Paweł Posmyk na boisku strzela gole. A gdy schodzi z murawy – ratuje ludzi
Piłkarz Lubuszanina Drezdenko najpierw strzelił cztery gole w meczu sparingowym, a chwilę później ocalił życie motocykliście, który wypadł z drogi. – On zawsze daje z siebie 200 procent – mówi żona sportowca strażaka.
Czy czuję się bardziej strażakiem czy piłkarzem? Ważne dla mnie jest jedno i drugie. W piłkę gram na poważnie od pierwszej klasy podstawówki. W straży pożarnej jestem od czterech lat – mówi nam 36-letni Paweł Posmyk. Aktualnie jest piłkarzem IV-ligowego Lubuszanina Drezdenko i strażakiem w komendzie powiatowej w Strzelcach Krajeńskich. 21 lipca uratował życie 23-letniemu motocykliście.
Nie zastanawiałem się. Zahamowałem
Był piątek, około godziny 20. Sportowiec wracał właśnie z Trzebicza, gdzie drużyna Lubuszanina grała sparing z tamtejszym Uranem. Goście wygrali 8:0. Paweł strzelił... połowę goli.
Gdy mecz się skończył, 36-latek wsiadł w samochód i wraz z kolegą z drużyny, Filipem Wiśniewskim, wracał do domu w Gorzowie.
– Między Trzebiczem a Gościmiem wyprzedziło nas trzech motocyklistów. Przejechaliśmy z osiemset, może tysiąc metrów i zobaczyliśmy, że jeden z nich wypadł na zakręcie z drogi. Miał dużo szczęścia, bo motocykl rozbił się na drzewie, a on upadł obok – opowiada nam Paweł. Przyznaje, że w dostrzeżeniu rannego pomogło doświadczenie z boiska. Tak jak na nim trzeba zachować większe pole widzenia, by widzieć kolegów z drużyny i rywali, tak tu, siedząc za kierownicą, dostrzegł motocyklistę, który leżał dobre kilkanaście metrów od przydrożnego rowu.
– Nie zastanawiałem się. Zahamowałem. Cofnąłem samochód. Kolega tego, który się rozbił, był w szoku i wołał pomocy. Trzeci motocyklista w ogóle się nie zatrzymał – kontynuuje opowieść piłkarz.
Paweł od razu podbiegł do 23-latka. Sprawdził, czy żyje. U chłopaka wyczuwalne było tętno, ale nie było oddechu. Po chwili udało się przywrócić oddychanie. Gdy przyjechała karetka, zabrała motocyklistę do szpitala. Przeżył. Dochodzi do siebie. Dobre wiadomości ze szpitala ucieszyły piłkarza.
Wystarczy się zatrzymać
– Ja sobie nie wyobrażam, że można się nie zatrzymać. Nawet gdybym nie wiedział, jak mam pomóc konkretnej osobie, to i tak bym stanął i wezwał pomoc. Zdarza się, że ludzie nie zatrzymują się, bo nie wiedzą, co zrobić. A przecież wystarczy choćby się zatrzymać i zadzwonić po karetkę – mówi piłkarz klubu z Drezdenka.
Paweł wrócił właśnie do Lubuszanina po kilkunastu latach przerwy. Po tym, gdy w 2002 roku wyszedł z macierzystego klubu, trafił do Pogoni Świebodzin, później Warty Poznań, z którą grał na zapleczu ekstraklasy. Był też zawodnikiem Wisły Płock, Polonii Słubice i Zagłębia Sosnowiec. Przez ostatnie pięć lat grał w Stilonie Gorzów.
– I przez te pięć lat w meczach ligowych i pucharowych zdobył 138 bramek – wylicza nam Filip Górecki, gorzowski dziennikarz zajmujący się między innymi piłką nożną.
– To niezwykle bramkostrzelny piłkarz. Jego popisowe akcje na boisku to strzały głową. Pomaga mu w tym wzrost (190 cm – dop. red.). Gdy ktoś dośrodkowuje piłkę, na przykład z rzutu wolnego czy rzutu rożnego, to Paweł na pewno będzie do niej wyskakiwał. Jest przy tym bardzo skoczny – mówi nam Wojciech Pfal. Dziś jest prezesem Lubuszanina Drezdenko, ale kilkanaście lat temu wraz z Posmykiem wychodził w podstawowej jedenastce na boisko. Teraz znów są w jednym klubie. A Pfal jest pełen podziwu dla sportowej formy młodszego o pięć lat kolegi. – Prowadzi się bardzo sportowo. Ćwiczy nie tylko na treningach. To bardzo dobry człowiek. Zawsze pomaga innym. Dzięki temu, że będzie grał u nas, jesteśmy spokojni o IV-ligowy byt. A że mamy jeszcze innych dobrych piłkarzy, powinniśmy być w górnej części tabeli – ocenia prezes Lubuszanina. Zdradza nam, że w nowym sezonie jego nowy zawodnik będzie grał w koszulce z numerem 81. – O taki właśnie poprosił Paweł, gdy zamawialiśmy nowe koszulki – dodaje Pfal.
Dlaczego 36-latek tego lata wrócił ze Stilonu do klubu z Drezdenka? – Stilon awansował do III ligi, a na tym poziomie trzeba się poświęcić tylko piłce. Na tym szczeblu to jest typowe zawodowstwo, z wyjazdami po 500-600 kilometrów na mecz. Z bólem serca, ale musiałem sobie powiedzieć, że piłka będzie tylko dodatkiem do pracy. To już jest ten czas w życiu, że normalna praca musi być ważniejsza od sportu. Lubuszanin będzie moim ostatnim klubem w karierze. W nim zaczynałem i w nim zakończę przygodę z piłką – mówi Paweł.
W straży pożarnej nie czuje się jednak źle. – Z natury jestem człowiekiem, który nie potrafi usiedzieć na miejscu. Moje całe życie to nieustanny ruch. Owszem, w czasie 24-godzinnej służby może czasem nie być żadnej akcji, ale innych zajęć, które są w jednostce, też jest dużo. Szkolenia, zawody strażackie. Można się rozwijać. Pewnie będę tu pracował do końca życia – uśmiecha się Paweł. W jego rodzinie strażakiem on jest pierwszy.
– Paweł spełnia się na wszystkich płaszczyznach. Jest świetnym sportowcem i bardzo dobrym strażakiem. Jesteśmy bardzo dumni z jego postawy. Jego czyn zasługuje na uznanie i przykład dla wszystkich – mówi nam Tomasz Górniak, dowódca strzeleckich strażaków.
Jak Posmykowi udaje mu się pogodzić pracę ze sportem? Nie bez znaczenia jest to, że w komendzie straży pożarnej w Strzelcach Krajeńskich sportowcy są na porządku dziennym. – Marcin Napierała też jest piłkarzem, Wojciech Janas awansował z siatkarzami Olimpii Sulęcin do I ligi. Jest też kolejny siatkarz – Michał Wianecki. Nie jestem tu sam. Grafik udaje się ułożyć, by każdemu pasowało – mówi Paweł. W swojej karierze strażaka gasił pożar wyburzonego później budynku dworca Strzelce Krajeńskie Wschód, który znajduje się w Zwierzynie.
Syn już też piłkę kopie
Praca w straży wcale nie przeszkadza Posmykowi w osiąganiu wyników sportowych. – Nieraz się zdarza, że mąż schodzi rano z całodobowej służby i tego samego dnia strzela gole. U niego nie ma różnicy, czy noc ma przespaną, czy nie. Zawsze daje z siebie 200 procent – mówi Izabela Zaleska-Posmyk, od 11 lat żona piłkarza. Jej życie to też sport. Była siedmioboistką. Teraz jest trenerką w AZS-ie AWF-ie Gorzów i wykładowczynią na AWF-ie. Nic więc dziwnego, że w ślady rodziców idą ich dzieci. 8-letni Mateusz od czterech lat kopie piłkę w Stilonie, a 6-letnia Ola już zajmuje się gimnastyką.
O ligowe punkty Paweł Posmyk wraz z kolegami z nowej drużyny zacznie grać 12 sierpnia. Tego dnia o godzinie 15 Lubuszanin zmierzy się z ZAP-em Syreną w Zbąszynku. Trzy dni później, we wtorek, 15 sierpnia podejmie w Drezdenku Spójnię Ośno Lubuskie.