Przedsiębiorcy już szykują gigantyczne pozwy odszkodowawcze wobec państwa za lockdown. Państwo teraz chce blokować sądom drogę stwierdzania nieważności przepisów, które wprowadzały ograniczenia w gospodarce. Mec. Eliza Rutynowska z Forum Obywatelskiego Rozwoju: - Wyrzuca się do kosza gotowe rozwiązania i pisze prawo na kolanie.
Ustawa „covidowa” przeszła już przez Sejm, Senat kieruje ja ponownie do niższej izby Parlamentu. To wprowadzanie nowych przepisów „tylnymi drzwiami”, czy porządkowanie prawnego bałaganu?
Od marca powinien być wprowadzony w Polsce stan klęski żywiołowej. Jest przewidziany w konstytucji i regulowany ustawą o klęsce żywiołowej, która konkretnie określa, jakiego rodzaju ograniczenia mogą zostać nałożone na społeczeństwo, jak funkcjonują organy państwa, kto komu podlega. Reguluje też zasady współpracy podmiotów leczniczych z władzą.
To wszystko zostało uregulowane w czasach pokoju. A teraz wyrzuca się to do kosza i pisze prawo na kolanie. Zostały przespane dwa, spokojniejsze letnie miesiące. Wcześniej dla władzy ważniejsze okazały się wybory i przeprowadzenie ich za wszelką cenę.
To też zmuszało władzę do rządzenia rozporządzeniami o wątpliwych, lub żadnych podstawach konstytucyjnych. To dzieje dalej.
Co budzi największe wątpliwości w procedowanej obecnie ustawie?
Sama kwestia noszenia maseczek ochronnych w przestrzeni publicznej to jedna sprawa. Inna to, że zapomniano już choćby natomiast o zapisie dotyczącym powiązania pomocy państwowej, która przysługuje przedsiębiorcom, wprowadzonej na podstawie tak zwanej pierwszej ustawy covidowej z marca tego roku. Teraz to zostało powiązane z przestrzeganiem obostrzeń, nakazów i zakazów ustanowionych na podstawie ustawy o chorobach zakaźnych. No i tu mamy te właśnie rozporządzenia, które mówią o zakazie prowadzenia działalności gospodarczej. A zakazać działalności gospodarczej nie można bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Wprowadzając takie regulacje do ustawy covidowej de facto wymusza się na przedsiębiorcach przestrzeganie niekonstytucyjnych nakazów i zakazów. Nie odnoszę się do tych regulacji z punktu widzenia epidemiologicznego, ale tylko prawnego.
Jakie mogą być następstwa prawne takiej złej legislacji?
Jeśli władza chce działać racjonalnie, no to przecież po coś zostały wprowadzone te nasze przepisy o klęsce żywiołowej. Poza tym w obecnie uchwalanych przepisach teoretycznie występuje przepis o dobrym samarytaninie dotyczący wyłączenia od odpowiedzialności medyków za błędy lekarskie, jeżeli działają w stanie epidemii lub zagrożenia epidemicznego lub jakichś szczególnych okolicznościach. Należy więc zadać pytanie, czy tymi szczególnymi okolicznościami już nie jest stan epidemii? Czy jeszcze muszą wystąpić jakieś inne? Kolejny raz przepisy są niedookreślone, a to szczególnie w prawie karnym jest niebezpiecznie. To otwiera furtkę do dowolnej interpretacji takiego przepisu. Dowodem na to, że to wszystko jest pisane na kolanie, jest opinia Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych, których ta ustawa pomija. To obrazuje chaos, jaki panuje po stronie władzy. Również nie pogodziliśmy się jako społeczeństwo z trybem wprowadzania tych zmian. My, prawnicy teraz żartujemy, że co piątek czekamy z niecierpliwością na kolejne, nowe rozporządzenie. Tak nie możemy funkcjonować nawet w kryzysie. Obywatele mają prawo do dobrej legislacji, do stabilnego prawa i do tego, byśmy mogli przewidzieć działania władz.
Nowy punkt 4a wprowadzający nakaz poddawania się zabiegom medycznym można odczytać, jako wprowadzenie powszechnego obowiązku szczepień?
Warto zaznaczyć, że taki sam przepis istnieje już od 2009 roku. To artykuł 36 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych. I tam brzmi on bezpośrednio, że wobec osoby, która nie poddaje się obowiązkowi szczepienia, badaniom sanitarno-epidemiologicznym, zabiegom, a u których podejrzewa się rozpoznaną chorobę szczególnie niebezpieczną i wysoce zakaźną, może być stosowany środek przymusu bezpośredniego polegający na przytrzymaniu oraz przymusowym podawaniu leków.
Jakie szanse dochodzenia odszkodowań będą mieli przedsiębiorcy, którzy musieli zawiesić działalność?
Ogólnie rzecz ujmując przedsiębiorca ma prawo dochodzić odszkodowania na mocy kodeksu cywilnego. Przepis taki dotyczy nieuzasadnionego działania władzy publicznej wywołującego szkodę. Natomiast teraz już przedsiębiorcy zapowiadają pozwy przeciwko państwu i już wiadomo, że ich utracone dochody są duże. Państwo, premier i marszałek Sejmu, złożyli natomiast wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, które mają doprowadzić do tego, że sądy, zanim będą mogły orzekać o odszkodowaniach, będą musiały otrzymać stwierdzenie niekonstytucyjnego aktu prawnego. I to ma stwierdzić Trybunał Konstytucyjny. Dotychczas w przepisie jest mowa o właściwej ścieżce stwierdzenia takiej bezprawności. Do tej pory sądy mogły same decydować o tym, czy coś jest konstytucyjne, czy nie – bo sądy opierają się tylko na konstytucji i ustawach i tylko im podlegają. W sytuacji, gdy mamy upolityczniony TK, często sądy stosowały tak zwaną rozproszoną kontrolę konstytucyjności. Tego władza się obawia. Jeżeli sądy uznają roszczenia przedsiębiorców, to będą zasądzały odszkodowania. A te nie mają limitu górnego. Dlatego władza chce zablokować drogę stwierdzania bezprawności jej działania. Odszkodowania byłyby natomiast wypłacane na pewno, gdyby wprowadzono stan klęski żywiołowej. One byłyby dużo niższe, ale za to gwarantowane.