Parasole, parasole. O trudnej sztuce ich używania
Szanowni Państwo, po paru poważniejszych „rozmowach” wracam do naszych drobiazgów. To właśnie one - jak wszyscy wiemy - potrafią umilić, ale też i uprzykrzyć nam życie.
Zaczyna się prawdziwe lato, więc ufam, że nie będziemy musieli nosić ze sobą parasoli. Jednakże jeszcze parę dni temu nieźle nam deszcz dokuczył - od czasu do czasu lało przecież jak z cebra. Mówiąc o dokuczaniu mam oczywiście na myśli miasto, bo na wsi ten sam deszcz był wielkim dobrodziejstwem.
Ale my, w mieście, musieliśmy używać parasoli. I o tym chcę dzisiaj porozmawiać. Parasol jest dość sporym przedmiotem, ma ostre zakończenia szprych, a mokry staje się po zamknięciu twórcą kałuż wodnych - po prostu leje się z niego ciurkiem, niezależnie czy jest tzw. długi czy składany, automatyczny czy manualny, czarny czy kolorowy.
I z takim mocno kapiącym parasolem wsiadamy na przykład do tramwaju lub autobusu. Niełatwo manewrować tym mini-wodospadem, a więc jeśli nie zważamy na innych pasażerów moczymy ich niemiłosiernie. Ostatnio na przykład jakiś jegomość wlał mi sporą zawartość swojego parasola do buta.
Widziałam też, jak obciążona paroma torbami kobieta położyła kompletnie mokrą składaną parasolkę na sąsiednim siedzeniu. A przecież za chwilę ktoś miał tam usiąść. Podobnie w sklepie czy w jakimś urzędzie, gdzie zdarza się, że interesanci kładą ociekające wodą parasole i parasolki na ladzie, na ławce czy krześle, nie myśląc o tych, którzy zechcą tam choćby coś położyć.
Również na ulicy, gdy mijamy się w tłumie, nie raz dostałam w głowę czyimś parasolem, bo ludzie prą przed siebie, jakby od tego zależało ich życie. A to, że ktoś przechodzi obok, nic ich nie obchodzi, niczego i nikogo wokół nie widzą, bo nie chcą.
Ten brak kultury w poruszaniu się na ulicach jest w ogóle wielce dokuczliwy, ale gdy w ręku takiej niekulturalnej osoby znajdzie się parasol, to robi się wręcz niebezpiecznie. Nie bez przyczyny w różnych opowieściach parasol używany bywał jako broń, włącznie z połamaniem go na głowie wrogiego osobnika.
To, oczywiście, żart, ale sprawa nie jest zabawna.