W soboty w Janiej Górze pachnie chlebem, który odmienił życie mieszkańców tej wsi.
Lokalnej liderce Danucie Megger z Janiej Góry pod Świekatowem (powiat świecki) utkwił w pamięci widok chłopca przyciskającego przez sen „ich” bochenek chleba. Po kilkugodzinnej zabawie połączonej ze zwiedzaniem wsi zmęczony przedszkolak od razu zasnął w autobusie. Tuląc bochenek chleba.
Od kilku lat Jania Góra jest chlebową wioską tematyczną. Mieszkańcy zbudowali piec chlebowy, wytyczyli trasę spacerową przez wieś, przebierają się i oprowadzają gości. Promują nie tylko swoją miejscowość, ale także gminę i region.
Danuta Megger (nauczycielka, radna, liderka) wymyśliła, że Jania Góra zamieni się w wioskę chlebową. Przekonała mieszkańców, żeby zaangażowali się w projekt.
Co sobotę (od kwietnia do października) pieką chleb pszenno-żytni na zakwasie. Podczas warsztatów można się tego od nich nauczyć. Na Festiwal chleba w Janiej Górze (10 września) szykuje się dobra zabawa.
Przyjeżdżają do nich przedszkolaki i seniorzy, także ci, którzy chcą u siebie zorganizować wioskę tematyczną.
Wycieczki muszą przyjeżdżać punktualnie, bo czeka już gotowe ciasto do chleba. Pobyt rozpoczynają warsztaty pieczenia chleba. Każdy wyrabia własny chleb. Po godzinie, kiedy wyrośnie, trafia do pieca. Następnie gości czeka ścieżka dydaktyczna „Stracha pokonamy, chleba nie oddamy”. Wymyślili, że we wsi grasuje straszydło Luppo.
W ramach warsztatów rękodzieła każdy może przygotować swojego stracha. Z tymi strachami wiąże się jeszcze inna historia. Wymyślili, że przy każdym domu stanie strach na wróble, którego coraz trudniej spotkać na polach. I stoją. A jeden był tak „diabelski”, ze nawet ksiądz proboszcz nawoływał, że wieś chce diabła do siebie zaprosić. I musieli go przerobić.
Na pierwszej stacji gospodyni pokazuje gościom, jak się kiedyś siało (z płachty), kosiło (sierpem lub kosą) i młóciło (cepem) zboże. Na kolejnych stacjach należy zebrać wszystkie produkty do pieczenia chleba. Strażnik - gospodarz da zboże, strażnik soli - wiadomo. Później strażnik zakwasu (przebrany za stracha) poprosi o jego posmakowanie. Młynarz zachęci do zmielenie mąki, strażnik wody pokaże, jak się kiedyś nosiło wodę, strażnik ognia sprawdza zebrane produkty i zaprasza do pieczenia podpłomyków.
- Zawsze bałam się, że przyjedzie wycieczka i zabraknie któregoś ze strażników - mówi Danuta. - Dlatego każdy zna rolę każdego.
Trudno jest zmienić mentalność ludzi. Im się udało. Nagle mężowie musieli pogodzić się z tym, że nie ma obiadu, bo do wsi przyjeżdża wycieczka i trzeba ją oprowadzić.
- Zmiana mentalności jest wartością dodana do wioski tematycznej - zauważa Danuta.
Kobiety uwierzyły, że nie muszą siedzieć tylko przy garach. Mogą wyjść, iść do ludzi z podniesioną głową. Niektórym paniom, zaangażowanym wcześniej w projekt, udało się później znaleźć pracę.
- Nie wiem, skąd się ludzie schodzą, ale kiedy patrzę, jak wszystko gra, to jestem zdumiony - przyznaje Grzegorz. - To fenomen naszej wsi.
Na domach w Janiej Górze wiszą drewniane tabliczki ze słowem „chleb” w różnych językach świata. Na początku zrobili 50 tabliczek. A kiedy zaczęli je rozdawać, rozeszły się szybko i ci, co nie dostali, mieli pretensje. Dorobili następne pięćdziesiąt sztuk. Wtedy przekonali się, że mieszkańcy są zainteresowani tym, co robią.
W następnym roku wymyślili konkurs na stracha na wróble. Porobili tak piękne strachy, że stanęły w ogrodach przy domach. Danuta: - Wydawać by się mogło, że strachy na wróble to takie nic. A tu ludzie przyjeżdżają do wsi i z uśmiechem robią zdjęcia. Ludzie poczuli się cząstką wioski tematycznej.
Kiedy następnego roku ogłosili konkurs na najwyższe słoneczniki, to cała wioska była ich pełna. Zadziałało. Poczuli się społecznością. Wiedzieli, że od każdego z nich zależy sukces bądź porażką projektu.
Już naukowcy pytali tu już, dlaczego nie robią festynu chlebowego, a festiwal?
A dlaczego nie?
Chleb wypieczony z dobrych składników zachowa świeżość nawet przez tydzień (źródło: Agencja TVN/x-news)