Panie i Panowie, wypijmy za wodociągi krakowskie!
Wszyscy korzystamy z wody z miejskich wodociągów. Mamy ją w mieszkaniach, w miejscach pracy, na ulicach. Ale skąd się bierze ta woda, jaką przebywa drogę, zanim do nas dotrze, komu ją zawdzięczamy - nad tym się nie zastanawiamy. A czasem warto!
W średniowiecznym Krakowie wodę czerpano z miejskich studni. Nie było to ani zdrowe (studnie ulegały zanieczyszczeniu, bo nieczystości wylewano wprost na ulicę, więc przenikały one do warstwy wodonośnej i ją zakażały), ani bezpieczne (wody często brakowało). Dlatego do miasta doprowadzano też specjalnymi sztucznymi kanałami wodę rzeczną, głównie z Rudawy.
Pierwszy dokument na temat takiego kanału pochodzi z 1286 r. (przywilej Leszka Czarnego), ale takie kanały istniały zapewne wcześniej. Miejscem, z którego krakowianie mogli pobierać tę wodę był klasztor Dominikanów.
Dostawy wody z Rudawy były na tyle obfite, że zasilały też (od 1330 r.) fosy miejskie. Pojawiła się też (1395 r.) podziemna kanalizacja. Utrzymanie dostaw wody do Krakowa wiązało się jednak z kosztami, więc w 1431 roku wprowadzono specjalny podatek za korzystanie z wodociągu.
Najtrudniej było dostarczyć wodę... królowi. Na wawelskie wzgórze woda sama nie mogła przypłynąć, a odpowiednio wydajnych pomp jeszcze nie znano. Dopiero w 1502 roku doprowadzono wodę do Wawelu, a w 1521 roku wodociąg wawelski udoskonalono. Działał do końca XVIII w.!
Król tak czy owak wodę miał. Gorzej z prostymi mieszkańcami. Ci musieli korzystać z publicznych studni na rogach ulic, w których wody często brakowało.
Człowiekiem, który zapewnił wodę wszystkim krakowianom, był Józef Dietl, prezydent miasta w latach 1866-1874. W 1870 r. nakazał on budowę nowoczesnego wodociągu. Sprzeciwił się przy tym opinii Rady Miasta Krakowa. Radni byli bowiem przeciwni tej inwestycji, obawiając się jej ogromnych kosztów. Zachowało się w protokole znamienne zdanie prezydenta Dietla: „Nie zrażajcie się, Panowie, wielkimi kosztami, jakie pociągnie za sobą urządzenie wodociągu, bo koszta przeminą, korzyści zaś będą wieczne!”.
Projekt wodociągu stworzył R. Ingarden, a budowę nadzorował osobiście prezydent Dietl, a potem jego następcy: Mikołaj Zyblikiewicz, Ferdynand Weigel, Feliks Szlachtowski i Józef Friedlain. Budowa była trudna, więc trwała bardzo długo i dopiero 14.02.1901 roku zaczęło działać przedsiębiorstwo „Wodociąg Królewskiego Stołecznego Miasta Krakowa”. Zwróćmy uwagę na tę datę - w niedzielę będzie „okrągła” 120. rocznica tego wydarzenia!
Pierwsza sieć wodociągowa w Krakowie miała zaledwie 81 km długości (dzisiaj 2195 km) i doprowadzała wodę do 206 punktów odbioru. Niewiele, jak na 85 tys. mieszkańców na początku XX wieku, ale i tak był to ogromny postęp. Przez następne 120 lat zaopatrzenie Krakowa w wodę stale się rozwijało.
Wodociąg to w istocie ogromna maszyna, którą trzeba sterować: tu włączyć pompę, tam zamknąć rurę itp. Do tego celu zbudowano w 1913 roku „Dworzec Wodociągowy” przy ulicy Senatorskiej, z którego kontrolowano wszystko, co się z wodą w Krakowie działo. Po II wojnie światowej problemem stała się jakość wody dla Krakowa. Głównym jej źródłem była nadal Rudawa, ale woda w niej nie zawsze miała wymaganą czystość, więc w 1955 roku zbudowano pierwszy Zakład Uzdatniania Wody (ZUW) z szybkimi filtrami. Kolejny ZUW (Dłubnia) zbudowano w 1960 roku, a w 1974 roku powstał ZUW (Raba) współdziałający ze zbiornikiem retencyjnym w Dobczycach (1987). Obecnie mamy w Krakowie pod dostatkiem wody, a ponadto jest ona tak czysta, że ja sam często i chętnie piję wodę prosto z kranu. I teraz szklanką takiej wody wznoszę toast: Za Wodociągi Krakowskie!