Oznakowanie parkingu przy Biedronce jest niewyraźne
Nasz czytelnik zaparkował przed Biedronką przy ul. Lutosławskiego. Nie wykupił biletu pozwalającego na darmowy postój. Twierdzi, że znaki nie informowały o takim obowiązku.
Pan Andrzej zatrzymał się przy sklepie, by zrobić niewielkie zakupy. Jak twierdzi, wyszedł z niego już po paru minutach.
- Wsiadając do samochodu, zauważyłem pod wycieraczką coś, co było łudząco podobne do wezwania ze Strefy Płatnego Parkowania, ale nie wierzyłem, aby pod sklepem taka została wprowadzona - pisze w e-mailu nasz czytelnik.
- Czytając papierek, dowiedziałem się, że zaparkowałem na parkingu płatnym, niestrzeżonym. Okazało się, że przy wejściu do Biedronki jest z boku mała naklejka informująca o obowiązku pobrania biletu, jest też regulamin na ścianie, schowany za parkującymi samochodami, ale na wjeździe znaku nie ma.
Dodaje, że jest w stanie zrozumieć sens wprowadzenia opłat parkingowych, aby klienci sklepu mieli szansę na znalezienie wolnego miejsca, a co za tym idzie - chętnie przyjeżdżali na zakupy.
- Okazuje się jednak, że to tylko część założenia, druga część to okradanie klientów, bo inaczej tego nazwać nie można - uważa pan Andrzej. - Dzwoniąc na infolinię obsługi parkingu, dowiadujemy się, że "paragon za dokonane zakupy nie stanowi podstawy do anulowania opłaty dodatkowej" za parking, która wynosi 50 zł lub 80 zł, jeśli ktoś nie zdąży w terminie siedmiu dni.
Parking jest darmowy dla klientów sklepu do jednej godziny, ale po wcześniejszym odebraniu biletu.
- Można na drzwiach Biedronki zrobić wielki baner z reklamą, ale informacja o parkingu jest tylko w postaci małej naklejki. Regulamin schowany za samochodami, poza tym nie mam obowiązku czytania wszystkiego, co wisi na ścianach, a na wjeździe brak znaku informującego, że jest to parking płatny. W związku z tym, na jakiej podstawie nakładają państwo na mnie opłatę dodatkową? - zastanawia się słupszczanin. - Informuję, że nie zapłacę tej opłaty i poczekam na skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego.
Pan Andrzej o sprawie poinformował straż miejską, a ta przyznała mu rację.
- Na ten parking są dwa wjazdy i oba powinny być odpowiednio oznakowane. A jest tylko jeden - mówi Paweł Dyjas, komendant Straży Miejskiej w Słupsku.
- Co więcej, wysokość znaków jest niezgodna z przepisami, bo wiszą one zbyt nisko, czyli na wysokości półtora metra, a powinno być co najmniej pół metra wyżej. Dodatkowo Biedronka wyznaczyła parking w złych granicach, bo częściowo na działce miejskiej, której nie dzierżawi. Dlatego po interwencji mieszkańca wystąpiliśmy do przedstawicieli sieci z wnioskiem, by oznakowała tylko właściwy teren i by zrobiła to zgodnie z przepisami.