
To już jest pewne. Planowana budowa biogazowni na działkach obok cmentarza w Nowym Miasteczku nie dojdzie do skutku. Mieszkańcy jej nie chcieli.
- Nie będzie? Naprawdę? To fantasyczna wiadomość! Pa, pa biogazownio, mieszkańcy górą! - śmiała się pani Irena z Nowego Miasteczka, gdy dowiedziała się od nas, że plany, związane z budową w gminie biogazowni, można już praktycznie wrzucić do kosza.
Jak informuje burmistrz gminy, Danuta Wojtasik, w tym tygodniu uprawomocniła się decyzja, która uchyla wydane jeszcze w poprzedniej kadencji, przez ówczesnego włodarza, warunki zabudowy dla biogazowni. - Mieszkańcy mogą więc odetchnąć z ulgą. Zaplanowana na działkach obok cmentarza biogazownia, jest już przeszłością - komentuje D. Wojtasik.
Ludzie w bardzo dosadny sposób wyrażali swoje niezadowolenie
Przypomnijmy: cała sprawa ciągnęła się od roku 2013. Ówczesne władze wydały warunki zabudowy warszawskiemu inwestorowi, co otworzyło mu drogę do budowy biogazowni o mocy półmegawata w okolicach Szosy Bytomskiej. Budowa się jednak nie rozpoczęła, ponieważ w międzyczasie postanowił on zwiększyć planowaną moc do jednego megawata. To wiązało się oczywiście z rozpoczęciem kolejnej, nowej procedury. Nowe władze były już jednak przeciwne wspomnianej inwestycji, głównie za sprawą opinii samych mieszkańców, którzy bardzo mocno krytykowali plany budowy biogazowni. Ludzie w bardzo dosadny sposób wyrażali swoje niezadowolenie m.in. na specjalnym spotkaniu w tej sprawie (opisaliśmy to pod koniec ubiegłego roku w „GL”).
Mieszkańcy zebrali także setki podpisów, którymi sprzeciwiali się budowie. Wprost komentowali, że nikt wcześniej nie konsultował z nimi wspomnianych planów. Nowe władze wystąpiły więc do sądu o uchylenie wydanych przez poprzedniego burmistrza zgód. Decyzja, jak wspominała burmistrz, właśnie się uprawomocniła, a to oznacza, że inwestycja nie dojdzie do skutku.