Oto jak wysoko można poszybować pod skrzydłami Jarosława Gowina
Grzegorz Kądzielawski zamienił ważną posadę u wicepremiera na fotel w zarządzie Grupy Azoty. Doświadczenia w chemii nie ma. Jego działka w spółce to między innymi badania oraz rozwój.
Grzegorz Kądzielawski, lat 32. Doktor nauk prawnych. Były wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, radny sejmiku, do niedawna szef gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Gowina. Także szef biura parlamentarnego oraz asystent posłów, eurodeputowanego i senatora. Wykładowca akademicki. Od dziewięciu dni - wiceprezes Grupy Azoty. Potencjalny kandydat na prezydenta Tarnowa w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Tak w skrócie prezentuje się curriculum vitae osoby, która zrobiła jedną z najbardziej błyskotliwych karier w Tarnowie w ostatnich dziesięcioleciach. Beneficjent „Dobrej zmiany” czy ktoś, kto „ma papiery” do piastowania ważnych funkcji? Sprawdzamy.
Nosiło się najpierw teczki
Barbara Marianowska, Kazimierz Wiatr, Jacek Pilch, Adam Bielan, a nade wszystko Jarosław Gowin - oto chronologiczni patroni polityczni kariery Grzegorza Kądzielawskiego. Zakres obowiązków? Typowa orka asystenta. Na początek kserowanie dokumentów, pilnowanie kalendarza pryncypała, wysłuchiwanie żali „kochanych wyborców”. Równolegle kończone studia. Przy Gowinie rozwija skrzydła. Z jego rekomendacji w 2014 roku zostaje dyrektorem Klubu Parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy.
- Kumaty, komunikatywny, a przy okazji można było wypić u niego dobrą kawę - wspomina Wojciech Wybranowski, dziennikarz parlamentarny.
Po ostatnich wyborach „kop w górę”. Szef gabinetu politycznego wicepremiera, funkcja sekretarza generalnego Polski Razem Jarosława Gowina. Polityka z górnej półki.
Poczuł miętę do chemii
Wtorek, 20 czerwca. Grzegorz Kądzielawski zostaje mianowany wiceprezesem Grupy Azoty. Prestiżowa posada, pobory idące w kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Ta nominacja tylko dla mniej zorientowanych byłą kompletnym zaskoczeniem. - Jego nazwisko „chodziło na giełdzie”. Gowin mocno go promował. Mówiło się, że Grzesiek raczej zostanie szefem rady nadzorczej i przy okazji dalej utrzyma mocną pozycję w partii - mówi anonimowy rozmówca z sejmu.
Co może dziwić, awans Kądzielawskiego wprawił w niemałą konsternację tarnowskich działaczy PiS.
- Jestem zaskoczony nominacją dla pana Grzegorza Kądzielawskiego. Dowiedziałem się o niej z mediów - przyznaje prof. Włodzimierz Bernacki, szef struktur partii Jarosława Kaczyńskiego w okręgu. Z kolei dla Andrzeja Czerwińskiego (PO), byłego ministra skarbu w rządzie Ewy Kopacz, to przejaw uprawiania „Dojnej zmiany” i upychania politycznych zauszników w biznesie.
- Oto prawdziwa twarz Jarosława Gowina. Miałem go za państwowca. A tymczasem wciska swojego człowieka do spółki, by nabili sobie kasy - ocenia Czerwiński.
Paradoksalnie w sukurs Kądzielawskiemu przychodzą jego przeciwnicy polityczni.
- Czerwiński przesadza. Kądzielawski obronił doktorat z prawa i to z wyróżnieniem. Wiem to od jego promotorki. Jak na swój wiek ma olbrzymie doświadczenie. Widziałem jego CV. Robi wrażenie. Jest na fali wznoszącej - ripostuje Krzysztof Janik (SLD), były szef MSWiA, a dziś wykładowca kilku uczelni.
Od kolegów na prawicy Kądzielawski może liczyć ciepłe słowo. - Grzesiek to bardzo zdolny i pracowity człowiek. Poradzi sobie w Azotach. Jest dobry - mówi jednym tchem Piotr Sak (Solidarna Polska).
Celuje wyżej?
Wśród lokalnych polityków w Tarnowie spekuluje się głośno, że Grupa Azoty to tylko przystanek w karierze Grzegorza Kądzielawskiego. Od naszych informatorów słyszymy, że trwa właśnie zakulisowa walka o to, by został on wspólnym kandydatem prawicy w wyborach prezydenta Tarnowa. A te już w przyszłym roku. Sondujemy jego szanse na nominację. W biurze PiS słyszymy krótki komunikat.
- O ile mi wiadomo, pan Kądzielawski jest aktywistą Polski Razem. Tymczasem my, obok rozwiniętych struktur, mamy wielu działaczy, którzy byliby w stanie wygrać wybory prezydenckie w Tarnowie - mówi hardo prof. Bernacki.
Jak jednak wynika z naszych informacji, wewnętrzne ustalenia koalicyjne zakładają, że partii Gowina ma przypaść pięć miast prezydenckich w kraju i nie jest tajemnicą, że wicepremier na oku ma m.in. Tarnów.
- Na posiedzeniu sejmu do prezesa Kaczyńskiego podeszli dwaj wasi posłowie w sprawie kandydata na prezydenta Tarnowa. Jarosław miał rozłożyć ręce i powiedzieć im, że wszystko jest już ustalone - mówi informator w PiS.