Paweł Piskorski: Patryk Jaki posługuje się tanim populizmem

Czytaj dalej
Fot. Bartek Syta
Dorota Kowalska

Paweł Piskorski: Patryk Jaki posługuje się tanim populizmem

Dorota Kowalska

O problemie reprywatyzacji, postawie Hanny Gronkiewicz-Waltz, o wyborach samorządowych i o tym, dlaczego poparcie dla PiS wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie - mówi Paweł Piskorski, szef Stronnictwa Demokratycznego, w rozmowie z Dorotą Kowalską.

Kto zostanie prezydentem Warszawy, jak Pan myśli?
Sądzę, że wygra kandydat popierany przez opozycję. Ale będzie to bardzo trudny bój, dlatego że dla Prawa i Sprawiedliwości to walka prestiżowa. Przez ten najbliższy rok, który jeszcze do wyborów pozostał, PiS prawdopodobnie będzie sięgać po ciężką artylerię, zwłaszcza w stosunku do Platformy Obywatelskiej. PiS będzie grało reprywatyzacją, ale pewnie także jakimiś rozliczeniami rządowymi. Tak jak powiedziałem, to będzie ciężki bój, ale sądzę, że wygra kandydat popierany przez całą opozycję.

Rafał Trzaskowski to chyba dobry kandydat na to stanowisko: młody, inteligentny, taka trochę inna twarz Platformy.
Rafał Trzaskowski jest na pewno bardzo sprawnym politykiem, chociaż nie ma chyba menedżerskich umiejętności i doświadczeń. Warszawa to wielki żywy organizm, ale też olbrzymie przedsiębiorstwo. Żeby nim zarządzać i nie popełniać błędów, trzeba mieć wiedzę o mieście i jego funkcjonowaniu. Rafał Trzaskowski ma duże zdolności prezentacyjne, dobrze się wypowiada i buduje sympatie. To jest na pewno dobra kandydatura. Głównym jednak jego wyzwaniem będzie przekonanie warszawiaków, że stanie się solidnym i kompetentnym burmistrzem dwumilionowego miasta.

Nie sądzę, aby taką wiedzę mieli Patryk Jaki czy marszałek Senatu Stanisław Karczewski, brani pod uwagę jako kandydaci Prawa i Sprawiedliwości w walce o fotel prezydenta Warszawy.
Pytała mnie pani o Rafała Trzaskowskiego, to mówię o swoich wątpliwościach. Ale, oczywiście, pojawiające się nazwiska ewentualnych kandydatów PiS, w tym ci dwaj politycy, o których pani wspomniała, wiedzą o zarządzaniu Warszawą jeszcze mniej.

Myśli Pan, że dojdzie do porozumienia opozycji w kwestii wspólnego kandydata w wyborach samorządowych w Warszawie? Bo na razie doszło do zgrzytu - trwały ponoć jakieś zakulisowe rozmowy, kiedy PO wystąpiła przed szereg i przedstawiła swojego kandydata w tych wyborach. W każdym razie Nowoczesna nie była zadowolona z takiego postawienia sprawy.
Zgadza się, to posunięcie PO było wbrew rozmowom, jakie się toczyły w kuluarach. Zgłoszenie Trzaskowskiego jako kandydata w walce o prezydenturę Warszawy jest jasną deklaracją Platformy, że w Warszawie chce mieć swojego człowieka, niezależnie od tego czy reszta partii opozycyjnych PO poprze, czy nie. Wydaje mi się jednak, że cały czas jest możliwe porozumienie partii opozycyjnych w kwestii wyborów samorządowych w Warszawie - pod warunkiem jednak że będzie ono częścią większej całości: porozumienia opozycji w skali kraju, tak w wyborach sejmikowych, jak i, jak się da, miejskich i powiatowych. To nadal jest możliwe, mimo że teraz jest bardzo zły moment, zła atmosfera. Gdyby jednak tak się stało - doszłoby do poparcia jednego kandydata już w I turze, jeśli nie - prawdopodobnie będzie II tura wyborów. Osobiście wolałbym uniknąć tego drugiego.

Właśnie, opozycja od kilku miesięcy mówi, że musi iść razem o wyborów, że musi się zjednoczyć, bo to jedyna szansa, żeby odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość. Tyle tylko że oprócz tych deklaracji, słów, nie widać żadnych realnych kroków w tym kierunku.
Jestem tym bardzo zmartwiony, bo podzielam pani zdanie, że w dużej części to taka gra, sprawdzanie siebie nawzajem, sprawdzanie, jaki kompromis jest możliwy, ile każda ze stron jest w stanie ustąpić, na czyich warunkach to porozumienie powinno być zawarte. Otóż uważam, że Grzegorz Schetyna powinien zrozumieć, iż jego relatywne zwycięstwo nad pozostałymi partiami opozycyjnymi i tak na niewiele mu się zda, jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie dominowało w polskiej polityce. Z kolei Ryszard Petru powinien zrozumieć, że bez szerszego porozumienia Nowoczesna ryzykuje w ogóle swoje istnienie. Bo wymogi ordynacji wyborczej powodują, że partia ciesząca się 10-procentowym poparciem może w ogóle nie być obecna w samorządzie. W związku z tym uważam, że jeśli zostaną przezwyciężone emocje międzyludzkie, to wszystkie racjonalne argumenty są za tym, żeby się porozumieć do wyborów. Zwłaszcza że w wyborach samorządowych to dzielące pytanie: „jak się ustosunkowujesz do byłego rządu Donalda Tuska i ośmiu lat rządu Platformy?” nie jest tak istotne. Jeśli w wyborach parlamentarnych można zakładać, że część elektoratu antypisowskiego nie jest zachwycona Platformą i nie chciałaby takiego prostego powrotu ekipy sprzed 2015 roku, to w wyborach samorządowych ten mianownik - „wszyscy jesteśmy za samorządem, a nie za centralizacyjnymi zapędami Prawa i Sprawiedliwości” - znacznie łatwiej znaleźć. Sądzę też, że samo PiS pomoże w porozumieniu, forsując zmiany do ordynacji. No chyba że, jak mówią niektórzy, to wszystko jest umówione i liczą, że po wecie prezydenta do projektu PiS opozycja się rozsypie. Dlatego należy się porozumiewać niezależnie od ordynacji.

Wracając do reprywatyzacji - oglądamy serial z nim związany, bo komisja wersyfikacyjna pracuje z dużym rozmachem. Także za Pana prezydentury oddawano grunty w Warszawie spadkobiercom prawowitych właścicieli. Nie zdawał Pan sobie sprawy, do jakich oszustw może podczas tego procesu dochodzić?

Pozostało jeszcze 72% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.