Patrzą na ręce władzy, teraz pytają ojca Rydzyka [rozmowa]
Rozmowa z SZYMONEM OSOWSKIM, prawnikiem z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, o prawie do wiedzy, w jaki sposób ojciec Tadeusz Rydzyk wykorzystuje pieniądze publiczne w swojej działalności.
- W czerwcu 2016 roku zapytaliście Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, Fundację Lux Veritatis i Fundację Nasza Przyszłość o ich przedsięwzięcia finansowane z publicznych pieniędzy. Zgodnie z prawem o dostępie do informacji publicznej każdy z nas ma prawo wiedzieć, jak wydawane są publiczne pieniądze. Od dawna nikt ojca Rydzyka o to nie pytał, z góry wiedząc, że i tak nie odpowie. Na co liczyliście?
- Zapytaliśmy kilka organizacji pozarządowych. Takie zapytanie dostała m.in. Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnych czy WOŚP. Chcieliśmy się przekonać, jak reagują te organizacje na sprawy jawności. W związku z tym że dysponują publicznymi pieniędzmi, naszym celem było uczulić je na to, że powinny działać transparentnie. I tylko organizacje ojca Tadeusza Rydzyka nie odpowiedziały na nasze pytania.
- I poszliście do sądu.
- Tak. Najpierw wysłaliśmy pytanie do fundacji ojca Rydzyka, ale dostaliśmy odpowiedź, że nasze wnioski do nich nie wpłynęły. Wysłaliśmy więc wnioski pocztą, listem poleconym, aby mieć pewność, że dotarły. Niestety, znów nie dostaliśmy odpowiedzi. Wiemy, że te fundacje znają prawo, mają profesjonalnych prawników, więc ta sytuacja jest dla nas niepokojąca. Nie może być tak, że fundacje dysponujące publicznymi pieniędzmi unikają odpowiedzi na pytanie, co z nimi robią. Dlatego złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Jak to możliwe, że ojciec Tadeusz Rydzyk nic sobie nie robi z tego, że popełnia przestępstwo, nie odpowiadając na wasze pytanie?
- To jest sytuacja niedopuszczalna. Jeśli dysponuję środkami publicznymi, rozliczam się z nich transparentnie, takie jest prawo w Polsce i nie ma od tego ucieczki ani wyjątków. Dlatego będziemy dochodzić tych praw na drodze karnej. Mamy nadzieję, że sąd administracyjny potwierdzi, że fundacje ojca Rydzyka muszą postąpić zgodnie z zasadami transparentności, a wtedy prokuratura nie będzie też miała wątpliwości, aby rozpocząć czynności prawne.
- A jeśli ojciec Tadeusz Rydzyk nadal będzie unikał odpowiedzi? Jeszcze się nie zdarzyło, aby np. odpowiedział na pytania dziennikarzy spoza własnych mediów, którzy bezskutecznie próbują uzyskać od niego odpowiedź na jakiekolwiek pytanie. Co wtedy?
- Zamierzamy doprowadzić tę sprawę do końca. Mamy bardzo bogate doświadczenie w egzekwowaniu takich odpowiedzi od organizacji pozarządowych i organizacji pożytku publicznego. Dzięki prawomocnym wyrokom sądów administracyjnych fundacje nie mogą unikać odpowiedzi na takie pytania, bo to rodzi odpowiedzialność karną.
- Ojciec Rydzyk w przeszłości w podobnych sytuacjach stosował emocjonalny akt obrony, mówiąc, że domaganie się od niego, by powiedział, na co przeznaczył datki wiernych, to zemsta jego oponentów.
- Trudno by było zarzucić nam podobną motywację, bo prowadziliśmy wiele spraw przeciwko organizacjom pozarządowym, aby wyegzekwować od nich postępowanie zgodnie z prawem o dostępie do informacji publicznej. Jeśli fundacje ojca Tadeusza Rydzyka nie udostępnią nam danych, o które prosimy, dołączą tym samym do grona nieprzejrzystych finansowo organizacji. Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś będzie nam zarzucał, że mamy „dziwne” intencje, bo rzeczywiście domaganie się jawności nie jest lubiane. Gdy działał poprzedni rząd, mieliśmy wielu sympatyków po stronie prawicy, bo zawsze zadajemy trudne pytania tym, którzy rządzą. Zmieniła się siła w parlamencie i ci, którzy nas lubili przed wyborami, mówią, że jesteśmy źli. Radni opozycyjni też zawsze nas cenią, a koalicyjni nie. Taka jest jednak rola organizacji watchdogowej. Zawsze patrzymy władzy na ręce, bez żadnych osobistych sympatii i antypatii.