krzysztof nie ma postawionych zarzutów.
Początkowo chodzieska prokuratura umorzyła sprawę, ale wznowiła ją, bo tak nakazał nadzór z poznańskiej Prokuratury Okręgowej. Potem chodzieska prokuratura zaczęła przesłuchiwać księży z poznańskiej kurii prowadzących postępowanie kanoniczne ws. księdza Krzysztofa G. Księża podczas przesłuchań nie podali szczegółów sprawy zakończonej wydaleniem go z kapłaństwa. Zasłaniali się niepamięcią... z powodu brania leków i tajemnicą zawodową.
Tajemnicą zawodową i „sekretem papieskim” zasłonił się także abp Stanisław Gądecki. Gdy został z niej prawomocnie zwolniony przez sąd, poznańska kuria oświadczyła, że żadnych dokumentów z postępowania kanonicznego nie ma, bo wysłała je do Watykanu.
Prokuratura nie uwzględniła wniosku jednego z adwokatów Szymona o przeszukanie poznańskiej kurii w celu poszukania choćby kopii dokumentów. Prokuratura uznała, że wierzy na słowo poznańskiej kurii, że jednak nie ma u siebie żadnych dokumentów.