Oscary 2017 będą triumfem marzycieli
Nadchodzi wreszcie ta noc. Już w niedzielę zostaną rozdane Oscary. Faworytem jest „La La Land” - musical zdobył aż 14 nominacji. Po piętach depcze mu jednak dramat „Moonlight”.
W nadchodzącą niedzielę teatr Dolby Theatre na Hollywood Boulevard w Los Angeles jak co roku zapełni się największymi osobistościami ze świata kina. Po raz 89. zostaną bowiem rozdane nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, znane jako prestiżowe Oscary.
Aktorzy, reżyserzy i producenci przejdą czerwonym dywanem, wzdłuż którego koczować będą krzykliwi i rozentuzjazmowani paparazzi. Media zapełnią się zdjęciami gwiazd, ich emocjonalnymi wypowiedziami czy fragmentami gali, które najbardziej wzruszyły, rozśmieszyły lub zszokowały publiczność. Przez kilka następnych dni internauci będą dyskutować czy nagrody trafiły w właściwe ręce oraz lamentować, że ich faworyci wyszli z gali z niczym. Nie ma więc wątpliwości - mimo coraz głośniejszych głosów, że gala rozdania Oscarów jest nudna, a same nagrody często na wyrost, te wyróżnienia filmowe wciąż rozpalają wyobraźnię. A kto będzie triumfował w tym roku?
Musical czarnym koniem
Na tegorocznej gali, którą prowadzić będzie popularny komik i prezenter telewizyjny Jimmy Kimmel, najważniejsze będzie jedno pytanie: ile Oscarów zdobędzie „La La Land”. Musical Damiena Chazella to czarny koń ceremonii. Zdobył on aż 14 nominacji - najwięcej w historii razem z filmami „Wszystko o Ewie” z 1950 r. i „Titanic” z 1997 r. Jeśli „La La Land” zgarnie więcej niż 11 statuetek, pobije historyczny rekord. 11 Oscarów to granica, której nie przekroczył dotychczas żaden film, a tyle nagród otrzymały dotąd trzy obrazy: „Ben-Hur” z 1959 r., „Titanic” i „Władca Pierścieni: Powrót króla” z 2003 r.
Wiadomo jedno: musical z Emmą Stone i Ryanem Goslingiem z pewnością nie dostanie wszystkich 14 Oscarów. Powód? W kategorii „najlepsza piosenka” konkurują ze sobą dwa utwory z filmu: „City of Stars” i „Audition (The Fools Who Dream)”. Przyznawanie łączonych Oscarów jest rzadkie, ale jednak nie niemożliwe.
„La La Land” to historia o parze marzycieli, która musi stawić czoła rzeczywistości: Sebastianie, pianiście i miłośniku jazzu, który chce otworzyć klub jazzowy w świecie, w którym jazz staje się coraz bardziej passe, oraz Mii, kelnerce, która kocha stare Hollywood i marzy o karierze aktorki. Tłem ich marzeń staje się miejsce, które do marzycielskiej scenerii pasuje najbardziej - Los Angeles, Fabryka Snów. Zakochani w sobie Mia i Sebastian marzą, tańczą i śpiewają, ale mimo że film Chazella to musical czerpiący z tradycji i historii tego rozśpiewanego gatunku, „La La Land” nie pozbawione jest smutku. Jedni są tym filmem zachwyceni, inni uważają, że jest słaby i nie zasługuje na worek nagród. „Czy jakikolwiek inny film jest przeceniony aż tak, jak „La La Land?” - pyta w tytule artykułu „Vogue”, a niektórzy widzowie twierdzą, że aktorzy nie umieją śpiewać, do tego sam film zdobywa tyle wyróżnień tylko dlatego, że płynie na fali tęsknoty za „starymi, dobrymi czasami”.
Co by nie mówić, „La La Land” nie miało sobie równych przez cały sezon nagród. Rekordowe siedem Złotych Globów czy pięć statuetek BAFTA (nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej) na 11 nominacji to tylko niektóre z oceanu nagród, jaki przypadł w udziale Chazellowi (docenionego już m.in. za film „Whiplash”) i całej ekipie. Trudno pomyśleć, że jakikolwiek inny film w tym roku może zdeklasować „La La Land” w kategoriach „najlepsza muzyka”, „najlepsza piosenka” czy „najlepsze zdjęcia”, a to, że to musical o marzycielach zdobędzie Oscara za najlepszy film wieszczą media: „Vanity Fair” czy „Entertainment Weekly” i bukmacherzy.
Zdaniem firmy bukmacherskiej Unibet „La La Land” zdobędzie nagrody m.in. w tak ważnych kategoriach, jak „najlepszy film”, „najlepsza aktorka pierwszoplanowa” (Emma Stone) i „najlepszy reżyser”. - „La La Land”zdecydowanie dystansuje swoich rywali w kategorii „najlepszy film” z szansami na zwycięstwo określonymi na blisko 93 proc. - szacuje Unibet. Jak zauważa „Vanity Fair”, przegrana „La La Land” w najważniejszej kategorii wieczoru będzie zaskoczeniem. Wydaje się , że Hollywood niczego nie kocha bardziej, jak musicali i filmów o Fabryce Snów. Do tego film oferuje w dzisiejszych, trudnych czasach coś nie do przecenienia: eskapizm.
„La La Land” zagrożony?
„La La Land” najprawdopodobniej zdominuje tegoroczną galę i niespodzianek nie będzie, nie można jednak zapominać, że musical Chazella ma mocną konkurencję. Po osiem nominacji zdobyły: „Moonlight”, dramat o poszukiwaniu własnej tożsamości przez czarnoskórego chłopaka z Miami oraz film science fiction „Nowy początek”, w którym nie ma walki Amerykanów z kosmitami, ale dla odmiany są… lingwiści próbujący się z nimi porozumieć. Z kolei po sześć nominacji zgarnęły: „Przełęcz ocalonych” - film o żołnierzu II wojny światowej, który ze względów religijnych odmawia korzystania na froncie z broni, a zarazem powrót do Hollywood syna marnotrawnego Mela Gibsona (Australijczyk został nominowany również za reżyserię); „Lion. Powrót do domu”, czyli poruszająca, prawdziwa opowieść adoptowanego przez Australijczyków Hindusa, który po 25 latach postanawia odnaleźć swoją biologiczną rodzinę i „Manchester by the Sea”, kameralny dramat o zmagającym się z traumą po tragedii z przeszłości mężczyźnie, który po śmierci brata musi zająć się jego nastoletnim synem. Cztery nominacje mają: osadzona w latach 50. rodzinna opowieść „Fences” w reżyserii Denzela Washingtona i dziejący się w Teksasie kryminał „Aż do piekła” (oba filmy mają po cztery nominacje), a trzy szanse na statuetki mają „Ukryte działania” - prawdziwa historię czarnych kobiet naukowców, które w latach 60. pracują w NASA i stawiają czoła rasowym uprzedzeniom.
Filmem, który może zagrozić „La La Land” najbardziej jest „Moonlight” Barry’ego Jenkinsa - adaptacja sztuki „In Moonlight Black Boys Look Blue” Tarella Alvina McCraneya. Niektórzy krytycy nie wahają się określić obrazu mianem arcydzieła. Richard Brody, recenzent „The New Yorker”, pisze, że to „Moonlight” będzie wielkim zwycięzcą, ponieważ „to zdecydowanie najlepszy film na liście [nominowanych] i najlepszy film, który powstał w tym roku”. Zdaniem Brody’ego nie bez znaczenia będzie jednak fakt, że film opowiada o czarnoskórym homoseksualiście z nizin społecznych, ponieważ „nowy amerykański reżim polityczny jest jawnie rasistowski, homofobiczny i plutokratyczny, a wielu ludzi Hollywood, tak jak wielu ludzi wszędzie indziej, jest tym zniesmaczonych i rozzłoszczonych”. Rasa nie jest jednak głównym tematem przejmującego i symbolicznego „Moonlight”, który jest uniwersalną opowieścią o poszukiwaniu tożsamości przez jednostkę, która czuje się wyobcowana. „To nie jest polityczny elaborat, ale współczesne wydarzenia przetwarzają jego symboliczne znaczenie” - zauważa jednak recenzent „The New Yorkera”.
Wydaje się, że jeśli jakiś film ma dostać Oscara za najlepszy obraz roku to będzie to „La La Land” lub „Moonlight”. Niektórzy jednak twierdzą, że statuetka powinna dostać się w ręce producentów „Fences” - adaptacji nagrodzonej Pulitzerem sztuki Augusta Wilsona pod tym samym tytułem. Film przedstawia skomplikowane relacje łączące członków czarnoskórej rodziny żyjącej w latach 50. w Pittsburghu. „The Guardian” twierdzi, że to film z Washingtonem i Violą Davis w rolach głównych powinien zostać obrazem roku, ponieważ jest „prawdziwy, śmiały i zasługuje na docenienie”.
Bukmacherzy z Unibet nie dają „Fences” dużych szans - film uplasował się na szóstej pozycji przy kursie 100/1. Ich zdaniem jeśli główna nagroda nie powędruje w ręce Chazella, to drugim prawdopodobnym wygranym będzieJenkins z „Moonlight” (13/2). Jako trzeci film typują „Ukryte działania”, a czwarty - „Manchester by the Sea”.
Affleck kontra Washington
Film filmem, ale bukmacherzy i media żyją także nominacjami aktorskimi. Opinia publiczna ma swoich faworytów, nie można jedak stwierdzić, że Oscary powędrują do konkretnych aktorów pierwszoplanowych, co można było śmiało powiedzieć w ub. roku, kiedy praktycznie każdy wiedział, że Brie Larson zostanie nagrodzona za „Pokój”, a Leonardo DiCaprio za „Zjawę”.
O miano najlepszej aktorki rywalizują Emma Stone za „La La Land”, Natalie Portman za „Jackie”, oscarowa weteranka Meryl Streep (która ma na koncie 20 nominacji) za „Boską Florence”, Ruth Negga za „Loving” oraz „Elle Huppert”, nagrodzona już Złotym Globem za rolę we francuskim filmie „Elle”. Unibet nie ma wątpliwości - wygra Stone, która za kreację wrażliwej i ambitnej Mii otrzymała już Złoty Glob, BAFTĘ, Puchar Volpi na festiwalu w Wenecji czy SAG (Nagrodę Gildii Aktorów Ekranowych). Unibet określa szanse 28-latki na zwycięstwo aż 95 procent. Stone, która po raz pierwszy była nominowana do Oscara w 2015 r. za film „Birdman”, jest także typowana na faworytkę m.in. przez „Vanity Fair” czy „Variety”.
Mimo że wydaje się, że rudowłosa Emma, uznawana za jedną z najsympatyczniejszych gwiazd show-biznesu, ma Oscara w kieszeni, zagrozić mogą jej Portman i Huppert. Ta pierwsza olśniewa jako była Pierwsza Dama Jackie Kennedy, która w filmie Pablo Larraina mierzy się z żałobą po zabójstwie męża, prezydenta Johna Kennedy’ego. Ta druga zachwyca i szokuje w thrillerze psychologicznym „Elle”, w którym gra kobietę, która stawia czoła swojemu oprawcy. Holenderski reżyser Paul Verhoeven początkowo oferował rolę Michèle Leblanc innym aktorkom: Marion Cottilard, Nicole Kidman, Diane Lane czy Sharon Stone, jednak żadna nie chciała podjąć tak ekstremalnej kreacji.
Jeśli chodzi o pierwszoplanowego aktora, tutaj wytypowanie zwycięzcy w ogóle nie jest proste. Głosy wahają się pomiędzy Caseyem Affleckiem, bratem Bena, który w „Manchester by the Sea” zagrał przejmującą rolę mężczyzny borykającego się z osobistą traumą i zmuszonego zaopiekować się bratankiem po śmierci swojego brata, a Denzelem Washingtonem, który w Fences” wcielił się w głowę rodziny, byłego przestępcę i niespełnioną gwiazdę baseballu, ojca, który ma napięte relacje z synem. Affleck został już wyróżniony Złotym Globem i BAFTĄ, ale Washington otrzymał nagrodę SAG, którą uważa się za najlepszą oscarową prognozę. Na Washingtona, aktorskiego weterana i dwukrotnego laureata Oscarów (nominowany jest siódmy raz), stawiają m.in. krytycy z „Empire”, „The New Yorkera” czy „Entertainment Weekly”, na Caseya Afflecka, który dotąd był w cieniu starszego, bardziej znanego brata - „Vanity Fair” i bukmacherzy. Zdaniem Unibetu szanse Afflecka wynoszą 65 proc., a Washingtona 43.
W grze wciąż jest również Ryan Gosling za „La La Land”. Jego zwycięstwo jest znacznie bardziej nieprawdopodobne, ale możliwe, zwłaszcza jeśli musical będzie po kolei zdobywał wszystkie nagrody wieczoru. O zwycięstwie nie mają jednak raczej co marzyć Andrew Garfield i Viggo Mortensen, którzy dali aktorski popis w odpowiednio „Przęłęczy ocalonych” i „Captain Fantastic”.
Żadnych wątpliwości nie ma w przypadku drugoplanowej roli kobiecej. Tutaj niemal pewną zwyciężczynią jest Viola Davis, która zachwyciła widzów i krytyków swoją rolą w „Fences”. Czarnoskóra aktorka gromadzi za swoją kreację wszystkie nagrody po kolei, do tego jest już nominowana do Oscara trzeci raz (wyróżniono ją wcześniej za „Wątpliwość” i „Służące”), jednak nigdy statuetki nie zdobyła. Zaszkodzić Davis może tylko jedno - nieukrywanie, że marzy o Oscarze. W takich przypadkach Amerykańska Akademia Filmowa lubi bowiem dać artyście prztyczka w nos i dać nagrodę komuś innemu. Unibet daje Davis aż 98 proc. szans na wygraną i pokonanie swoich rywalek: Michelle Williams („Manchester by the Sea”), Octavii Spencer („Ukryte działania”), Naomie Harris („Moonlight”) i Nicole Kidman („Lion. Powrót do domu”).
