Paweł Adamowicz był prezydentem prosportowym. Nie tylko Lechia Gdańsk była dla niego ważna
Spojrzenie Pawła Adamowicza na sport w Gdańsku zmieniało się wraz z kolejnymi latami rządzenia miastem. Prezydent zmienił się przez ostatnie lata w kwestii podejścia do sportu. Stał się prezydentem prosportowym - wspomina Adam Korol, wybitny wioślarz, a obecnie poseł na Sejm.
Rozmawialiśmy z przedstawicielami różnych dyscyplin. Każdemu zadaliśmy pytania o okoliczności związane z poznaniem Pawła Adamowicza, o jego spojrzenie na sport, o to, jak go zapamiętali i o to, co po sobie w Gdańsku zostawił.
Maciej Turnowiecki - rzecznik prezydenta w latach 2004-2007, prezes Lechii Gdańsk w latach 2007-2012
Pierwszy raz spotkaliśmy się jeszcze podczas mojej pracy w Radiu Gdańsk. Przy okazji obsług imprez sportowych, na które prezydent chodził, wytworzyła się między nami nić sympatii. I gdy został wybrany w wyborach bezpośrednich na drugą kadencję, czyli w 2002 roku, to zaproponował mi stanowisko swojego rzecznika.
Chwilę po mnie przyszedł Marcin Szpak i został stworzony program, strategia rozwoju miasta Gdańska. To było kilka tysięcy różnych rozmów, dotyczących właściwie każdej dziedziny, od gospodarki poczynając, przez komunikację, a kończąc na sporcie. W tych sportowych rozmowach ja uczestniczyłem od 2003 roku i było naturalną koleją rzeczy, że będę odpowiadał za dwa programy operacyjne: Lechia Gdańsk w ekstraklasie oraz przebudowa i modernizacja stadionu przy ul. Traugutta. Obie sprawy z naszym udziałem stały się faktem w 2008 roku. A jeszcze w końcówce 2004 roku, a na początku 2005, wyszedł temat Euro 2012. To też mi prezydent powierzył. Powiem tak mocno familijnie, że gdyby Paweł nie dostrzegał roli sportu, czy Lechii w mieście i miał inną wizję, to pewnych tematów by nam wszystkim, łącznie ze mną, nie udało się przeforsować. Pewnie nie byłoby nowego stadionu. To był taki okres, że przy tych wszystkich projektach więcej czasu spędzałem z Pawłem, niż z własną żoną.
Lechia Gdańsk na pewno była dla niego ważna, ale to nie tak, że tylko na niej był skupiony. Przy okazji odbudowy Lechii wyszły też inne zagadnienia, jak chociażby sprawa organizacji piłkarskich mistrzostw Europy. A później były też mistrzostwa Europy w koszykówce, a w 2016 roku mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. To był efekt śnieżnej kuli.
Po tym wszystkim, co się wydarzyło w niedzielę, nie mogę się otrząsnąć. Trudno mi to skomentować. Będzie mi go brakowało. To postać jednoznacznie kojarząca się z Gdańskiem. Na pewno przez te 20 lat Gdańsk się zmienił.
Nie chciałbym opowiadać banałów. Tak po ludzku powiem, że to był sympatyczny facet. Można było z nim pogadać. Nawet, jeśli różniliśmy się w jakichś kwestiach. Gdzieś w okolicach 2009-2010 roku mieliśmy inne spojrzenie na funkcjonowanie Lechii. Uważam, że był bardzo otwarty i takiego go zapamiętałem. Człowiek się w jego towarzystwie nie nudził, a dyskusje zawsze były twórcze. Wybiegaliśmy podczas rozmów w przyszłość. Był odważny.
Co po sobie zostawił najcenniejszego? O tym można napisać elaborat. Kiedyś słuchając telewizyjnego wywiadu z Lechem Wałęsą, utkwiły mi w pamięci jego słowa. Opowiadał, że gdy wraca do domu, to czasami ma wrażenie, jakby jechał przez inne miasto , łatwo się zgubić. Oczywiście, trzeba to trochę traktować z przymrużeniem oka, w stylu naszego byłego pana prezydenta, czasami jego wypowiedzi są takie niekonwencjonalne. Myślę jednak, że to bardzo dobrze oddaje charakter zmian. Przez te 20 lat, oczywiście z dużym wsparciem Unii Europejskiej, naprawdę staliśmy się europejskim miastem.
