Parafie szukają pieniędzy. Patrzą w niebo i liczą na Europę
Niemal 300 podkarpackich proboszczów-prezesów patrzy w niebo z nadzieją. Nadzieją nie tylko na zbawienie, a także na pieniądze. Ogromne pieniądze.
Nadzieja po łacinie brzmi spes. Dla tych niemal 300 duchownych SPES znaczy raczej Sieć Parków Energii Słonecznej. Albo także spes na unijne pieniądze, za które będzie można czerpać z nieba energię bynajmniej nie duchową, a elektryczną. I sprzedawać. I na tym zarabiać.
Takiej lawiny wniosków o unijną dotację w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim się nie spodziewano. Wbrew rządowym deklaracjom, że polska węglem stoi i stać będzie, 495 podkarpackich podmiotów złożyło zapotrzebowanie na unijne dofinansowanie inwestycji w instalacje fotowoltaiczne. Zdecydowana większość (273) pochodzi od podkarpackich parafii. Albo raczej parafii-spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Zrzeszonych pod wspólnym szyldem Sieć Parków Energii Słonecznej, też spółki z o.o., zawiadywanej przez Kazimierza Jaworskiego, byłego senatora, dziś prezesa SPES. To jego autorski pomysł, który - jak sam przyznawał - rodził się w nim od 2012 roku. Aż się urodził z pomocą bożą i czterech biskupów.
Kościelny biznes na słońcu z unijnym dofinansowaniem
Może poczęcie nastąpiło w 2012 roku, ale cud narodzin zaczął się w 2015 roku, kiedy czterech biskupów na ścianie wschodniej Polski podpisało porozumienie. Arcybiskup metropolita białostocki, biskup drohiczyński, biskup ełcki i biskup łomżyński porozumieli się, że ich diecezje podejmą wspólny trud budowania kilkuset parafialnych elektrowni słonecznych. Do czego potrzebne są: biznesplan, teren, kapitał, pomoc w sporządzeniu dokumentacji technicznej, pozwolenia na budowę. Proboszczowie zwykle radzą sobie z remontem kościoła, ale takie przedsięwzięcie przerasta zdolności operacyjne większości z nich, więc wkrótce po podpisaniu porozumienia do „wschodnich” parafii zaczęły trafiać instrukcje, w jaki sposób rozwiązać te skomplikowane zagadnienia. Z adnotacją, że w rozwiązaniu może pomóc SPES sp. z o.o.
Później było taniej i łatwiej. W większości szkół rzeszowskich solary podgrzewają wodę, urzędy wielu gmin decydują się na instalację, by ograniczyć koszty energii elektrycznej, na dachach coraz większej liczby domków prywatnych pojawiają się panele. Jeśli na energii ze słońca jeszcze nie da się dużo zarobić, to można trochę zaoszczędzić na rachunkach za prąd.
Można przypuszczać, że nie wszyscy proboszczowie podeszli entuzjastycznie do pomysłu, bojąc się kosztów inwestycji. W sierpniu 2015 r. rzeszowska Kuria Diecezjalna wydała więc komunikat: „Informujemy, że po dokładnym sprawdzeniu oferty i konsultacjach z Siecią Parków Energii Słonecznej, okazało się, że kredyt na finansowanie Parafialnych Instalacji Fotowoltaicznych zaciąga Sieć Parków Słonecznych, a nie jak przedstawiono na spotkaniu Spółka Celowa. Koszty parafii to 6 tys. zł i opłaty za mapki geodezyjne”.
Instrukcja słana do proboszczów podawała też, że pomysłodawcy wytypowali do tego przedsięwzięcia niemal 400 parafii, dysponujących odpowiednią powierzchnią do instalacji solarnych, o niskiej klasie gleby (żeby nie było kłopotu z uzyskaniem pozwolenia na jej eksploatację na cele inne niż rolnicze), z dostępem do sieci energetycznej średniego napięcia. Był tylko jeden problem: parafia, nawet jeśli ma osobowość prawną, nie może się ubiegać w konkursie o unijne dofinansowanie na taki cel, jako związek wyznaniowy albo Kościół. Mogą ubiegać się spółki celowe (SPV - Special Purpose Vehicle). I z tego pomysłodawcy SPES też wybrnęli, bo wyznaczone parafie powoływały wyłącznie w tym celu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, z możliwością pozyskania eurodotacji.
W operacji powoływania spółki pomagała SPES, w składaniu wniosków do Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego pomagała SPES, może dlatego i nazwy spółek brzmią podobnie, a i wnioski poszczególnych spółek parafialnych brzmią niemal identycznie. Na liście wnioskodawców Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie znajdujemy więc np.: Park Energii Słonecznej Parafii Rzymskokatolickiej Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Dąbrówkach koło Łańcuta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, Park Energii Słonecznej Parafii Rzymsko-katolickiej Świętego Andrzeja Apostoła w Kalnikowie sp. z o o, Park Energii Słonecznej Parafii Rzymskokatolickiej Wszystkich Świętych w Dudyńcach sp. z o o, Park Energii Słonecznej Parafii Rzymskokatolickiej Świętego Mikołaja Biskupa i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Domaradzu sp. z o o. I tak prawie 300 razy.
Jak można wyczytać w Krajowym Rejestrze Sądowym - prezesami poszczególnych spółek parafialnych są proboszczowie tych parafii.
