Opolskie. Absurd w POZ. Pacjent prędzej wyzdrowieje, niż dowie się, że miał koronawirusa
30-letnia opolanka, z objawami grypy, zgłosiła się do lekarza pierwszego kontaktu. Skierowania na test nie dostała. Gdy straciła węch i smak było już prawie pewne, że to koronawirus. I wtedy nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Takich przypadków jest więcej.
- Siostra źle się poczuła w ostatnim tygodniu października. Miała suchy kaszel i była tak osłabiona, że wyjście do toalety było dla niej prawdziwą wyprawą - relacjonuje pani Edyta z Opola. - Do tego dochodził ból głowy i umiarkowana gorączka. Kataru nie miała, więc nie wyglądało to na zwykłe przeziębienie.
Opolanka mieszkała razem z innymi współlokatorami. Jeden z nich miał kontakt z osobą, u której potwierdzono zakażenie. - Lekarka pierwszego kontaktu zapisała jej przez telefon leki przeciwgorączkowe i kazała poleżeć - relacjonuje pani Edyta. - Siostra od razu wyprowadziła się z mieszkania, żeby nie narażać współlokatorów. Kiedy straciła węch i smak, mieliśmy już niemal pewność, że to koronawirus.
Lekarka - przy drugiej teleporadzie - stwierdziła, że siostra pewnie faktycznie się zakaziła, ale na testy nie ma sensu jej kierować, bo nim przyjdzie wynik, to ona już będzie zdrowa. Takich ludzi, jak ona nie ma więc w statystykach. Tylko od ich odpowiedzialności zależy, czy będą się izolować, czy - gdy poczują się lepiej - pójdą na zakupy i będą zakażać innych.
- Mój znajomy miał klasyczne objawy, ale chorował łagodnie. Uznał, że zrobienie testu wrzuci go w tryby państwowej machiny, a z tym są tylko kłopoty - relacjonuje jeden z czytelników. - Na zrobienie testu trzeba czekać nawet 4 dni, na wynik - drugie tyle, albo dłużej. Dlatego on lekarzowi o swoich podejrzeniach nie powiedział. Zakłada maseczkę i załatwia sprawy na mieście, nie kalkulując jakie to ryzyko dla innych.
Do redakcji zadzwonił też czytelnik, którego żona prawdopodobnie jest zakażona. Pobrano od niej wymaz, ale na wynik testu czeka już blisko tydzień.
- Główny inspektor sanitarny, ministerstwo zdrowia i Państwowy Zakład Higieny wydali swoje zalecenia dla lekarzy POZ, ale z kierowaniem na testy jest sporo zamieszania - przyznaje internista z Opola z wieloletnim doświadczeniem. - Gdyby trafił do mnie pacjent z gorączką i kaszlem, podejrzewałbym w pierwszej kolejności infekcję górnych dróg oddechowych. Ale są też objawy typowe dla koronawirusa, jak duszności, suchy, duszący kaszel, utrata węchu lub smaku oraz niemoc, czasami tak potężna, że trudno usiedzieć na krześle. Wtedy pacjent powinien być skierowany na test.
Tyle w teorii. Teoria jednak, jak to często bywa, rozmija się z rzeczywistością. - To nie jest tak, że ja kieruję pacjenta na test i w ciągu kilku godzin jest od niego pobierany wymaz. Czeka się na to kilka dni. Jeśli dodamy do tego czas, który potrzebuje laboratorium na zbadanie próbki, to może się okazać, że ten test jest tylko sztuką dla sztuki, bo pacjent przeszedł zakażenie i już nikomu nie zagraża.
- Pacjent, który ma skierowanie na wymaz, czuje nad sobą bat sanepidu, więc siedzi w domu. Chociażby z obawy przed karami. Ci, którzy są poza systemem robią, co chcą, a trudno mi uwierzyć, że wszyscy zachowają się tak ostrożnie jak moja siostra i sami na siebie nałożą kwarantannę - mówi pani Edyta. - W taki sposób to my jeszcze długo możemy walczyć z epidemią.
Zapytaliśmy w we wtorek (3.11) Opolski Urząd Wojewódzki m.in. o to, ile testów na koronawirusa wykonuje się dziennie w regionie, jak długa jest kolejka do testowania oraz jak długo czeka się na wynik. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.