NFZ sprawdził, jak często pacjenci rezygnują z wizyt u specjalistów wcześniej ich nie odwołując. Wyniki są porażające. Do ortopedów nie zgłaszało się aż 18 procent osób.
-Za mało pieniędzy na leczenie, brak lekarzy - tak najczęściej tłumaczymy konieczność długiego oczekiwania na wizytę u specjalisty. Okazuje się, że to nie do końca prawda. Podkarpacki NFZ wziął pod lupę kolejki do trzech obleganych poradni: endokrynologicznych, kardiologicznych i ortopedycznych.
Kolejki pod lupą kontrolerów z NFZ
- Monitoring polegał na sprawdzaniu, jak często pacjenci nie zgłaszali się na wizyty bez powiadamiania o rezygnacji placówki medycznej - wyjaśnia Rafał Śliż z Podkarpackiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Rzeszowie.
Skala zjawiska jest ogromna. Na wizyty do poradni endokrynologicznych w2015 roku nie zgłosiło się aż 17 procent zarejestrowanych osób. Rok później 15 procent. Podobnie było w przypadku poradni kardiologicznych (16 procent rezygnacji w 2015 roku i 15 procent w 2016 roku). Do ortopedów w2015 roku nie zgłosiło się najwięcej, bo aż 18 procent pacjentów, a w ubiegłym roku - 15 procent.
- Gdyby pacjenci ci zawczasu zgłosili, że rezygnują z porad, to z takich “okienek” z pewnością skorzystaliby inni chorzy - podkreśla Marek Jakubowicz, rzecznik POW NFZ w Rzeszowie.
Do specjalisty trzeba mieć skierowanie
Szefowie przychodni specjalistycznych przyznają, że w niektóre dni do wybranych poradni nie zgłasza się nawet co trzeci pacjent! - Próbujemy sobie z tym radzić dzwoniąc do pacjentów, wysyłając im sms-y lub e-maile z przypomnieniem o wizycie.Jeżeli mimo to pacjent nie stawia się u lekarza, to fakt ten staramy się odnotować w jego karcie. To zwykle, choć nie zawsze, działa mobilizująco - przyznaje lekarz med. Witold Skręt, zastępca dyrektora do spraw medycznych Wojewódzkiej Przychodni Specjalistycznej w Rzeszowie.
A co robi w tej sprawie fundusz?
W zdyscyplinowaniu pacjentów ma pomóc przepis obligujący pacjentów do okazywania oryginału skierowania już podczas rejestracji. Jeżeli pacjent nie ma druku przy sobie lub zapisuje się telefonicznie, to skierowanie trzeba donieść w ciągu dwóch tygodni.
- To rozwiązanie sprawiło, że pacjenci przestali zapisywać się do kilku miejsc jednocześnie, co blokowało miejsca innym chorym i sztucznie wydłużało kolejki - dodaje Marek Jakubowicz.
NFZ przymierza się także do wprowadzenia kolejnego rozwiązania systemowego. W kilku oddziałach wojewódzkich funduszu jest obecnie testowany pilotażowy system, który ma przypominać pacjentom o wizytach. Jeżeli projekt wypali, rozwiązanie prawdopodobnie znajdzie zastosowanie także w innych oddziałach NFZ.