Pacjent spadł ze stołu operacyjnego w poznańskim szpitalu i zmarł po kilku tygodniach. Prokuratura od 4 lat nie wyjaśniła sprawy
- Nawet nie muszę otwierać kolejnego listu z prokuratury. Z góry wiem, że każde pismo oznacza następne przedłużenie śledztwa – mówi Izabela Klapińska, córka pacjenta, który we wrześniu 2016 roku spadł ze stołu podczas operacji w Szpitalu Przemienienia Pańskiego. Zmarł po kilku tygodniach. Poznańska prokuratura od 4 lat prowadzi śledztwo. I nadal nie odpowiedziała na pytanie, kto odpowiada za upadek pacjenta.
O Szpitalu Przemienienia Pańskiego w Poznaniu pisaliśmy niedawno w kontekście eksperymentów medycznych na pacjentach. Chorzy z zakrzepicą kończyn dolnych mieli podawany niezarejestrowany do tego schorzenia lek Actilyse – bez ich wiedzy i zgody. Do podawania leku poza jego oficjalnymi wskazaniami doszło w okresie, kiedy Kliniką Chirurgii Ogólnej i Naczyń kierował jej poprzedni szef. Prokuratura w Poznaniu, po naszych artykułach, wszczęła śledztwo i sprawdza m.in. czy klinice nielegalnie testowano lek na pacjentach. Sprawa jest tym bardziej poważna, że niektórzy pacjenci, po podaniu im Actilyse, mieli mieć poważne powikłania. Zdarzały się także zgony, jak powiedzieli nam lekarze.
Eksperymenty medyczne w poznańskim Szpitalu Przemienienia Pańskiego - zobacz film
Córka pacjenta, który spadł ze stołu, uważa, że lekarze zwodzili ją i nie mówili prawdy o przebiegu operacji
Poznańska prokuratura w osobnym śledztwie wyjaśnia inny wątek dotyczący poprzedniego szefa Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń. Chodzi o upadek ze stołu pacjenta Adama Klapińskiego, którego operował we wrześniu 2016 roku. Prokuratura prowadzi to śledztwo już czwarty rok i nadal nie odpowiedziała na pytanie, czy ówczesny szef kliniki odpowiada za upadek pacjenta ze stołu.
- Były szef kliniki, po operacji ojca, zwodził nas i nie mówił prawdy. Najpierw twierdził, że po 4 godzinach musiał przerwać zabieg wszczepienia stentgraftu mojemu ojcu, bo operacja długo trwała i pacjent się wyziębił. Dopiero później wyszło na jaw, że ojciec spadł mu ze stołu i stracił wiele krwi. Przy czym w szpitalu właściwie nikt nie chciał z nami rozmawiać o sprawie twierdząc, że jest zakaz mówienia o niej
– mówi Izabela Klapińska, córka pacjenta.
Do poznańskiej prokuratury już wiele miesięcy wpłynęła pierwsza opinia biegłych ze Szczecina. Wskazali, że za bezpieczeństwo pacjenta i jego przymocowanie do stołu odpowiada przede wszystkim operator, czyli ówczesny szef kliniki. Z opinii i materiałów śledztwa wynikało też, że pacjent był niewłaściwie przymocowany do stołu, w trakcie zabiegu doszło do usunięcia kolejnych podpórek. Pielęgniarki zeznały, że to szef kliniki, operujący Adama Klapińskiego, polecił usunąć część zabezpieczeń. M.in. na tej podstawie biegli uznali, że odpowiedzialność za upadek pacjenta ponosi ówczesny szef kliniki. Z kolei były szef kliniki uważa, że nie popełnił błędów.
- Tamta opinia biegłych sprawy nie zamknęła, bo od wielu miesięcy jest uzupełniana, również na nasz wniosek. Co pewien czas otrzymuję kolejne pisma z prokuratury i za każdym razem wiem, bez otwierania koperty, że znowu doszło do przedłużenia śledztwa. Biegli wciąż nie odpowiedzieli na wszystkie pytania. Końca śledztwa nie widać – skarży się Izabela Klapińska.
Są zastrzeżenia do protokołu sekcji zwłok, którą w 2016 roku przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu
Prokuratorzy, z którymi rozmawialiśmy, powiedzieli nam, że sprawy medyczne są skomplikowane, biegli mają sporo pracy i trzeba cierpliwie czekać na końcowe efekty ich pracy.
- Mój ojciec, cierpiący na tętniaka aorty brzusznej, zmarł kilka tygodni po nieudanej operacji. Nie twierdzimy, że zmarł wskutek upadku ze stołu. Ale do tej pory nie wiemy, w jaki sposób nagle przerwana i niedokończona operacja doprowadziła do jego późniejszego zgonu. To był jego drugi tętniak, za pierwszym razem, we Wrocławiu, przeżył operację i w miarę dobrze funkcjonował. Dlaczego za drugim razem miałoby być inaczej, tym bardziej, że mówiono nam, że druga operacja odbywa się przy użyciu bezpieczniejszych, nowszych metod?
- pyta jego córka Izabela.
Ma również olbrzymi żal do poznańskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Podkreśla, że sekcja zwłok jej ojca została wadliwie przeprowadzona, nie zostały dokładnie opisane obrażenia ciała, które powstały po upadku ze stołu.
- Szpital oraz poznański ZMS podlegają pod ten sam Uniwersytet Medyczny. Niestety, mam podejrzenia, że ci lekarze doskonale się znają, a błędy w sekcji były ciągiem dalszym tuszowania sprawy. Gdybym wiedziała, że sekcja zwłok będzie przeprowadzona tak niedokładnie, za wszelką cenę dążyłabym do tego, aby odbyła się poza Poznaniem. Biegli ze Szczecina dopytują teraz poznański ZMS, dlaczego w czasie sekcji zwłok w 2016 roku niedokładnie opisano obrażenia ciała u mojego ojca – zaznacza Izabela Klapińska.
Kierownikiem poznańskiego ZMS jest dr hab. Czesław Żaba. Powiedział nam, że on tej sekcji nie prowadził. Sprawę jednak kojarzy i zapewnia, że sekcja była prowadzona w sposób standardowy i rutynowy.
Śledztwo ws. upadku pacjenta ze stołu niedawno zostało przedłużone do grudnia bieżącego roku. W teorii to ostateczny termin opinii. Ale niewykluczone, że pod koniec roku biegli ze Szczecina znowu stwierdzą, że jeszcze potrzebują czasu, co znowu wydłuży czteroletnie śledztwo.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień