Trzeba mieć w sobie naprawdę dużą dawkę szaleństwa, by po naszpikowanym przeszkodami lodowym torze gnać na łyżwach z prędkością dochodzącą do 80 kilometrów na godzinę. 21-letni Łukasz Korzestański, student UMK i hokeista Nesty Mires Toruń, jest jedynym Polakiem, który w ekstremalnej dyscyplinie Ice Cross Downhill staje na podium.
Chodzi tu o rywalizację na najwyższym światowym poziomie. W marcu startujący w kategorii juniorów Łukasz Korzestański po raz kolejny w swojej karierze błysnął na odbywających się w kanadyjskim Edmonton finałowych zawodach cyklu Ice Cross Downhill. Musiał tam uznać jedynie wyższość czterokrotnego triumfatora tego cyklu - Fina Mirko Lahti. Drugie miejsce pozwoliło torunianinowi utrzymać trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata juniorów, co do tej pory jest największym osiągnięciem Polaków.
- Mam coraz większe szanse, by dogonić mojego głównego rywala. Jesteśmy w jednym wieku i w przyszłym sezonie będziemy się już ścigać w kategorii seniorów. Emocji na pewno nie zabraknie - zapowiada Łukasz Korzestański, nie ukrywając, że od adrenaliny jest po prostu uzależniony.
Hokej - to jest to!
Ekstremalne wyzwania pociągały go od zawsze. Gdy miał pięć lat, rodzice sprezentowali mu pierwsze rolki. Nie potrafił jeszcze dobrze na nich stanąć, a już wyrywał się do skoków i innych wymyślonych przez siebie karkołomnych figur. To właśnie wtedy rodzice po raz pierwszy poważnie zaniepokoili się o bezpieczeństwo syna. Chcieli, by jak najszybciej opanował sztukę jazdy na rolkach i na miesiąc zapisali go do... szkółki hokejowej. Dziś Łukasz wspomina, że gdy tylko wszedł na lód, zobaczył bramki i zorientował się, o co w tym wszystkim chodzi, natychmiast zakochał się hokeju. Nie było mowy, by po miesiącu opuścił lodowisko.
Szybko został zawodnikiem Sokołów Toruń. Hokejowi została podporządkowana także cała późniejsza edukacja. Najpierw była to klasa sportowa w szkole podstawowej, a później sportowe gimnazjum i liceum w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Toruniu. Tu dopiero się trenowało!
- Zajęcia na lodzie, później siłownia, rozciąganie i bieganie - wspomina Łukasz Korzestań-ski. - Do domu wracałem po godz. 20 kompletnie skonany. A trzeba było jeszcze odrobić lekcje, przygotować się do sprawdzianów. W weekendy też nie było wolnego, bo graliśmy mecze. Latem, gdy nie było lodu, moim drugim domem stawał się skatepark - ćwiczyłem skoki na rampach i zjazdy na poręczach.
Już po pierwszej klasie liceum Łukasz Korzestański wyjechał do Szwecji, gdzie grał w drużynach młodzieżowych. To - jak twierdzi - było bardzo rozwijające zetknięcie z hokejem na naprawdę wysokim poziomie, bo w tamtym czasie Szwecja mogła pochwalić się najlepszą ligą juniorską w Europie.
Niestety, pobyt za granicą zakończył się poważnym urazem kolana. Na szczęście udało się uniknąć operacji. Przez dwa miesiące torunianin nie tylko jednak nie mógł trenować, ale i chodzić. Pełną sprawność udało mu się odzyskać dopiero po długiej rehabilitacji. Nie chciał już jednak wracać do Szwecji, zdecydował się na podpisanie zawodowego kontraktu z KH GKS Katowice. I na Śląsku przeżył pierwszy hokejowy kryzys.
W dalszej częsci artykułu m.in. o olimpijskich planach Łukasza
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień