Otylia Jędrzejczak była specjalnym gościem, na otwarciu basenu miejskiego w Żarach. Przeprowadziła z dziećmi i młodzieżą trzy treningi.
Pani Otylio jak to się wszystko zaczęło? W wieku trzech lat siedziała pani nad brzegiem rzeki i stwierdziła: Będę pływaczką?
Nie, nie(śmiech). Mój tata był pięściarzem i moi rodzice od początku zakładali, że będę uprawiać jakiś sport. Stwierdzili, że sport wyrabia charakter, uczy wygrywać, ale także przegrywać. To podstawowe atuty sportu. W wieku sześciu lat zaprowadzili mnie na treningi gimnastyki, szermierki, tańca i pływania. Z tańca zrezygnowałam po pierwszych zajęciach tak samo jak z gimnastyki. Byłam po prostu za wysoka na uprawianie takich dyscyplin. Pozostałam przy szermierce, która uprawiałam dwa lata i pływaniu, które pozostało ze mną 25 lat. To wszystko działo się na Śląsku najpierw w Rudzie Śląskiej, gdzie się urodziłam a potem liceum w Krakowie i studia w Warszawie, potem w Soczi. Nie tylko pływałam, ale także się uczyłam. To bardzo waże, żeby nauka nie była spychana na dalszy plan.
Pani kariera była jak z bajki, zdobyła pani razem 28 medali w największych sportowych imprezach świata. Poza tym 150 medali mistrzostw Polski. Tylko pani wie ile to kosztowało wysiłku. Ile to było wyrzeczeń ?
Zależy jak się na to spojrzy, bo z jednej strony są to wyrzeczenia, no bo w jakimś sensie nie ma się normalnego dzieciństwa. Mniej się wychodzi na podwórko i spotyka z rówieśnikami, ponieważ ten czas przeznaczony jest na treningi i zawody. Z drugiej strony to ogromna przyjemność. Robić to się kocha, a poza tym daje możliwość poznania nowych miejsc i ludzi. Gdybym nie była sportowcem, to na pewno nie zwiedziłabym tylu egzotycznych i ciekawych krajów i nie poznałabym tylu fascynujących ludzi. Myślę, że nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w sporcie, bo przede wszystkim, to on wyrobił mi charakter i jemu zawdzięczam, to kim teraz jestem. Jeżeli nauczysz się przegrywać w sporcie, to łatwiej jest zaakceptować porażkę w życiu prywatnym. Tak samo jest z wygraną. Zwycięstwo rodzi mistrza.
Jest pani na „sportowej emeryturze”. Od dwóch lat nie uprawia pani wyczynowo pływania, ale ze sportem całkowicie się pani nie rozstała. Przyszedł czas na zajęcie się swoimi sprawami?
„Sportowa emerytura”(śmiech). Całkowicie się ze sportem nie rozstałam. Jestem wykładowcą na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Kształcę przyszłych nauczycieli wychowania fizycznego oraz trenerów. Piszę też doktorat, wiec myślę że sport będzie w moim życiu już zawsze.
Założyła pani fundację i pomaga dzieciom, skąd taki pomysł jak Otylia Swim Tour.
Projekt Otylia Swim Tour, działa na terenie całej Polski. Przeprowadzamy jednodniowe, bezpłatne treningi z dziećmi w wodzie i na lądzie. Oprócz ćwiczeń dla najmłodszych, przeprowadzamy wykłady dla trenerów i rodziców z psychologiem i dietetykiem. Wśród trenerów, którzy są zaangażowani w ten projekt, są medaliści mistrzostw Polski i Europy.
Czy to prawda, że do działalności charytatywnej zainspirowała panią książka „Oskar i pani Róża” Érica-Emmanuela Schmitta?
Dostałam tę książkę od pani psycholog, z którą współpracowałam i od początku uległam fascynacji tą lekturą. Zmotywowała mnie do ciężkiej pracy i obiecałam sobie, że jak zdobędę olimpijski medal, to go zlicytuję na jkiejś aukcji charytatywnej i tak się stało. Cieszę się, że teraz to lektura szkolna. Każdy powinien ją przeczytać. Pieknie jest w niej ukazany szacunek do życia i do tego co nas w życiu spotyka. Książka ta jednocześnie uczy pokory. Mnie nauczyła bardzo dużo i cieszę się, że po nią sięgnęłam.
Podoba się pani na naszym basenie? Nie jest to basen olimpijski, ale pływać chyba tutaj można?
To trzeci obiekt odkryty w otwarciu, którego uczestniczę. Myślę, że jest bardzo interesujący. To typowy kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy, przeznaczony dla rodzin z dziećmi, ale jak ktoś będzie chciał sobie popływać, to są 4 tory 25 metrowego basenu i to w zupełności wystarczy. dla ludzi, którzy trenują triathlon albo inne wytrzymałościowe sporty.