Zmiana organizacji ruchu w Krakowie nic nie dała. Busiarze nadal zatrzymują się przy ulicy Ogrodowej. Urzędnicy i przewoźnicy się kłócą, a podróżni z naszego regionu nie wiedzą, gdzie ich przystanek.
Władze Krakowa nadal nie dopięły swego i nie pozbyły się prywatnych przewoźników z zatłoczonego centrum miasta. Od 1 sierpnia busiarze nie powinni wysadzać i zabierać podróżnych z parkingów przy ul. Ogrodowej i Worcella oraz wjeżdżać w rejon ulicy Pawiej. Części prywatnych przewoźników nadal jednak tam się zatrzymuje.
- To jest normalnie cyrk. Przeganiają nas z kolejnych przystanków. Mamy ważne zezwolenia, by stawać na parkingu przy ul. Ogrodowej - mówi Wiesław Wójcik z firmy Wójcik Bus, która wozi pasażerów na linii Chrzanów - Kraków.
Większość prywatnych przewoźników miała się przenieść na parking pod estakadą przy ulicy Wita Stwosza, ale nie został on odpowiednio przygotowany. Busiarze winą obarczają krakowskich urzędników, którym zarzucają opieszałość w podpisaniu aneksu do umowy z prywatnym przedsiębiorcą, dzierżawcą parkingu. Urzędnicy zarzuty odpierają i twierdzą, że busiarze mieli wystarczająco dużo czasu, aby do zmian się przygotować.
- Właściciel parkingu nie odbiera telefonu, nie można się nic dowiedzieć. Potrzebujemy więcej czasu - mówi Dariusz Żelisko, właściciel firmy Pol-Bus, która również kursuje na trasie z Chrzanowa do Krakowa.
Przed wjazdem na ulicę Ogrodową ustawiono znak: „zakaz wjazdu dla pojazdów powyżej 3,5 tony”. Niektórzy kierowcy przekonywali, że ich busy nie przekraczają tej masy, więc zakaz ich nie dotyczy. Inni z kolei twierdzili, że co prawda o zmianach wiedzieli, ale tylko z przekazów medialnych. Część z nich nie dostała informacji od przełożonych, że już nie mogą się zatrzymywać przy Ogrodowej.
- Policja podjechała. Na razie tylko pouczają, ale zapowiedzieli, że będą wypisywać mandaty - mówi jeden z kierowców. Kilka mandatów i tak wypisano, jednak za inne uchybienia.
Zdezorientowani pasażerowie nie wiedzieli, co się dzieje. - Chciałam jechać do córki do Krzeszowic. Nie wiedziałam, że stąd busy już nie mogą odjeżdżać. Ktoś mi powiedział, że muszę iść na Nowy Kleparz, ale nie mam pewności, że stamtąd bus odjedzie - stwierdziła Maria Król, którą spotkaliśmy przy ulicy Ogrodowej.
Część przewoźników już faktycznie tu nie wjeżdża.
Zapowiadając zmiany w organizacji ruchu, krakowscy urzędnicy wskazali przewoźnikom dwie lokalizacje - parking pod estakadą oraz dworzec autobusowy przy ul. Bosackiej. Jak twierdzą, przewoźnicy zaproponowali trzecie rozwiązanie - pętlę przy Nowym Kleparzu, która nie była przystosowana do tego typu celów.
Na dworzec autobusowy przeniosła się już firma MK Trans (busy jeżdżą do Wadowic). Większość chce jednak korzystać z parkingu pod estakadą, ale nadal nie mogą. Dopiero w poniedziałek został podpisany konieczny aneks do umowy między miastem a prywatnym przedsiębiorcą. Ten aneks daje busiarzom możliwość podpisania z przedsiębiorcą umowy, która jest warunkiem usunięcia szlabanów na parkingu.
Busy powinny stawać na nowym przystanku przy ulicy Wita Stwosza w Krakowie
- Na dworzec MDA się nie przeniesiemy, bo jest tam dużo drożej. To by się odbiło na cenach biletów - dodaje Dariusz Żelisko. W niedzielę lub poniedziałek ma być gotowy parking pod estakadą.
Karol Warchał, właściciel firmy MK Trans, która przewozi pasażerów na trasie Kraków - Wadowice, zauważa zarówno plusy jak i minusy nowego rozwiązania. - Pasażerowie powinni być zadowoleni. Dworzec jest zadaszony, ma toaletę, ławki. Przy ul. Ogrodowej tego nie było. Ludzie stali na deszczu i mokli - podkreśla przewoźnik.
- Dla nas to oznacza utrudnienia, bo dworzec jest ciasny i nie ma tam parkingu. Kierowca nie może sobie zrobić nawet 15 minut przerwy. Musimy jeździć na parking przy ul. Armii Krajowej, a potem wracać. Tracimy w ten sposób cenny czas, szczególnie jeśli są korki - dodaje. Przewoźnicy narzekają też na trzy razy wyższe opłaty za zatrzymywanie się na dworcu. Jeśli ktoś płacił np. 4 tys. zł na miesiąc za postój na ul. Ogrodowej, teraz musi zapłacić 12 tys. zł.