Orkiestra mnie porwała i wciąż niesie dalej
Lechosław Fechner z Żagania ma 72 lata. Jest najstarszym i najwierniejszym wolontariuszem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie opuszcza żadnego finału.
Kiedy pan postanowił zostać wolontariuszem?
Prawie od początku, odkąd zaczęła grać WOŚP. Jestem wolontariuszem, ale też oczywiście sam wrzucam pieniądze do puszki. Tak jest co roku.
Czy nie lepiej byłoby odpoczywać w domu?
Nie, nie wolno siedzieć w domu i niczym się nie interesować. Gdy dowiedziałem się, jaka idea przyświeca WOŚP, postanowiłem się zaangażować. Bo to organizacja, która robi masę wspaniałych rzeczy dla ludzi i wyzwala pozytywną energię. Dałem się jej porwać i niesie mnie do dzisiaj. Uważam, że kwestując na ulicach spełniam swój obowiązek. Nie wyobrażam sobie, żeby się nie włączyć.
Co najbardziej panu się podoba w WOŚP?
Że wchodzi tam, gdzie nasze państwo zawodzi. Bo przecież bez akcji WOŚP wiele szpitali by nie miało dobrego sprzętu medycznego.
Wiadomo od lat, że na służbę zdrowia ciągle brakuje pieniędzy.
Bez działania WOŚP byłoby znacznie gorzej.
Zbieramy pieniądze na oddziały pediatryczne i geriatryczne. A to przecież dotyczy każdego z nas. I najmłodszych i najstarszych.
Czy ludzie chętnie wspomagają Orkiestrę?
Tak. Oczywiście nie wszyscy, ale nie ma powodów do narzekań. Ludzie wiedzą, jakie to jest ważne, bo pewnie albo sami, albo ich bliscy korzystali z leczenia i na oddziałach widzieli sprzęt z serduszkami. Można go zobaczyć praktycznie w każdym szpitalu.
Również w naszym.
Bez tego zrywu to by nie było możliwe.
Czy w przyszłości będzie pan dalej wolontariuszem WOŚP?
Z całą pewnością. O ile tylko zdrowie mi na to pozwoli, to będę kwestował do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej.