Opozycyjni buntownicy z Krakowa
Terrorystyczna grupa krakowska - tak nazywał Jerzy Urban młodych działaczy opozycji z Krakowa. Wśród nich byli między innymi Rokita, Sienkiewicz czy Miodowicz.
Podczas transmitowanej w telewizji konferencji prasowej rzecznik komunistycznego rządu Jerzy Urban nie miał żadnych wątpliwości - działaczy Federacji Młodzieży Walczącej, młodzieżówki Konfederacji Polski Niepodległej, Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz Ruchu Wolność i Pokój nazwał „terrorystyczną grupą krakowską”. Była pierwsza połowa 1989 r., PRL chyliła się ku upadkowi, a w Krakowie właśnie doszło do kolejnych zamieszek.
„Bardzo nam to zaimponowało i poczuliśmy się przez reżim w pewnym sensie nobilitowani. (…) Przez pewien okres cztery organizacje występowały oficjalnie pod nazwą Grupa Krakowska”
- wspomina w internetowej „Encyklopedii Solidarności” Grzegorz Surdy, wówczas student historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacz NZS, współzałożyciel Ruchu WiP w Krakowie.
Wolnościowe zaangażowanie krakowskich studentów sięga roku 1977 i zabójstwa przez Służbę Bezpieczeństwa studenta polonistyki UJ Stanisława Pyjasa. 15 maja, po pogrzebie Pyjasa i Czarnym Marszu, który przeszedł ulicami Krakowa, odczytano deklarację powstania Studenckiego Komitetu Solidarności. Przystąpili doń m.in. Bronisław Wildstein, Bogusław Sonik, Liliana Batko-Sonik, Andrzej Mietkowski i Lesław Maleszka (w 2001 r. zidentyfikowany przez Wildsteina jako tajny współpracownik SB ps. Ketman). SKS chciał doprowadzić „do zainicjowania prac nad utworzeniem autentycznej i niezależnej reprezentacji studenckiej”. Udało się, choć nie od razu. Po strajkach 1980 r. dopiero 17 lutego 1981 r. zarejestrowano Niezależne Zrzeszenie Studentów. Powołanie organizacji poprzedziły długie starania. Prowadzony w Krakowie strajk lutowy w 1981 r., który rozpoczął się na UJ, rozlał się na pozostałe uczelnie.
W Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS Kraków miał sporą reprezentację. Przewodniczącym KKK NZS został szef zrzeszenia na UJ Jarosław Guzy, w prezydium znalazł się też Jacek Rakowiecki (UJ), do składu komisji krajowej weszli zaś Jan Maria Rokita (UJ) i Bogdan Klich (Akademia Medyczna). Zrzeszenie natychmiast zaangażowało się w starania o uwolnienie więźniów politycznych. Prowadzono akcje plakatowe, zbierano podpisy pod petycjami, organizowano marsze. Miało też udział w Białym Marszu, który przeszedł z Błoń na Rynek Główny 17 maja 1981 r., po mszy w intencji rannego w zamachu Jana Pawła II.
Impulsem do kolejnego masowego wystąpienia był niezgodny z prawem (po uprzednim usunięciu z senatu uczelni przedstawicieli Solidarności i NZS) wybór na rektora Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu byłego wojskowego Michała Hebdy. Strajk w Radomiu trwał od 26 października przez 49 dni. Kraków przyłączył się do niego 12 listopada. Protestujący opuścili uczelnie dopiero w sobotę 12 grudnia. Tymczasem następnej nocy (12/13 grudnia) komuniści wprowadzili stan wojenny, a działalność NZS została oficjalnie zakazana. Część członków zrzeszenia dołączyła do strajku w ówczesnej Hucie im. Lenina i pozostała tam do jego pacyfikacji 16 grudnia.
NZS zdelegalizowano 5 stycznia 1982 r., a zatem o wiele wcześniej niż NSZZ „Solidarność” (8 października).
„NZS narusza Konstytucję PRL, działa na szkodę państwa, szkaluje władze socjalistycznego państwa (...), a także drukuje i kolportuje nielegalne wydawnictwa o treści antysocjalistycznej i antyradzieckiej”
- stwierdzał oficjalny komunikat władz.
- PZPR i bezpieka w Krakowie nadwartościowały w latach stanu wojennego doniosłość środowiska post-NZS-owskiego, ale słusznie uważały je za bardzo anty- komunistyczne, ideowe i przede wszystkim niemożliwe do infiltracji - ocenia po latach Jan Rokita.
Adam Kalita, działacz krakowskiego NZS w latach 1980-1983, historię organizacji w czasach PRL dzieli na trzy etapy. Prócz okresu działalności legalnej (1981-1982) wyróżnia także tzw. pierwszą konspirację (1982-1984/1985) oraz drugą konspirację (1987-1989). Zrzeszenie, którego członkowie po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczyli w manifestacjach i strajkach, drukowali i kolportowali bibułę, inicjowali akcje polegające m.in. na masowym uderzaniu w parapety okien na widok ZOMO czy zapalaniu świateł w akademikach, tak by tworzyły symbol Polski Walczącej, straciło impet w połowie dekady. Powód był całkiem prozaiczny - przestali studiować założyciele pierwszego NZS, natomiast ich następcy nie zdołali się jeszcze rozkręcić.
Potem energia wróciła, na przełomie kwietnia i maja 1988 r. NZS wsparł protestami na uczelniach i w miasteczku studenckim strajk w nowohuckim kombinacie, a zimą i na wiosnę 1989 r. zaangażował się w walkę, także na ulicach, o zakończenie pobytu w Polsce wojsk sowieckich.
NZS to był ruch masowy, autentyczny. Nie wstępowało się do niego, żeby coś dostać, ale żeby coś zmienić
- wspomina Kalita.
Rokita dodaje, że najtrwalszym skutkiem działalności zrzeszenia okazała się rewolucja w programach nauczania, zwłaszcza na kierunkach humanistycznych i społecznych UJ.
Ta sprawa angażowała zresztą od początku najinteligentniejszych spośród działaczy NZS
- mówi Rokita. Jego zdaniem kluczowe okazało się także powstanie w Krakowie pierwszego po wydarzeniach z maja 1946 r. (spacyfikowanie przez komunistów pochodu trzeciomajowego) wpływowego środowiska młodych antykomunistycznych inteligentów.
Ruch Wolność i Pokój powszechnie uważa się dziś za pacyfistyczny, jednak Grzegorz Surdy nazywa go pokojowym. Wszystko zaczęło się w grudniu 1984 r. od odmowy przez Marka Adamkiewicza, szczecińskiego działacza SKS i NZS, złożenia przysięgi wojskowej mówiącej o „braterskim przymierzu z Armią Radziecką”. 17 marca 1985 r. w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej rozpoczęła się głodówka w obronie Adamkiewicza. Na przełomie marca i kwietnia podobną zorganizowano w Krakowie, a jej skutkiem było odczytanie 4 kwietnia, po mszy w kościele św. Stanisława na Dąbiu, Deklaracji Założycielskiej Ruchu Wolność i Pokój. Sygnatariuszami byli m.in. Radosław Huget, Bogdan Klich, Jan Rokita, Konstanty Miodowicz oraz Bartłomiej Sienkiewicz.
O ile ferment solidarnościowy dało się odczuć nawet w MO, jako jedyne wolne było od niego Ludowe Wojsko Polskie. I ono stało się naszym głównym wrogiem. Mówiliśmy o wyciąganiu małych cegieł, które spowodują zawalenie się komunistycznego muru
- wspomina Surdy.
WiP-owcy zaczęli negować obowiązek służby wojskowej, odsyłali ministrowi obrony książeczki wojskowe, postulowali wprowadzenie służby zastępczej, sprzedawali cegiełki na pomoc Afgańczykom walczącym z Sowietami. Patronem Ruchu WiP miał nawet zostać Lech Zondek - Polak, który w Afganistanie stanął po stronie mudżahedinów, a obowiązkowe stały się „pielgrzymki” do Machowej (położonej między Tarnowem a Dębicą) na grób austriackiego żołnierza Wehrmachtu Otto Schimka, rozstrzelanego w 1944 r. za odmowę wykonania wyroków śmierci na niewinnych polskich cywilach. SB i ZOMO zasadzały się na uczestników rocznicowych spotkań w podtarnowskiej wsi, często aresztując ich na 48 godzin. Mimo to 17 listopada 1985 r. przy grobie młodego Austriaka doszło do podpisania deklaracji Ruchu WiP, również przez przedstawicieli Gdańska, Warszawy i Wrocławia.
WiP-owcy zakładali - po pierwsze - walkę o prawa obywatelskie, wolność religijną i niepodległość narodową. Po drugie - uświadomienie Polakom zagrożenia wojną jądrową, problemu militaryzmu i militarystycznego wychowania, po trzecie - popularyzację wiedzy ułatwiającej człowiekowi odnalezienie sensu życia i miejsca w świecie.
Od początku Ruch WiP wykluczał konspirację, stawiając na jawność swych działań. Kładł również nacisk na inicjatywy proekologiczne, m.in. protestował przeciwko hucie w Siechnicach na Dolnym Śląsku, a podczas przełomu politycznego zasłynął akcją „Tama tamie” w Czorsztynie.
Kluczowym wydarzeniem w życiu krakowskiego Ruchu WiP była Międzynarodowa Konferencja Praw Człowieka. Obradowała 25-28 sierpnia 1988 r. w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Mistrzejowicach. Brało w niej udział około tysiąca osób z całego świata, m.in. Rosjanka, dysydentka z ZSRR, poetka i tłumaczka literatury polskiej Natalia Gorbaniewska.
Bezsprzecznie największym dokonaniem WiP było przełamanie obowiązującego w podziemiu tabu, iż nie wolno atakować wprost Sowietów i wojska. Wygrana w sprawie przysięgi i służby zastępczej była pierwszym istotnym ustępstwem władzy komunistycznej
- ocenia Rokita, dodając, że NZS był rodzajem studenckiej Solidarności, Ruch WiP zaś -„radykalnym wariantem wyjścia podziemia z impasu w drugiej połowie lat 80. XX w., czyli politycznym przedsięwzięciem małej grupy ludzi”.
Zanim w latach 1984-1985 wykrystalizowała się Federacja Młodzieży Walczącej, w Krakowie działała duża grupa młodych, których można nazwać bojówkarzami Solidarności.
Zajmowaliśmy się wykonywaniem zadań na rzecz związku. To był przede wszystkim „mały sabotaż”: malowanie napisów na murach, klejenie i rozrzucanie ulotek. Piętnowaliśmy kolaborantów i wszystkich tych, którzy działali na niekorzyść Solidarności, malowaliśmy im drzwi mieszkań, niszczyliśmy samochody
- wspomina Robert „Kuba” Kubicz, twórca FMW w Krakowie, wtedy uczeń zespołu szkół łączności, obecnie prezes Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej.
Federacja zasłynęła też nękaniem ludzi kultury i sztuki propagujących PRL. Do legendy przeszły nocne telefony do historyka prof. Aleksandra Krawczuka i aktora Bronisława Cieślaka (porucznik Borewicz z serialu „07 zgłoś się”).
Oficjalnie FMW zawiązana została w 1984 r. w Warszawie, a środowisko krakowskie przyłączyło się w listopadzie 1985 r. Najsilniejsza grupa działała wówczas w Technikum Kolejowym przy ul. Ułanów, lecz niewiele ustępowały jej ekipy z V i I LO.
W Krakowie objawiły się dwa nurty FMW. Ten nowohucki - reprezentowany m.in. przez Piotra Fugiela (syna Kazimierza Fugiela, działacza Solidarności w Hucie im. Lenina) i Włodzimierza Pietrusa - był radykalny. Nie dopuszczał kompromisów z władzą. Młodzi ludzie, wychowani w robotniczej Nowej Hucie, typowi „zadymiarze”, nade wszystko przedkładali udział w ulicznych demonstracjach, działali też w ścisłej konspiracji. Drugi nurt - krakowski - zdradzał nastawienie legalistyczne. Nie stawiał na walkę uliczną, lecz na kolportaż podziemnej prasy (m.in. „BMW”, „ABC”, „Śmielej”, „FBI” itp.), rozwój czytelnictwa, przygotowanie rówieśników do życia w niepodległej Polsce. Cechą specyficzną całej FMW był brak jednolitego oblicza ideowego, podobnie do ruchu społecznego Solidarność. Federacja stanowiła konglomerat różnych osób, które skupiły się wokół walki o niepodległą Polskę.
Z raportów MO wynika, że w latach 1985-1986 FMW w Krakowie liczyła około 50-60 osób, w 1987 r. - już około 200, w latach 1988-1989 zaś - około tysiąca. Do końca był to ruch konspiracyjny, a pierwszym, który zaczął publicznie przedstawiać się jako oficjalny reprezentant FMW, był Wojciech Polaczek ps. Dłuto.
Po upadku PRL szeregi FMW stopniały - skończył się wróg, czyli komuna, skończyła się też federacja, ale zostali po niej ludzie w polityce: z Krakowa Włodzimierz Pietrus (radny miejski PiS) czy Grzegorz Lipiec (od niedawna szef PO w mieście), a także znany dziennikarz Bogdan Rymanowski.
Nie byliśmy potulnymi barankami
- wspominał ten ostatni w 25. rocznicę powstania federacji.
Zadymy, bitwy na kamienie z zomowcami, rozrzucanie ulotek i malowanie murów, okupowanie Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie - to także, a może przede wszystkim zajęcia młodzieży związanej z Konfederacją Polski Niepodległej, założoną w 1980 r. przez Leszka Moczulskiego.
„Przyznam, że imponowała mi działalność starszych kolegów z Organizacji Studenckiej. Było ich znacznie więcej niż nas. Pamiętam, że potrafili szybko zmobilizować do akcji na następny dzień nawet kilkadziesiąt osób” - wspominał w „Encyklopedii Solidarności” Rafał Górski, nieżyjący już pisarz i publicysta z Krakowa, działacz FMW i Organizacji Młodzieżowej KPN, w latach 80. uczeń Liceum Pijarów. Prócz szarpanin z MO przypomina m.in. sitting (czyli protest siedzący) przed radzieckim konsulatem. Brali też udział w demonstracjach rocznicowych, takich jak 3 maja 1987 r., gdy ludzie schodzący ze wzgórza wawelskiego zostali brutalnie skopani przez pluton specjalny ZOMO w cywilu. Po latach pokazał to w swych reportażach ówczesny lider OM KPN Maciej Gawlikowski.
Opozycyjna panorama Krakowa lat 80. XX w. to także Marek Kurzyniec, działacz WiP, twórca Federacji Anarchistycznej. Najpierw stał u boku Rokity i Klicha, angażował się m.in. w bojkot obowiązkowego dla słuchaczy uczelni studium wojskowego, demonstrował przeciwko obecności Armii Radzieckiej w Polsce, potępiał obrady Okrągłego Stołu. Po przełomie roku 1989 Kurzyniec przeistoczył się w aktywistę Komitetu Wolny Kaukaz.