Mały Kuba Barszczewicz dochodzi do siebie po skomplikowanej operacji serca w klinice w niemieckim Münster. Kilkugodzinny zabieg na otwartym sercu zakończył się sukcesem. Chłopiec, którego rodzice są z Torunia, w drugiej dobie po operacji został odłączony od aparatury wspomagającej oddychanie. Być może już wkrótce rodzina Barszczewiczów wróci do domu.
HLHS, bo z takim schorzeniem przed dwoma tygodniami na świat przyszedł Kuba Barszczewicz, to jedna z najbardziej złożonych wad serca. Dziecko rodzi się praktycznie bez połowy tego narządu i bez interwencji doświadczonych kardiochirurgów nie ma żadnych szans na przeżycie.
U małego Kuby wadę wykryto wcześnie, gdy był jeszcze w brzuchu mamy. Jego rodzice - Barbara i Mariusz - zdecydowali się szukać specjalistycznej pomocy za granicą. Tak trafili na klinikę w Münster w Niemczech oraz prof. Edwarda Malca, pracującego tam polskiego kardiochirurga.
W rekordowym tempie udało się zebrać gigantyczną kwotę - 350 tys. zł na poród i zabieg. Dziś mały Kubuś czuje się coraz lepiej, a jego rodzice oddychają z ulgą.
- Operacja Kubusia przebiegła pomyślnie i już w drugiej dobie po zabiegu nasz synek został odłączony od maszyny wspomagającej jego oddychanie - obecnie zarówno jego serce, jak i płuca pracują samodzielnie - cieszą się rodzice. - Kubuś utrzymuje duży apetyt sprzed operacji i chętnie spożywa pokarm mamy, który podawany jest doustnie, co również należy uznać za duży sukces.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień