Orły Cieślaka chcą tylko złota
W piątek, 29 lipca, baraż, który wyłoni ostatniego finalistę DPŚ, a jutro batalia o medale. Polacy są faworytami, ale tor w Manchesterze to zagadla nie tylko dla nas.
Drużynowy Puchar Świata dobiega końca, a zatem najlepsze dopiero przed nami. Eliminacje wyłoniły dwa zespoły, które są już pewne występu w finale. W duńskim Vojens zwyciężyła Polska, której awans ważył się do ostatniego biegu. Wpływ na to miały m.in. wykluczenia gorzowianina Bartosza Zmarzlika i wrocławianina Macieja Janowskiego, dzięki czemu rywale odrobili do „Orłów” sporo punktów. Kropkę nad „i” postawił ostatecznie Patryk Dudek z Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra i nasi mogli świętować zasłużony awans, wyprzedzając Danię, Rosję i Czechy.
We wtorek do biało-czerwonych dołączyli Szwedzi, którzy wręcz zdeklasowali konkurencję w Vastervik. Gospodarze zostawili w pobitym polu Australię, Stany Zjednoczone i Niemcy. Pewny triumf „Trzech Koron” zasiał ziarno niepewności wśród naszych kibiców, ponieważ wszyscy Skandynawowie pojechali na równym poziomie. Jeśli powtórzą to w finale, to są w stanie obronić mistrzostwo świata, które niespodziewanie zdobyli rok temu. Trzecia drużyna, która nie musi się martwić o udział w finale, to Wielka Brytania. Pogrążeni od kilku lat w kryzysie „Synowie Albionu” mają tak naprawdę tylko jednego wartościowego zawodnika: dwukrotnego indywidualnego mistrza świata Taia Woffindena. Raczej nie będzie miał on wystarczającego wsparcia kolegów, bo trudno liczyć, że Daniel King, Craig Cook i Robert Lambert będą w każdym wyścigu równorzędnymi rywalami dla reszty uczestników. Brytyjczycy, choć finał odbędzie się w Manchesterze, nie mają nawet atutu własnego toru. Nowy obiekt, na którym odbyło się już sporo imprez, jest jak na angielskie warunki dość długi (ma 350 m), a przecież gospodarze preferują dużo krótsze.
Jeśli więc nie Anglicy, to kto może pokrzyżować plany Polakom i Szwedom? Wydaje się, że najgroźniejszy przeciwnik dołączy z dzisiejszego barażu. Jego obsada jest godna finału, bo zobaczymy w nim Rosjan, Duńczyków, Australijczyków i Amerykanów. Wprawdzie ci ostatni, podobnie jak Brytyjczycy, mogą liczyć praktycznie tylko na Grega Hancocka, ale pozostali z pewnością będą walczyli ze sobą zażarcie.
Faworytem jest „Sborna”, która nareszcie po wielu latach ma wystąpić w najsilniejszym składzie. Tyle tylko, że kilkanaście dni temu kontuzji ręki doznał Grigorij Łaguta. „Griszy” zabrakło już w półfinale i jeśli okaże się, że wciąż nie jest zdolny do jazdy, to notowania jego rodaków mocno spadną. Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta to stanowczo zbyt mało, by postawić się np. Australii. Ta jednak ma podobny problem, bo brakuje jej czwartego punktującego na wysokim poziomie.
Wszystko zatem wskazuje, że najwięcej szans mają Duńczycy, którzy zawiedli swoich kibiców w Vojens. Okazało się, że bez Nickiego Pedersena tej ekipie brakuje pazura, ale teraz Niels Kristian Iversen i spółka będą mocno zdeterminowani. Do tego wszystkiego spokojnie podchodzą Polacy. Jeden z najmłodszych naszych zespołów w historii pojedzie w zmienionym składzie w porównaniu do tego z półfinału. Maciej Janowski, który był najsłabszym ogniwem, w poniedziałek został zastąpiony Krzysztofem Kasprzakiem. Doświadczony zawodnik Stali Gorzów ma być lekiem na nieznajomość toru w Manchesterze, ponieważ jako jedyny z reprezentacji Polski miał okazję go poznać.
- Trening odbędzie się dopiero w dniu zawodów, kilka godzin przed finałem, dlatego niewiele będzie czasu na wymianę spostrzeżeń. Dlatego liczę na obycie Krzyśka - uzasadnił wybór trener naszej kadry Marek Cieślak, który oprócz „Kaspera” postawił na Bartosza Zmarzlika ze Stali, duet zielonogórzan Patryka Dudka i Krystiana Pieszczka oraz Piotra Pawlickiego z Fogo Unii Leszno. Oby spełnili oni sen o złocie...
Transmisja na żywo piątkowego barażu w Canal Plus Sport 2 od godz. 19.30, o tej samej godzinie początek sobotniego finału w Canal Plus.