Pani z panem polewają się szampanem... Kupionym dzięki chętnie słuchanemu disco polo
Tak, tak, jasne - nie słuchacie disco polo. A odbiorcami gatunku są tylko dziewczyna i chłopak bez zębów na przedzie. Śmiejecie się ze Sławomira, a to on z Was się śmieje. No Gogol wiecznie żywy...
Fenomen prostoty, właściwie niemal w każdej dziedzinie, nie jest niczym nowym i szczególnie zaskakującym, ale w przypadku najpopularniejszego w Polsce gatunku muzyki wrażenie robią jego moc odradzania oraz popisowe wydobycie się ze świata prowincji na wielkomiejskie salony. Nawet, gdy w świeżych okolicznościach musi jeszcze trochę ukrywać swoje pochodzenie pod sprytnym mianem lub ubierać się w znacznie bardziej stylową odzież niż kiedyś.
O tym, że nie bałucki strój ludowy, czyli dres jest dziś powszechnym discopolowym dress codem można się było przekonać podczas niedawnego koncertu Sławomira Zapały, występującego pod pseudonimem Sławomir, w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Na scenie wykształcony aktor (Zapała ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Ludwika Solskiego w Krakowie), zawodowi muzycy i kpina podszyta cynicznym modelem zarabiania pieniędzy. Na widowni zaś można było dostrzec łódzkich nowobogackich, właścicieli firm, pracowników korporacji, urzędów, uczelni, nawet instytucji kultury. Okrytych nie „szmatami” z najtańszych sieciówek, tylko błyszczącymi strojami z droższych półek. Sławomir udaje, że nie gra synonimu muzycznej nędzy, nazywając własne produkcje rock-polo i angażując w ich wykonywanie - „na żywo”, co w przypadku disco polo nie jest powszechne - swoje umiejętności i kompetencje towarzyszących mu instrumentalistów oraz chórzystek. Słuchacze zaś udają, że rozumieją, iż to tylko żart, mrugają okiem i zapewniają, że uczestniczą w tym wydarzeniu w poczuciu wspólnej intelektualnej kpiny z kultury disco polo, nie przyznając się, iż oni na poważnie się przy tym świetnie bawią i tenże właśnie rytm, melodyka i przekaz najlepiej do nich trafiają. Nabrał się na to w roku 1991 i aktor Marek Kondrat, wykonując z piosenkarką Marleną Drozdowską - w zamierzeniu - pastisz ówczesnych hitów disco polo: „Mydełko Fa”. Artyści przy pomocy humanistycznej publiczności pragnęli zrobić dobry żart, a dzięki niej właśnie nagrali przebój życia.
Czytaj o fenomenie disco polo. Dlaczego Polacy kochają „Mydełko Fa”, „Ona tańczy dla mnie”, „Przez twe oczy zielone”...
Jak to się stało, że muzyka określana kiedyś jako chodnikowa trafia na salony?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień