Panika żywi się brakiem wiedzy. Zabija ją upływ czasu
- Stan niepewności nie może trwać wiecznie. Z czasem zmęczenie i stres będą jednak tak duże, że zaczniemy być głusi na doniesienia o koronawirusie - prognozuje prof. UMCS dr. hab. Wojciech Cwalina, kierownik Katedry Psychologii Społecznej UMCS. Póki co, lęk narasta wraz z każdym nowym przypadkiem zakażenia.
Mamy już w Polsce do czynienia ze zbiorową paniką?
Trudno to jednoznacznie ocenić. Dla niektórych robienie zapasów właśnie jest racjonalne, bo obawiają się, że sklepy mogą być wkrótce zamknięte. To też jedna ze strategii radzenia sobie ze stresem: żywność mam, zabezpieczam podstawowe potrzeby, zamykam się w domu z rodziną, nic nam się nie może stać. Może to przynieść uspokojenie.
Sytuacja na pewno jest niejasna, nie wiemy czego się spodziewać. Stąd duże poczucie niepewności. Ludziom towarzyszy i strach, i lęk. Ten pierwszy jest bardziej konkretny, drugi – niedookreślony, rozlany. A zjawisko z każdym dniem narasta.
Niedawno ktoś powiedział, że koronawirus tak nas przeraża, bo jest czymś zupełnie nowym, już sama nazwa budzi niepokój. Gdyby więc COVID-19 od początku nazwano np. „grypą z Wuhan”, lęk związany z chorobą byłby mniejszy.
Próba zmiany nazwy zagrożenia na bardziej przystępną to często stosowana strategia „oswojenia” lęku. W tym przypadku ona jednak nie zadziała, bo skala zjawiska jest zbyt duża, a zagrożenie zbyt realne i bliskie. Żeby ludzie zachowywali się bardziej racjonalnie, potrzeba nie tyle zmiany pojęć, co rzetelnej informacji.
Brak wiedzy podsyca panikę?
Na pewno. Chociaż nie chodzi tu o ilość, ale jakość przekazywanych wiadomości.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień