W środę, 18 stycznia mija dokładnie rok, odkąd na ścianie przy drodze nr 94 w Olkuszu pojawił się ogromny napis „Wyjdziesz Monia za mnie”. Sebastian, który wpadł na tak nietypowy pomysł oświadczyn, usłyszał „tak”.
W październiku tego roku zakochani biorą ślub. - Wszystko jest już gotowe, tylko suknię muszę jeszcze kupić - mówi szczęśliwa narzeczona.
Sojusz przetrwa burze
Sebastiana Czerwińskiego fascynuje uliczna sztuka. Sam też zajmuje się jej tworzeniem, więc stwierdził, że będzie to dobry sposób na oświadczenie się.
Trzy noce pracował nad muralem. Najpierw trzeba było zrobić czarne tło, potem czerwone litery. Śnieg i mróz utrudniały zadanie.
„Razem pchamy ten sam wózek i wierzę, że nasz sojusz przetrwa każdą burzę”
-Pracowałem wtedy na drugą zmianę od godz. 14 do 22. Potem około godz. 23 szedłem malować i tak do ok. 2-3 nad ranem. Monika myślała, że śpię- zdradza Sebastian.
Udało mu się ukryć swoje dzieło, bo nie mieszkali razem. - Starałem się też, żebyśmy przez te trzy dni nie jeździli tędy autem - mówi. Wszystko miało być gotowe na 18 stycznia - taka data jest też elementem oświadczynowego graffiti. Na murze pojawił się cytat z utworu „Pomocna dłoń” muzyków Steel Banging oraz Ero, Siwers i Boba One - „Razem pchamy ten sam wózek i wierzę, że nasz sojusz przetrwa każdą burzę”. - Oboje słuchamy tej samej muzyki - wyjaśnia twórca muralu.
Oświadczyny na drodze
- 18 stycznia 2016 r. w naszą ósmą rocznicę znajomości jechaliśmy do Zakopanego. Niczego się nie domyślałam - wspomina Monika Karcz. - Podjechał po mnie samochodem, ruszyliśmy w drogę. Nagle ruch na drodze się zatrzymał, ja zdezorientowana spojrzałam w górę i zobaczyłam oświetlony z dwóch stron racami napis. Byłam w szoku. Sebastian wyszedł z samochodu, wziął kwiaty z bagażnika, klęknął na drodze i zapytał czy zostanę jego żonką- relacjonuje Monika.
W przygotowaniu niespodzianki Sebastianowi pomogli koledzy. Dwóch stało z racami przy graffiti, kolejnych dwóch jechało za nimi autem, żeby na czas oświadczyn zatrzymać się i zablokować ruch na drodze. Początkowo kierowcy zaczęli trąbić, ale kiedy zobaczyli, co się dzieje, robili zdjęcia, nagrywali całe wydarzenie.
- To było niesamowite. Całą drogę do Zakopanego płakałam ze szczęścia i nie mogłam uwierzyć w to wszystko - wspomina dziewczyna.
Pierwsza i jedyna miłość
On mówi na nią „Monia”, ona na niego „Sebcia”. Są nierozłączni. - Poznaliśmy się w 2004 r., kiedy mieliśmy po 11 lat, przez popularny kiedyś komunikator gadu-gadu - wspomina Monika.
Pierwszy raz zobaczyli się w kościele, ona była z koleżanką u spowiedzi. On wiedział, że tam będzie, przyszedł do kościoła i szukał jej wzrokiem.
- Nigdy nie zapomnę twarzy wystraszonego chłopca wpatrzonego we mnie. Minęliśmy się bez słowa, a po powrocie do domu czekała na mnie wiadomość „jesteś piękna" - śmieje się dziewczyna. Zostali „parą”. Po roku związek jednak się rozpadł, ale chodzili do jednej klasy w gimnazjum, utrzymując stosunki koleżeńskie. Cały czas mieli do siebie wielki sentyment. W ostatniej klasie doszli do wniosku, że nie potrafią bez siebie żyć. Potem była jedna klasa w liceum, te same studia, zawsze nierozłączni. I tak jest do dziś.
- Pierwsza dziecięca miłość okazała się tą jedyną. Jestem szczęśliwa - mówi Monika.