Tadeusz Zdunek - przedsiębiorca, prezes Zdunek Wybrzeża Gdańsk
Spotkaliśmy się, kiedy pomagałem mu w jednej kampanii wyborczej. To był początek bardziej intensywnej znajomości. Widywaliśmy się z okazji różnych imprez, czy z ramienia izby rzemieślniczej, czy gdy w 2006 roku reaktywowałem gdański żużel. To było po tym, jak gdańskie Wybrzeże zbankrutowało pierwszy raz.
Prezydent szeroko patrzył na gdański sport. Interesowała go promocja miasta Gdańska i to, co ludziom sprawia największą przyjemność. Miał bardziej i mniej ulubione dyscypliny. Niektóre irytowały go, że musi je wspierać, a miastu dawały niewiele. Decydował się na to ze względu na kibiców.
Zapamiętam prezydenta bardziej od strony prywatnej. Mieliśmy okazję na kilku imprezach siedzieć koło siebie. To był przemiły, dowcipny człowiek. Inaczej to wygląda w pracy. Tak samo mnie niektórzy wypominają, że nie poświęcam im tyle czasu, ile by chcieli. Ostatnio byłem u prezydenta na rozmowie, zagadaliśmy się i on w pewnym momencie mówi, żebym się nie gniewał, bo musimy kończyć. I ja to doskonale rozumiem, bo często mam tak samo, że muszę urywać rozmowy. Nikt się na nikogo pod tym względem nie gniewał.
Myślę, że zostawił nam piękne, ostatnie przemówienie, że gdańszczanie to wyjątkowi ludzie. On był bardzo liberalnym człowiekiem. Tak był nastawiony do tematyki imigrantów, czy środowiska LGBT. Otwarcie o tym mówił i ludzie go poparli w wyborach, a to pokazało, że gdańszczanie też są bardzo liberalnymi ludźmi. Nie zamykają się na problemy innych. Myślę, że przez to Gdańsk jest postrzegany jako miasto bardzo postępowe, do którego docierają bardzo szybko nowe idee. W tej chwili musimy walczyć z naszymi fobiami, uprzedzeniami.
Adam Korol - parlamentarzysta, były czterokrotny mistrz świata w wioślarstwie
Ostatnio robiłem sobie porządki w domu i natrafiłem na dużą liczbę listów gratulacyjnych, które oczywiście były spowodowane sukcesami, które gdzieś tam odnosiłem w trakcie kariery. Te listy sięgają początku roku 2000. I na ten czas datuję początek naszej znajomości. Ewoluowała ona z bardzo oficjalnych stosunków prezydent-sportowiec w relację na niwie koleżeńskiej, nawet trochę mentorskiej. Na początku 2015 roku, kiedy pojawił się pomysł, żebym wystartował w wyborach parlamentarnych, pierwsze kroki z prośbą o radę do osoby związanej z polityką skierowałem do prezydenta. Byliśmy już wtedy na „ty” i rozmawialiśmy zwyczajnie. Zależało mi bardzo na jego opinii.
Pamiętam te chwile, kiedy witał mnie na lotnisku po ważnych zawodach. To jest coś niesamowitego, kiedy czeka na ciebie prezydent miasta. Tak było, jak wracaliśmy z mistrzostw świata ze złotym medalem czy z igrzysk w Pekinie. Pamiętam, jak pojawiłem się w drzwiach terminalu, to prezydent krzyknął: „Adam, jesteś naszym hero!”. Takich słów się nie zapomina. Myślę, że okres jego prezydentury przypadł, i nie zawaham się tego użyć, na okres świetności gdańskiego sportu. Co roku przywoziliśmy medale mistrzostw Europy, świata czy igrzysk. Leszek Blanik, czy dziewczyny z floretu, czy judocy. Myślę, że mieliśmy w nim wiernego kibica.
Niecały miesiąc temu odbyłem z nim fajną rozmowę. Spotkaliśmy się zupełnie przez przypadek na lotnisku. W saloniku w zasadzie siedzieliśmy sami i czekaliśmy na samolot. To była godzina, czy nawet więcej, rozmów o wszystkim: o rzeczach trudnych, politycznych, o życiu, rodzinie, o tym, co się dzieje. To była inna rozmowa, niż w zaciszu gabinetu, gdzie spotkanie trwa kilkanaście minut, bo już kolejne jest umówione. Pytał mnie o plany, co będę robił i co zamierzam robić.
