Padają nie tylko węgorze, ale i kaczki. I co z tego...
Drezdenko: Trwa utylizacja martwych ryb. Specjaliści wyłowili już ich 150 kg. Mieszkańcy zauważyli, że w jeziorze były... trzy nieżywe kaczki.
Pierwsze sygnały o martwych węgorzach w jeziorze Łubowo i Morawy pojawiły się na początku sierpnia. Teraz trwa utylizacja padniętych ryb. Niepokojące jest to, że ciągle wypływają kolejne śnięte węgorze. Zauważono też martwe inne gatunki ryb, a nawet kaczki.
Polski Związek Wędkarski zlecił uprzątnięcie śniętych ryb. Odbyło się to w sobotę. Było ich naprawdę sporo, w tym wiele całkiem dorodnych okazów. Na zlecenie PZW sprzątaniem zajęła się specjalistyczna firma. Nieżywe węgorze „dryfowały” po jeziorze, walały się też na brzegach. - Zebrano ich 150 kilogramów. Zaznaczam, że nie jest to nasze zadanie. My się nie zajmujemy martwymi rybami. Robimy to grzecznościowo - mówi „GL” Andrzej Zakrzewski, dyrektor gorzowskiego okręgu PZW. Zbieranie padniętych węgorzy ciągle trwa. Trudno powiedzieć, ile ich będzie. Podobnie nie wiadomo jeszcze, co może być przyczyną ich śnięcia. - Czekamy na wyniki badania prowadzonego przez ichtiopatologa - dodaje dyr. Zakrzewski.
Czekamy na wyniki badania prowadzonego przez ichtiopatologa
Miejscowi wędkarze twierdzą jednak, że nie widzieli, by ktoś w ogóle usuwał zdechłe ryby. - Zauważyłem jeszcze martwe leszcze i płotki. Co prawda, raptem kilka sztuk, ale to może kolejny znak, że coś złego dzieje się z wodą? - mówi wędkarz z Lubiewa. To nie wszystko. Bo w wodzie pływają też inne martwe zwierzęta.
- W ubiegłym tygodniu w jeziorze widziałam trzy nieżywe kaczki - mówi Sylwia Teresiak, sołtys Zagórza. Co na to lekarz weterynarii? - Byłem na plaży i nic niepokojącego nie zauważyłem. Nie było martwych węgorzy ani kaczek - odpowiada Krzysztof Węgrzyn, powiatowy lekarz weterynarii.
Największy kłopot mają mieszkańcy Lubiewa i Zagórza. - Coraz bardziej tu śmierdzi! Gdzie są nasze władze?! - złości się Alicja Świt, która mieszka nad jeziorem w Lubiewie. Również wędkarze uważają, że problem jest bagatelizowany. - Zmieniło się tyle, że teraz padnięte ryby są w trzcinach. Tam gniją. Na brzegu też są. Przeszedłem kawałek i widziałem aż dziesięć sztuk - mówi „Gazecie” Lech Tomański, wędkarz z Drezdenka.
Coraz bardziej tu śmierdzi! Gdzie są nasze władze?!
- Jezioro należy do skarbu państwa, więc gmina nic nie może. Jak był sezon turystyczny, to byliśmy odpowiedzialni za plaże w Zagórzu i Lubiewie. Tam było czysto - mówi Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy urzędu miejskiego. Nie wiadomo, kto ma się kompleksowo zająć sprawą. Sanepid, ochrona środowiska, PZW, urząd miejski, lekarz weterynarii – te wszystkie organy twierdzą, że nie leży to w ich kompetencji. - Próbki wody z jeziora nic nie wykazały. To wszystko co mogliśmy zrobić - mówi Marzena Masłowska, główny specjalista wydziału monitoringu środowiska w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Zielonej Górze.
Decyzje powinny zapaść po tym, gdy PZW otrzyma wyniki badań ichtiopatologa. Wtedy będzie znana przyczyna śnięcia ryb. Niewykluczone, że węgorze zabija posocznica.