Plakaty Szkolnej Kasy Oszczędności zachęcały uczniów w PRL-u do gospodaro-wania pieniędzmi. Były konkursy i nagrody. Takie, do których dzieciom śmiały się oczy. Bo rower w tych czasach to było coś!
Niewielkie papierowe książeczki z napisem Szkolna Kasa Oszczędnościowa. Niemal każdy kto w okresie PRL-u chodził do szkoły podstawowej musiał taką mieć. A korzeniami kasa sięga czasów międzywojennych. Niedawno minęły 80 urodziny SKO i jednocześnie nastąpiło nowe otwarcie dla uczniowskiego oszczędzania.
O tym, że dzieci trzeba uczyć oszczędzania mówiono już w Polsce XVIII-wiecznej. Wzmiankę na ten temat znajdujemy m.in. w materiałach utworzonej w 1773 r. Komisji Edukacji Narodowej, pierwszego na świecie nowożytnego Ministerstwa Oświaty. W 1925 r. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Stanisław Grabski wydał okólnik głoszący, że dzieci i młodzież należy uczyć umiejętności i zasad oszczędzania pieniędzy. Nauka miała być realizowana poprzez system szkolnych kas oszczędności. Dziesięć lat później szkolne kasy oszczędności zostały oddane pod kuratelę Pocztowej Kasy Oszczędności (dzisiejszy PKO Bank Polski), największej instytucji oszczędnościowej II RP. W ciągu roku legendarne książeczki miało już pół miliona dzieci.
Po II wojnie światowej już w 1947 roku reaktywowano SKO. Władze PRL-u lubiły takie akcje. Poza tym były bonusy. Kiedy w sklepach było pusto to w konkursach organizowanych przez PKO można było wygrać atrakcyjne nagrody. I tak w roku szkolnym 1957/1958 zorganizowano międzyszkolny konkurs "Sztafeta Oszczędnych", w którym uczestniczyło pół miliona dzieci, a do wygrania były: rowery, radioodbiorniki, zegarki, sprzęt sportowy i fotograficzny.
Od lat 50. wydawany był periodyk "Wiadomości SKO", do którego wiersze o oszczędzaniu pisał np. Jan Brzechwa. Były też plakaty anonsujące konkursy SKO, tworzone przez najwybitniejszych polskich rysowników i grafików. Autorem jednego z nich jest Tomasz Lew Leśniak, twórca kultowej postaci Jeża Jerzego.
Ministerstwo Oświaty naciskało na to, aby zapisywać dzieci do SKO. W efekcie w 1957 r. działało ponad 19 tys. kas, w 1963 r. prawie 24 tys. (82 proc. polskich szkół) , w 1974 r. mimo tendencji spadkowej, prawie 18 tys. Łącznie swoje oszczędności poprzez SKO lokowało w Powszechnej Kasie Oszczędności (pod taką nazwą PKO funkcjonowało od 1950 r.) kilka milionów najmłodszych Polaków.
Czy naprawdę oszczędzano? Pieniądze na uczniowskich kontach nie były oprocentowane. Ale przecież w tych czasach wcale nie o to chodziło, tylko o propagandowy "sukces". Ten zaś był.
Niebiesko-różowe książeczki SKO jako ikony PRL-u stawiano w jednym rzędzie z "Bolkiem i Lolkiem", "maluchem" i oranżadą w proszku. Jeśli komuś wydaje się, że ta przez jednych lubiana, przez innych wyśmiewana ikona to już przeszłość - jest w błędzie. Mają się całkiem dobrze. Z nowoczesnego, internetowego SKO korzysta obecnie 157 tys. dzieci z ponad 4,6 tys. szkół.
- W 2012 roku program przeszedł przemianę, dzięki której został dostosowany do wymogów XXI wieku: internetowe konta, wirtualne skarbonki, nowoczesne materiały edukacyjne - wylicza Karolina Tomczak, ekspert PKO Bank Polski.