Pasjonat „Gwiezdnych wojen" buduje imperium. Z papieru
Maciej Kwolek z Bażanówki w powiecie sanockim od lat tworzy modele z kartonu i opadów. Najważniejszą częścią jego kolekcji są roboty i statki kosmiczne z filmowej sagi „Gwiezdne wojny”.
Bohaterami „Gwiezdnych wojen” Maciej Kwolek zauroczył się we wczesnej młodości. Był koniec lat 70, kiedy w sanockim kinie „Pokój” po raz pierwszy zobaczył postacie z kultowej sagi.
- W kinowej gablocie przypięto czarno-białe fotosy z filmu. Na jednym z nich byli Luke Skywalker, Yoda, droidy R2-D2, C3-PO i chyba Vader - wylicza. - Ta fotografia mnie zafascynowała. Chciałem od razu zobaczyć film, ale byłem za młody i nie wpuszczono mnie na kinową salę.
W końcu film obejrzał. I to nie jeden raz.
- Na „Imperium kontratakuje” byłem 25 razy, a na „Powrocie Jedi” 39 razy. Filmy oglądałem w Sanoku i w okolicznych miejscowościach, gdzie docierało kino objazdowe. Wsiadałem na rower i ruszałem ku nowym światom. Jeśli były dwa seanse, to byłem na dwóch.
Barwne postacie, kosmiczne pojazdy, niezwykłe stroje, dynamiczna akcja, efekty specjalne - to wszystko zafascynowało go na dobre.
- Pamiętam, jak z kolegą staliśmy pod kioskami w kolejce po „Świat Młodych”. Drukowane były tam zdjęcia z filmu i opisy. Potem były długie dyskusje, snucie planów.
Sokół Millennium? To nie takie proste
Właśnie wtedy zrodziła się myśl, by wykonać model statku kosmicznego z gwiezdnej sagi.
- Smykałkę do modelarstwa miałem od dzieciństwa - wspomina Kwolek. - Pierwszy model dostałem od matki chrzestnej w wieku 7 lat.
Postanowił, że wykona model kultowego Sokoła Millennium. Statek zauroczył niejednego miłośnika filmów i techniki na świecie. Reżyser George Lucas miał go wymyślić podczas lunchu, zainspirowany hamburgerem i wystającą z niego oliwką.
W filmie pojazd staje się własnością jednego z kultowych bohaterów - Hana Solo, który wygrał go w karty. Nowy właściciel statek podrasował, wyposażając w napęd nadprzestrzenny podwójnej mocy. Niestety, nie zawsze wszystko dobrze działało, stąd Sokół Millennium określany był żartobliwie przez swojego właściciela, jako „najszybsza kupa złomu w galaktyce”.
Tymczasem do Macieja szybko dotarło, że wykonanie modelu Sokoła nie będzie proste.
- Były lata 80. Brakowało planów, materiałów... - tłumaczy. - Póki co pozostało mi sklejanie kartonowych modeli samolotów, dostępnych w wydawnictwach modelarskich. Na swojego Sokoła musiałem poczekać.
Do pomysłu wrócił w latach 90., kiedy zdobył film na kasetach VHS. Zrobił stop-klatkę i stworzył szkic, na podstawie którego powstał model pojazdu.
- Pierwsze egzemplarze nie były zbyt piękne - przyznaje modelarz. - Potem pojawiły się kolejne, mniej lub bardziej udane. Wszystkie zachowałem do dziś. Czuję do nich wielki sentyment.
Aż w końcu powstał Sokół Millennium z prawdziwego zdarzenia. Dbałość o szczegóły, precyzja wykonania robią niezwykłe wrażenie.
Recykling pozytywny
Każdy, kto ogląda modele Maćka, zadaje sobie pytanie: z czego to jest zrobione?
- Ze śmieci - odpowiada modelarz. - Nim żona zdąży opróżnić kosze, wcześniej ja się do nich dobieram. Zabieram kartony, plastiki i inne odpady, które mogą mi się przydać. Kiedyś od kolegi dostałem pudło oporników. Innym razem wykorzystałem części z zepsutej drukarki. Przydać się może wiele rzeczy. Na przykład buteleczka po perfumach żony. Nazywam to recyklingiem pozytywnym.
