Pan od cudeniek. Z wizytą u jubilera
Jubilerski sklepik w centrum Krakowa, przy ulicy Kazimierza Wielkiego. Niewielkie zaplecze i lada, przy której pan Tomasz obsługuje klientów. Wokół przeszklone regały i półki, a na nich to, co kobiety lubią najbardziej: pierścionki, kolczyki, bransoletki, łańcuszki i broszki. Złoto, srebro i kamienie szlachetne. Istny raj!
Każda kobieta lubi się czuć wyjątkowo. Nic więc dziwnego, że wśród pań istnieje bardzo długa tradycja wielbienia biżuterii pod różnorodną postacią. Dawniej był to symbol bogactwa, a nawet przynależności do elity. Dziś złoto i srebro nie są trudno dostępne i na wykonaną z nich biżuterię może pozwolić sobie większość pań.
Chętnie odwiedzają więc sklepy jubilerskie.
Jubiler z przypadku
Tomasz Marciniszyn został jubilerem przez przypadek. Ukończył szkołę związaną z telefonią, jednak od początku czuł, że to nie jest zajęcie dla niego. W 1992 roku mama pana Tomasza otworzyła sklep jubilerski. Wcześniej pracowała w biurze projektów związanych z przemysłem ciężkim. Ale firma zaczęła padać. Jej koleżanka miała sklep z biżuterią, więc na początku trochę pomogła.
Nie było to aż tak trudne, bo smykałka do handlu była obecna w rodzinie od pokoleń.
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
- Kto jest najlepszym klientem dla jubilera?
- Jak poradzić sobie z klientem kapryśnym?
- Jubilerstwo to ciężka praca. Dlaeczego?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień