Opozycja domaga się: niech PiS odda władzę! [rozmowa]
Rozmowa z dr. Patrykiem Tomaszewskim, politologiem z UMK w Toruniu, o tym, czy czekają nas uliczne niepokoje.
- Opozycja i zwolennicy PiS przygotowują się do demonstracji 13 grudnia. Czy to jeszcze spór o Polskę, czy już wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa?
- Podział w Polsce powiększa się, spór - zaostrza, a z ust polityków opozycyjnych coraz częściej można usłyszeć hasła o obywatelskim nieposłuszeństwie. Opozycja twierdzi, że władza psuje państwo.
- Części opozycji marzy się polski Majdan w Warszawie, który doprowadziłby do zmiany władzy?
- Z opozycją mamy kłopot, bo część jej postulatów i negacji obecnego rządu jest racjonalna i taka jest rola opozycji. Punktują niepokojące zmiany wprowadzane przez PiS, jak nowe ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, wcześniejszą zmianę ustawy antyterrorystycznej, a teraz zmiany ustawy o zgromadzeniach. Tylko odnoszę wrażenie, że politycy z Nowoczesnej i PO podchodzą do sporu „na śmierć i życie”. Już nie zgadzają się z niczym, co wprowadza PiS, które - przypomnijmy - w demokratyczny sposób wygrało wybory i rządzi w Polsce od roku. Obojętnie, co by się stało, PO i Nowoczesna domagają się, ażeby jak najszybciej Prawo i Sprawiedliwość oddało władzę.
- Tylko czy mają pomysł, jak do tego doprowadzić?
- Ulica jest dobrym elementem gry politycznej, co pokazały protesty kobiet. Projekt obywatelski zmiany ustawy antyaborcyjnej, poparty przez dużą część posłów partii rządzącej, nie został w późniejszych pracach sejmowych poparty przez PiS. Dzięki protestom ulicznym udało się nakłonić władzę do zmiany stanowiska. Dlatego opór uliczny jest istotnym i uciążliwym elementem, co udowodniła historia Andrzeja Leppera, który od protestów ulicznych doszedł do stanowiska wicepremiera.
- Czyli 13 grudnia opozycja będzie protestowała przeciwko PiS, a PiS zaprotestuje przeciwko...?
- Mamy osoby, które zaprotestują, bo nie zgadzają się na zmiany emerytur niektórych funkcjonariuszy SB kojarzącej się większości jako aparat opresyjny w PRL. W tym samym gronie będą ci, którym nie podoba się zmiana ustawy o zgromadzeniach. Po drugiej stronie będą zwolennicy PiS i ludzie o nastawieniu antykomunistycznym, którzy będą uważali, że wprowadzanie ustawy dezubekizacyjnej jest elementem sprawiedliwości dziejowej.
- Kiedyś ludzie demonstrowali przed domem generała Jaruzelskiego, a teraz przed domem Jarosława Kaczyńskiego. Chichot historii?
- Protestowanie przed prywatnymi domami polityków i byłych polityków nie jest najzręczniejsze, bo narusza m.in. mir domowy i spokój innych mieszkańców tych domów. Nie przepadam za takim piętnowaniem w imię manifestowania poglądów. Natomiast to rzeczywiście chichot historii: dawniej Jaruzelski, dziś - Jarosław Kaczyński. Zobaczymy, czy ta fala protestu utrzyma się długo, ponieważ przed domem generała Jaruzelskiego zaczynał protestować wtedy nieznany nikomu Mariusz Kamiński, dziś koordynator ds. służb specjalnych.
- PiS deklaruje, że nie łamie demokracji, a z drugiej strony zmienia ustawę o zgromadzeniach, która faworyzuje władzę i Kościół.
- Poprzednia ustawa o zgromadzeniach była nowelizowana przez PO i dawała duże kompetencje samorządom, które decydowały, czy zgadzają się na manifestację lub kontrmanifestację. Teraz podnosi się rolę wojewody w sprawie odwołania manifestacji, wprowadza uprzywilejowaną pozycję pikietom rządowym i religijnym. Jedną rzecz - z uwagi na bezpieczeństwo - popieram, żeby demonstracja i kontrmanifestacja nie stykały się ze sobą. Czy uprzywilejowanie państwa i Kościoła spowoduje odmawianie innym prawa do demonstrowania? Możemy się domyślać, że tak będzie.