Spółka spółek
Wiele lubelskich i podlaskich parafii zdecydowało się na założenie spółki i inwestycję w solary, ale liczebnie to podkarpackie są w tym gronie liderem. Może właśnie tu były senator Kazimierz Jaworski znalazł najbardziej podatny grunt dla swojego daru perswazji? Może też dlatego siedziba spółki SPES mieści się w Błażowej? I zapewne zasłużenie Kazimierz Jaworski został prezesem SPES, choć przez chwilę tę funkcję sprawował jego syn Daniel. W zarządzie spółki znajdują się jeszcze Mieczysław Bizior, proboszcz parafii w Kraczkowej, Jacek Rawski, proboszcz w Błażowej, Artur Janiec, dyrektor Caritas Archidiecezji Przemyskiej, Czesław Jaworski, proboszcz parafii w Radymnie i brat Kazimierza oraz Jacek Kotula, radny sejmiku wojewódzkiego, bardziej znany z akcji protestacyjnych przeciwko in vitro i aborcji.
Udział SPES w przedsięwzięciu jest i duży, i mały. Duży, jeśli chodzi o wkład organizacyjny, prowadzenie formalności, doradztwo. Mały, jeśli chodzi o wymierne zyski: każda parafia ma w swojej spółce 95 proc. udziałów, pozostałe 5 proc. należeć ma do SPES. Choć jeśli pomnożyć owe 5 proc. przez niemal 300 podmiotów parafialnych, które szykują się do instalacji solarnych i nadwyżki ze sprzedaży prądu mają zamiar sprzedawać, to per saldo na słońcu parafialnym SPES może zrobić świetny biznes. Choć nie wiadomo jak świetny, bo ceny prądu, po jakich PGE kupuje od drobnych producentów, spadają. Z drugiej strony, zapotrzebowanie na energię elektryczną rośnie i rosło będzie. Jeśli nawet zysk z elektrycznego słońca nie będzie wysoki, to na tym interesie stracić też będzie trudno. Choć już nawet „przemielenie” kilkuset tysięcy złotych unijnej dotacji jest świetnym interesem. Prezes Jaworski przekonywał wcześniej, że nie o zysk jednak w jego pomyśle chodzi, lecz raczej o rozwiązanie części problemów z utrzymaniem kościoła i parafii. A jeśli można będzie jeszcze na tym zarobić…
- Taka parafialna farma fotowoltaiczna wytwarzałaby energię elektryczną na oświetlenie czy ogrzewanie kościoła, a nadwyżka byłaby sprzedawana do sieci energetycznej, co pozwoliłoby podreperować finanse parafii
- tłumaczył Nowinom przed rokiem.
Wcześniejsza symulacja zysków określa, że ze sprzedaży nadwyżki energii PGE parafia mogłaby uzyskać od kilkunastu do dwudziestu tysięcy złotych rocznie. Zysk zależy od powierzchni takiej farmy, więc ilości produkowanego ze słońca prądu. Czynione wcześniej przez SPES projekty przewidywały, że farmy będą miały moc od 100 do 200 kW.
Biznes pod wezwaniem
Żeby wyjąć, najpierw trzeba włożyć - mówił przedwojenny żydowski dowcip, a w farmę fotowoltaiczną włożyć trzeba niemało: instalacja na pół hektara to od 500 do 800 tys. zł. Żadna wiejska parafia nie mogłaby się zdobyć na taki wysiłek finansowy, ale przecież miłująca zieloną energię Unia Europejska nie skąpi grosza na takie inwestycje, toteż SPES napisał parafialnym spółkom wnioski o dofinansowanie farm z funduszy unijnych. Nawet jeśli na wiejskim kazaniu można usłyszeć, że Unia Europejska jest przedpieklem, to 273 podkarpackim proboszczom nie przeszkadza to brać od niej pieniądze.
Duże pieniądze. Jeśli jedna parafialna farma fotowoltaiczna ma kosztować 500 - 800 tys. zł, to dofinansowanie z Regionalnego Planu Operacyjnego może wynieść do 85 proc. wartości inwestycji. I to takiej, na której jeszcze można zarobić, nie dziwi więc, że o 70 mln zł dotacji unijnych na ten cel stara się na Podkarpaciu ok. 450 podmiotów.
- Wartość całkowita wniosków złożonych w ramach konkursu to 788,5 mln zł - precyzuje Aleksandra Gorzelak-Nieduży z Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego w Rzeszowie. - Wnioskowane dofinansowanie w ramach konkursu - 474,6 mln zł.
Dodaje też, że urząd nie może podać sum, o które wnioskują poszczególni zainteresowani, bowiem...
- Dokumenty i informacje przedstawiane przez wnioskodawców, z którymi zawarto umowy o dofinansowanie projektu albo w stosunku do których wydano decyzje o dofinansowaniu projektu, a także dokumenty wytworzone lub przygotowane w związku z oceną dokumentów i informacji przedstawianych przez wnioskodawców, do czasu rozstrzygnięcia konkursu nie stanowią informacji publicznej w rozumieniu ustawy
- zastrzega biuro prasowe.
Niemal 300 podkarpackich spółek parafialnych będzie się musiało zmierzyć w konkursie z kilkunastoma gminami, które też chcą mieć panele, dziesiątkami firm i spółdzielniami mieszkaniowymi. Komisja konkursowa łatwo mieć nie będzie, bo 475 wnioskodawców oczekuje w sumie siedem razy więcej pieniędzy niż jest do rozdania. W warunkach konkursowych podano, że rozstrzygnięcie nastąpi we wrześniu 2017. W Urzędzie Marszałkowskim przypuszcza się, że ze względu na liczbę wniosków rozstrzygnięcie może nastąpić nieco później. Tymczasem przed ponad rokiem Kazimierz Jaworski zapowiadał, że do końca 2017 roku spółki pod opieką SPES chcą wybudować do 200 farm fotowoltaicznych. Bez unijnych pieniędzy z RPO będzie to raczej niemożliwe.