Paweł Giel: Jest nam na pewno wstyd za nasze wyniki

Czytaj dalej
Fot. bartosz frydrych
Miłosz Bieniaszewski

Paweł Giel: Jest nam na pewno wstyd za nasze wyniki

Miłosz Bieniaszewski

Paweł Giel derby zaczął na ławce rezerwowych, a na boisku pojawił się po przerwie. - Liczy się dobro drużyny. Okazji nie brakowało, ale znów przegrywamy - mówił.

Cztery mecze, trzy porażki. Początek wiosny jest fatalny w waszym wykonaniu...
Fatalny to mało powiedziane. Nawet w najczarniejszym scenariuszu nie zakładaliśmy czegoś takiego. Jest nam na pewno wstyd. To jedyne co można na ten temat powiedzieć.

Derby zacząłeś na ławce rezerwowych. Jak na to zareagowałeś?
Dla mnie każda sytuacja, kiedy zaczynam mecz na ławce jest bolesna. Kibicowałem jednak „Brokiemu”, który wskoczył do składu w moje miejsce z całego serca, bo zależało mi na wygraniu tego meczu. To drużyna jest najważniejsza, a nie ja.

Małym pozytywem dla was jest fakt, że w końcu zaczęliście stwarzać okazje bramkowe?
Te sytuacje stwarzaliśmy już w poprzednim meczu z Orlętami Radzyń Podlaski.

To był jednak rywal z innej półki...
Też prawda. Tych okazji w derbach nie brakowało, ale bardzo dobrze spisywał się bramkarz Resovii. Wybronił sytuację sam na sam, obronił też mój strzał. Mieliśmy też trochę pecha, bo Wojtek Reiman trafił w słupek, a moją wrzutkę w 90. minucie obrońca przeciął kolanem. Piotrek Prędota mówił, że ta piłka szła do niego.

Nogi bardziej niosły, niż w poprzednich meczach?
Jest poprawa, ale myślę, że to ranga meczu bardziej niosła. W końcu to były derby.

Takie niepełne derby...
Szkoda, że naszych kibiców nie było. Rzeszów zasługuje na derby z kibicami z obu stron.

Przed wami trzy mecze u siebie. Plan wydaje się oczywisty...
Oczywiście liczy się tylko i wyłącznie 9 punktów. Musimy wygrywać wszystko do końca, a wtedy cel, jakim jest awans, będzie osiągalny.

Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.