P. Jaki zapowiedział twarde decyzje komisji ds. reprywatyzacji już w lipcu. - To strachy na Lachy
Z mec. Romanem Nowosielskim, adwokatem, b. sędzią Trybunału Stanu, rozmawia Łukasz Kłos.
Wiceminister Patryk Jaki, szef komisji ds. reprywatyzacji, zapowiada już na lipiec „twarde decyzje”. Dobre tempo, nie sądzi Pan?
Każde szybkie, sprawne i - przede wszystkim - rzetelne oraz zgodne z prawem rozstrzygnięcie sprawy jest dobre. Warto jednak pamiętać, że dobre tempo w tym przypadku nie do końca jest zasługą komisji.
A czyją?
W tych sprawach materiał dowodowy gromadzony był już wcześniej. Prawdopodobnie komisja nie musi tworzyć nowych dokumentów, prowadzić własnych ustaleń, tylko może bazować na tym, co warszawski ratusz w postępowaniach reprywatyzacyjnych dotąd ustalił. I wreszcie, na miejscu pana Jakiego nie byłbym takim optymistą i nie byłbym pewien „twardych decyzji” już w lipcu. Wszystko zależy od inicjatywy stron, bo przecież mogą one składać nowe wnioski dowodowe, wykraczające poza materiały, które zebrano dotychczas.
Czym właściwie jest ta komisja? To taki „sąd ponad sądem”?
Dla mnie to ciało powinno mieć jedno zasadnicze uprawnienie - możliwość złożenia wniosku o wznowienie postępowań. Natomiast nie powinno zastępować organów państwowych i tych trybów kontrolnych, jakie obecnie funkcjonują. Kompetencje, które komisja ma teraz, łamią prawo, bo wkraczają w zakres kompetencyjny innych organów państwowych i - przede wszystkim - sądów.
Niemniej jest jak jest. Komisja ma prawo - de facto - ponownie rozdysponować nieruchomości.
Ale te orzeczenia komisji nie wywołują skutków prawnych. To jest tylko robienie wrażenia.
Jak to? Przecież komisja dostała całe spectrum narzędzi, włącznie z prawem wydawania wiążących wytycznych dla urzędów.
Każda decyzja komisji może być zaskarżona do sądu administracyjnego - wojewódzkiego w I instancji i Naczelnego Sądu Administracyjnego w II. Należy pamiętać, że każde orzeczenie komisji może być poddane ocenie sądu, te zaś mają prawo kontrolować je także pod względem zgodności z konstytucją. Poza tym postępowanie sądowe przed I instancją trwa średnio dwa lata, a więc pierwsze decyzje komisji będą weryfikowane dopiero w nowej kadencji parlamentarnej. Stąd twierdzę, że politykom PiS chodzi wyłącznie o wywarcie wrażenia, a nie doprowadzenie do rzeczywistych rozstrzygnięć. To, co komisja może najrozsądniejszego zrobić już dziś, w ramach swoich uprawnień, to właśnie wnioskować o wznowienie zamkniętych postępowań. Reszta - jak na przykład grożenie wysokimi grzywnami urzędnikom czy wręcz prezydent stolicy - to strachy na Lachy.