Opustoszeją sierocińce? Efekt 500 plus
Choć rodzice jeszcze tłumnie nie zabiegają o powrót maluchów do rodzinnych domów, to w placówkach opiekuńczych twierdzą, że to kwestia czasu.
- Już zdarzyły się pojedyncze przypadki rodziców, którzy przychodzili do nas z pytaniami o to, czy gdyby zabrali dzieci, dostaliby po 500 złotych - przyznaje Iwona Rusoń z Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Wydrznie (pow. grudziądzki), gdzie przebywa 32 podopiecznych.
Nawet bezdomni chcą „powrotu” dzieci...
Podobne spostrzeżenia ma Dorota Wilczura, dyrektor włocławskiego Malucha: - Zauważyliśmy bardzo duże zainteresowanie rodziców biologicznych, którzy myślą o sprowadzeniu dzieci, także tych niepełnosprawnych, do rodzinnych domów - mówi dyrektorka. - W porównaniu do lat poprzednich jest ono dwukrotnie większe!
We włocławskim sądzie jest już złożonych kilkanaście wniosków. Wśród nich są rodziny wielodzietne i takie z problemami, np. bezdomne.
Czy biologicznym rodzicom chodzi faktycznie o miłość do swoich pociech, czy jednak do... pieniędzy? - Zdecydowanie przemawia za tym wątek finansowy - bez chwili zawahania odpowiada Iwona Rusoń.
Nie taka łatwa droga, by zabrać malucha do domu
W chojnickim Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie na razie nie ma sygnałów od rodziców, by zamierzali upominać się o swoje pociechy, które trafiły do rodzin zastępczych.
- Problem polega chyba na tym, żeby w ogóle chciały cokolwiek zrobić - wzdycha Andrzej Gąsiorowski, dyrektor PCPR w Chojnicach.
Jednocześnie podkreśla, że to nie takie proste odebrać dziecko z placówki. - Rodzice przede wszystkim muszą się wykazać określonym sposobem postępowania. Badana jest ich więź z dzieckiem, która następnie podlega weryfikacji. Nie może być „papierowa” - tłumaczy Andrzej Gąsiorowski.
Interes finansowy dorosłych, a nie dobro dziecka przebywającego w placówce również zauważa Maria Janowska, dyrektor Centrum Pomocy Dziecku w Grudziądzu: - Na razie nie zauważyliśmy bardziej zintensyfikowanych działań ze strony rodziców, ale nie wykluczamy, że się pojawią. Co więcej, spodziewamy się tego. To tylko kwestia czasu - twierdzi Maria Janowska.
Podobne spostrzeżenia ma także Romuald Jaskólski, dyrektor Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Inowrocławiu: - U nas takiego trendu jeszcze nie obserwujemy, ale niewykluczone, że niebawem się pojawi.
I zaznacza: - Nagła i niespodziewana, w związku z programem 500 plus, miłość rodziców do swoich dzieci, przebywających w placówkach opiekuńczych, nie ma jednak w tym wypadku decydującego znaczenia.
- O przywróceniu władzy rodzicielskiej decyduje przecież sąd - kwituje Romuald Jaskólski.
Z takim „zjawiskiem” nie spotkał się Adam Joppek, który od dwóch lat prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Bydgoszczy: - Nie ma teraz i wcześniej też nie było żadnego zainteresowania dziećmi, które u nas przebywają, ze strony ich biologicznych rodziców.
Wielkiego szturmu dorosłych, chcących nagle odzyskać dzieci, nie zauważyli także dyrektorzy m.in. Domu Dziecka „Młody Las” w Toruniu czy Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych.
Sędziowie rodzinni czuwają
- Na obecnym etapie trudno ocenić, czy uruchomienie programu 500 plus wpłynie pozytywnie, czy negatywnie na postawę rodziców małoletnich dzieci umieszczonych w placówkach czy rodzinach zastępczych - mówi Ewa Ważny, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. - Mając na uwadze dobro dziecka, każdą sprawę sąd będzie wnikliwie badał.
Jak dodaje sędzia Ewa Ważny, w praktyce sędziowie rodzinni dość często spotykają się ze zdecydowaną odmową dzieci powrotu do rodziny z uwagi na dotychczasowe traumatyczne przeżycia i zaniedbania rodziców.
Współpraca: (JM, EM, ZP, JK)