Pechowa kamienica przy ul. Zacisze...
Mieszkance Jasienia najpierw wybito szyby w oknie, teraz podpalono komórkę. Strach myśleć co się tam jeszcze wydarzy.
- Spalili mi w nocy komórkę - żali się Barbara Potas i pokazuje na zniszczoną ogniem część pomieszczenia. Mieszkanka kamienicy w Jasieniu od dawna jest skonfliktowana z sąsiadami, którzy jednocześnie są jej rodziną. O problemach kobiety pisaliśmy już jakiś czas temu. Wówczas powybijano szyby w oknach jej lokalu. Przez długi czas mieszkała w pokoju, do którego, przez nieoszklone okna, wdzierał się deszcz i wiatr. Dopiero po kilku tygodniach oczekiwania szyby wstawiono na nowo. Niestety spokój na Zaciszu nie trwał zbyt długo.
Do pożaru doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Paliła się komórka w pomieszczeniach gospodarczych. Jak informuje Grzegorz Lisik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Żarach, w akcji brały udział trzy zastępy strażaków. Na miejscu ugaszono palącą się wraz z dachem komórkę i zabezpieczono miejsce zdarzenia. Prawdopodobną przyczyną pożaru było podpalenie.
3 zastępy strażaków brały udział w gaszeniu pożaru na posesji przy ul. Zacisze
O podłożeniu ognia mówi również B. Potas. Jest ona przekonana, że ogień został zaprószony umyślnie. Podpalaczem miałby być sąsiad, z którym jest od dawna skłócona. Jednak nie widziała kiedy to robił. Zawiadomienie o przestępstwie w tym przypadku powinien wnieść właściciel lokalu, którym jest Gmina Jasień. - Jeśli okaże się, że było to podpalenie złożymy stosowne zawiadomienie na policję - mówi Małgorzata Palewska z UG w Jasieniu.
- Nie mogę dalej mieszkać w takich warunkach. Jestem ciągle wyzywana i prześladowana. Gotować muszę w pokoju na małej kuchence, bo moja kuchnia nie nadaje się do użytku - lamentuje dalej B. Potas. Kobieta jest osobą mało zaradną, nie radzącą sobie w życiu. Otoczenie, w którym żyje również nie sprzyja jakiejkolwiek zmianie na lepsze. Nie ma na świecie nikogo, kto pomógłby jej odmienić swój los. Jedynym pomysłem, jaki ona sama ma na zaradzenie kłopotom, jest zmiana mieszkania. Jednak na to nie ma większych szans.
- To jest rodzina, która dewastuje trzeci lokal. Mieszkań ciągle brakuje, nie możemy za każdym razem przydzielać nowego lokum osobom, które je niszczą. Ci ludzie oczekują, ze zrobimy wszystko za nich, wstawimy szybę, uprzątniemy komórkę. A za dwa lub trzy dni jest to samo - mówi Andrzej Kamyszek, burmistrz Jasienia. Dodaje, że kobieta pojawiła się u niego po pożarze i została poinformowana, że uprzątnięcie komórki jest w jej gestii. A Kamyszek zna sytuację B. Potas, uważa jednak, że kobieta sama potęguje napięcia wśród mieszkańców kamienicy i nie dba o lokal, ani pomieszczenia gospodarcze.
Sytuacja wydaję się więc patowa. Bo problemy B. Potas nie skończą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A na przeprowadzkę widoku też nie ma. Pozostaje jedynie czekać na kolejne wydarzenia.