Głównym budulcem kosmicznych pojazdów Maćka jest jednak karton.
- Jest najtańszy i najbardziej powszechny - tłumaczy modelarz. - A ja chcę maksymalnie obniżyć koszty. Podam przykład. Gotowy zestaw małego modelu kosztuje około 200 zł. Ja za tę kwotę robię duży i nieskromnie uważam, że wygląda o galaktykę lepiej.
Jedną z najbardziej rozpoznawalnych prac Maćka jest naturalnej wielkości droid z „Gwiezdnych wojen” - R2-D2.
Na wystawach ustawiają się przed nim kolejki. Każdy chce mieć z nim pamiątkowe zdjęcie. Modelarz zrobił go między innymi z puszek po konserwach. Teraz w kolejce do realizacji czeka charakterystyczny BB-8. Ten model powstanie z dużej piłki i żywicy.
Pokaż swoje modele światu
Maciej często swoje modele klei nocami, bo ogranicza go praca zawodowa i obowiązki domowe. Zakładając, że codziennie poświęca pasji 5-6 godzin, budowa jednego modelu zwykle trwa 2 miesiące.
- Pracuję w swoim pokoju. To mój Sokół Millennium. Czasami żona stara się ten twórczy bałagan ogarnąć, ale to syzyfowa praca - śmieje się Maciej. - Ostatnio trochę posprzątała, no i nie mogłem znaleźć kleju, nożyczek i paru innych rzeczy.
Przez lata tworzył do tak zwanej szuflady. Kilka lat temu pokazał zdjęcie modelu koleżance z pracy, Iwonie Szafraniec.
- Powiedziała, żebym pokazał to jej mężowi - Arturowi, który jest organizatorem wystaw modelarskich w Sanoku.
Gdy Artur zobaczył modele Maćka, namówił go na pokazanie ich szerszej publiczności. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już podczas debiutu Kwolek dostał nagrodę Grand Prix z klubu PIWKO. Potem posypały się kolejne. Teraz jest zapraszany na wystawy, konkursy, na spotkania z młodzieżą.
- Zdałem sobie sprawę, że ludzie pragną zobaczyć, dotknąć tego, co robię, jak kiedyś chciałem tego ja sam - mówi Maciej. - Więc dzielę się z innymi swoją pasją. Sprawia mi to olbrzymią satysfakcję.
Największe marzenie: pogodzić pasję z pracą
Jako modelarz Maciej Kwolek zyskuje uznanie nie tylko na podkarpackim podwórku. Został zauważony przez fachowców z branży w Polsce.
- Dostałem zaproszenie na czerwcowy Comic Con do Warszawy. To największy w Polsce konwent, który skupia fanów komiksów, gier, fantastyki i ogólnie rozumianej popkultury. Będzie również pawilon poświęcony „Gwiezdnym wojnom”. Tam będę wystawiał swoje modele.
Przygotowania już ruszyły. Maciej zabiera do Warszawy żonę i dzieci. Wszyscy muszą być odpowiednio przebrani.
- Pracuję nad maskami i strojem. Żona wcieli się postać łowczyni głów, ja zaś w szturmowca. Festiwal w Warszawie to jedno z moich marzeń, które się spełnia.
Jakie są kolejne?
- Chciałbym dostać się do legendarnej grupy Legion 501 skupiającej fanów „Gwiezdnych wojen“ - snuje plany Maciej. - Członkowie noszą stroje będące replikami kostiumów filmowych z „Ciemnej strony Mocy“. Bez nich nie ma co liczyć o członkostwie. Są bardzo drogie. Ja jednak spróbuję zrobić je sam z papieru i żywicy. Może zdobędą uznanie?
Jednak największym marzeniem Maćka jest zdobycie pracy, która pozwoli mu na jednoczesne realizowanie marzeń z dzieciństwa. Chce budować modele i się z tego się utrzymywać.