Otworzyć sklepy w niedziele do godziny 13
To kolejny pomysł na kompromis w sprawie zakazu handlu w te dni. Związkowiec: - Skoro mówimy o pomysłach, mam dużo lepszy. Naprawdę!
W programie TVN24 BiS Adam Abramowicz, poseł PiS, (niestety, nam nie udało się wczoraj z nim porozmawiać) zaproponował ograniczenie godzinowe zamiast całkowitego zakazu.
Ministerstwo pracy chce, żeby zakaz obowiązywał co drugą niedzielę.
Natomiast Abramowicz ma inny pomysł.
W każdą niedzielę markety byłyby czynne od rana do pewnej ustalonej godziny, np. 13. Zdaniem posła PiS, wtedy będzie ten sam efekt, a galerie handlowe byłyby bardziej zadowolone.
Pracownik ma wolne trzy niedziele w miesiącu
- Są różne pomysły na zakaz handlu w niedziele - komentuje Michał Seńczuk, prezes sieci Polomarket w Giebni koło Pakości. - Przyjmujemy te wszystkie informacje z dużym niepokojem. Oczywiście, Polacy by się przyzwyczaili, że tego dnia duże sklepy są zamknięte, choć lubią wtedy kupować, co wynika z badań. Jednak jeśli w tym czasie będą mieli w zasięgu produkty spożywcze, np. na stacjach benzynowych, to sieci stracą i na pewno oznacza to ich mniejsze zyski i zwolnienia pracowników.
Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”, podkreśla, że w niedziele i święta w marketach pracuje około miliona osób, z czego 800 tysięcy to kobiety, m.in. samotne. - W tym czasie ich dzieci wychowuje ulica i mamy takie sytuacje, jak w jednej z gdańskich szkół, w której doszło do brutalnego pobicia. Nastolatki biły pięściami, kopały po całym ciele i ciągnęły za włosy swoją koleżankę. Niedziela to powinien być czas tylko dla rodziny, skoro nie ma dla niej wolnej chwili w tygodniu.
Węgry wycofały się z zakazu handlu w niedziele, a jak jest w innych krajach?
Andrzej Faliński, specjalista ds. handlu detalicznego, mówi, że m.in. bogatych Niemców, Austriaków czy Szwajcarów stać na zamykanie sklepów w siódmym dniu tygodnia, ale nie Polski.
Faliński: - Niemcy mają pieniądze, by na weekendy wyjeżdżać, i chętnie to robią, co można zauważyć na ich autostradach w piątki po południu. To jest tradycja silnych związków zawodowych, które w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, gdy rządziła lewica, mocno walczyły o zakaz. Istniały małe sklepy, w których ludzie harowali od rana do wieczora, siedem dni w tygodniu. Soboty były wtedy pracujące. Niektórzy prawie w ogóle nie odpoczywali. Udało się wprowadzić dla nich wolną niedzielę i utrzymać ją do czasów korporacji. Jednak w Niemczech 80 procent handlu to biznes sieciowy. W Polsce zaś jest bardzo rozdrobniony i zamknięcie sklepów może go bardzo mocno osłabić.
A inne kraje?
I tak np.: w Norwegii w niedziele mogą być czynne stacje benzynowe, sklepy na dworcach kolejowych i turystyczne.
W Szwajcarii w niedziele otwarte są stacje benzynowe, sklepy na dworcach kolejowych i turystyczne.
Węgry: mniej o 3 tys. osób
W Austrii w niedziele mogą być czynne stacje benzynowe, sklepy na dworcach kolejowych i turystyczne.
We Francji nie ma zakazu dla stacji benzynowych, sklepów na dworcach kolejowych i turystycznych. W Wielkiej Brytanii i Chorwacji duże sklepy mogą być w niedziele otwarte kilka godzin, wyjątek: Szkocja. W Szwecji nie ma zakazu handlu w niedziele - zamykają tylko sklepy monopolowe.
W Belgii są otwarte tylko małe sklepy. W Rosji nie ma zakazu, podobnie jest we Włoszech. W Holandii niedzielny handel jest zakazany w niektórych gminach, w pozostałych nie ma ograniczeń.
Według źródeł - GUS, FOR, PwC, PRCH - w wyniku zakazu handlu w niedziele prognozuje się spadek zatrudnienia o 36,4 tys. osób, z czego 21,2 tys. w samym handlu. Pozostałe osoby mogą stracić pracę w usługach zależnych od handlu w niedziele, jak m.in. sprzątanie, ochrona, gastronomia i inne usługi w centrach handlowych. Na Węgrzech zakaz handlu w niedziele zwiększył bezrobocie. Po wprowadzeniu regulacji w marcu 2015 roku już w maju zatrudnienie w węgierskim sektorze handlowym było o 3 tys. osób niższe niż w lutym 2015 r.