Jeśli chodzi o kontekst sportowy, prezydent zmienił się przez ostatnie lata. Stał się prosportowym samorządowcem. Kibicem nie tylko piłki nożnej, bo można go było spotkać też na siatkówce, czy piłce ręcznej. Duża w tym zasługa osoby, której w sprawie sportu zaufał, czyli Andrzeja Trojanowskiego. Ten sport był dla niego dużo ważniejszy w ostatnich latach, niż gdzieś tam na początku. Ostatnie lata w ogóle dla sportu, a dla gier zespołowych w zupełności, są ciężkie. Miasto wzięło na siebie ogrom finansowania. Odeszły spółki Skarbu Państwa zupełnie albo zostały w niewielkim stopniu. Wszystko jest na barkach miasta, spółek miejskich. Zawsze prezydent podchodził do sportu z życzliwością. Paweł Adamowicz zostawia po sobie Gdańsk. Myślę, że żadnych pomników nie potrzebuje. Takim żywym i wiecznym pomnikiem będzie właśnie miasto. To dzieło jego 20 lat prezydentury. Wiadomo, że nie stworzył tego sam, ale on jest za wszystko odpowiedzialny.
Kazimierz Wierzbicki - przedsiębiorca, właściciel klubów spod znaku Trefla
Poznaliśmy się , kiedy jeszcze nie było Ergo Areny. Byliśmy razem z prezydentem Jackiem Karnowskim w Barcelonie. To było bardzo ciekawe spotkanie, na którym przedstawiono nam wizję hali. Wtedy władze koszykarskiej Euroligi podkreślały, że dla klubów najważniejsze są ładne hale. Pojawiły się szanse na dofinansowanie. Marszałkiem województwa był Jan Kozłowski i powiedział nam, że postara się, jeśli ten obiekt będzie służył trzem dyscyplinom. Postanowiłem wówczas, że otworzę trzy kluby. Jeden w Gdyni, a to była siatkówka żeńska. Drugim w Sopocie była koszykówka. A trzeci w Gdańsku, czyli siatkówka męska. I wtedy poznałem prezydenta Adamowicza, który bardzo pozytywnie się ustosunkował do tego pomysłu. Zbudował wiele rzeczy w mieście, a to był jeden więcej. Oczywiście, zawsze martwił się o pieniądze, czy damy radę, ale wszystko się udało. Na pewno Gdańsk mógł na ten obiekt przeznaczyć więcej, niż Sopot.
Łączyła nas siatkówka męska, ale nie tylko. Pomógł w pewnym momencie założyć klasy siatkarskie, które pomogły wychować wielu medalistów, zawodników PlusLigi, mistrzów świata, reprezentantów Polski. To była zasługa prezydenta Pawła Adamowicza i wiceprezydent Katarzyny Hall, którzy nam stworzyli do tego warunki. Później bardzo mocno pomagał w momencie kryzysu, kiedy Lotos wycofał się ze wspierania siatkówki.
Nasze związki były często interesowne, ale byliśmy na wielu meczach, spotkaniach i te przyjacielskie stosunki były świetne. To był wspaniały człowiek. On był politykiem, ale rzadko spotyka się takich polityków. Nie chciałbym innym dokuczać, ale on był politykiem, który zawsze wywiązywał się ze zobowiązań. Mówi się o nim, że był z ludźmi, ale był też z ludźmi, z którymi robił wspólne interesy. Szanuję go za to, że był uczciwy. Jak coś powiedział, to zawsze dotrzymywał słowa. Jeśli pojawił się jakiś problem, to starał się go pomóc rozwiązywać. Bardzo przeżyłem to, że odszedł od nas. To jest bardzo przykre. Nie wiem, czy ktoś go może zastąpić. Ma świetną zastępczynię, panią Olę Dulkiewicz. Zawsze miał wokół siebie dobrych ludzi i też potrafił ich dobrać.
Prezydenta Pawła Adamowicza nie boję się nazywać gdańskim Leonardem da Vinci. Myślę, że nie było w historii Gdańska człowieka, który wybudował tunel pod Martwą Wisłą, stadion piłkarski w Letnicy, z Sopotem - halę, Teatr Szekspirowski, te wszystkie miejskie obwodnice. A nie mówię o setkach mniejszych rzeczy. Wyspa Spichrzów zaczyna kwitnąć. Ja jestem pasjonatem architektury i widzę, jak zmienia się Gdańsk. Z jakim smakiem ta przemiana następuje. Sport to bieżące sprawy, bardziej emocje. A to zostanie po nim na wieki, na trwałe.