Ciekawiej jest w przypadku drugoplanowej nagrody męskiej. W tej kategorii o nagrodę walczą Mahershala Ali za „Moonlight”, Dev Patel („Lion. Powrót do domu”), Michael Shannon („Zwierzęta nocy”), 20-letni Lucas Hedges („Manchester by the Sea”) i Jeff Bridges („Aż do piekła”). Nie można sugerować się werdyktem Złotych Globów, ponieważ laureat tamtej nagrody w tej kategorii, Aaron Taylor-Johnson za „Zwierzęta nocy” został nieoczekiwanie pominięty przez Akademię. W przewidywaniach krytyków prowadzi Ali, który w „Moonlight” zagrał małą, lecz znaczącą rolę. Unibet daje mu 90 proc. szans na triumf, do tego aktor dostał nagrodę SAG. Jednak koło nosa przeszła mu brytyjska BAFTA, która powędrowała w ręce Deva Patela. Jeśli ktoś ma zagrozić gwieździe „Moonlight”, to właśnie ten Brytyjczyk pochodzący z Indii, który dzięki roli w „Lionie” wszedł do pierwszej ligi aktorów.
Nic nie pobije „Zwierzogrodu”
Kluczową kategorią jest też najlepszy reżyser. Wszystko wskazuje, że nagroda powędruje do ojca „La La Land”, 32-letniego Chazella. To on triumfował na gali Złotych Globów czy BAFTA, on jest typowany przez bukmacherów, którzy dają mu 96 proc. szansy na zwycięstwo. Złota statuetka będzie dla Chazella ukoronowaniem jego wysiłków, filmowiec walczył w Hollywood o zrealizowanie swojego scenariusza do „La La Land” przez siedem lat. Pomógł mu w tym przebój „Whiplash”, który w 2015 r. otrzymał trzy Oscary. Sukces filmu sprawił, że Chazelle ma już tak naprawdę w Krainie Snów wolną rękę, jednak to „La La Land” wywindowało go do reżyserskiej pierwszej ligi. Filmowiec może wygrać m.in. z Melem Gibsonem, który „Przełęczą ocalonych” wraca do Hollywood po latach niełaski po rasistowskich skandalach i pobiciu partnerki.
Chazelle ma również szansę na statuetkę w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny. Tutaj „La La Land” nie jest jednak faworytem i może oddać palmę pierwszeństwa „Manchester by the Sea” czy „Lobsterowi” Greka Yorgosa Lanthimosa - dramatowi osadzonemu w dystopijnej przyszłości, w której ludzie, którzy w ciągu 45 dni nie dobiorą się w pary, są zamieniani w zwierzęta. Jeśli chodzi o najlepszy scenariusz adaptowany faworytem jest „Moonlight”, chociaż zagrozić mogą mu „Ukryte działania” czy „Nowy początek”. Nic jednak nie zagraża faworytowi w innej kategorii - „pełnometrażowy film animowany”. O kolejnego Oscara wzbogaci się na pewno wytwórnia Walt Disney, która w ubiegłym roku wyprodukowała przebojowy, błyskotliwy „Zwierzogród”. Rywalem Disneya może być tylko ... Disney. O Oscara rywalizuje bowiem także drugi ubiegłoroczny hit wytwórni „Vaiana: Skarb Oceanu”.
Nie można również zapominać o kategorii najlepszy film obcojęzyczny, w której niestety nie ma polskiego tytułu („Powidoki” Andrzeja Wajdy nie zaklasyfikowały się do głównego konkursu). Największe szanse ma niemiecka absurdalna komedia „Toni Erdmann” Maren Ade. Film zmierzy się z „Mężczyzną imieniem Ove” (Szwecja), „Under Sandet” (Dania), „Klientem” (Iran) oraz „Tanną” (Australia).
Niedzielna gala będzie też muzyczną ucztą. Nominowane piosenki zaśpiewają gwiazdy współczesnej muzyki. John Legend, który grał w „La La Land”, wykona dwa utwory z musicalu, a Justin Timberlake zaśpiewa „Can’t Stop the Feeling” z animacji „Trolle”. Twórca musicalu „Hamilton” Lin Manuel Miranda wraz z 16-letnią Auli’i Cravalho zaśpiewają hit z „Moany”, „How Far I’ll Go”, a Sting zaprezentuje „The Empty Chair” z dokumentu „Jim”.