Operacja się udała, zastępcę komendanta policji odwołali
Jeśli ktoś z Państwa stał w miniony weekend cztery godziny w upale w korku na autostradzie A1 koło Kutna, w oczekiwaniu aż zakończy się wyjaśnianie kontrowersji między 400 sympatykami klubów piłkarskich z Zabrza i Stalowej Woli, na pewno zastanawiał się, jak policja mogła do tego dopuścić i dlaczego trwało to tyle godzin.
Wczoraj Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi wydała obszerne oświadczenie, które sprowadza się do jednego: policja spisała się znakomicie, w związku z czym wyrzucono ze stanowiska Dariusza Walichnowskiego, zastępcę komendanta wojewódzkiego policji odpowiedzialnego za prewencję. Czyli operacja się udała, pacjent umarł, główny lekarz jest niewinny, a wszystko przez szefową pielęgniarek. Nie obrażając pielęgniarek, ani byłego już zastępcy.
To nie są żarty. Oto fragment wczorajszego komunikatu KWP w Łodzi o samej akcji: „Analizując przebieg zdarzenia, podkreślono bardzo sprawne i profesjonalne działanie policjantów na miejscu. Zapobiegło ono eskalacji agresywnych zachowań pseudokibiców obu drużyn. Dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji funkcjonariuszy, skutecznie odizolowano dwie antagonistycznie nastawione do siebie grupy pseudo-kibiców. Pomimo agresji ze strony chuliganów, skierowanej bezpośrednio wobec policjantów, funkcjonariusze swoim działaniem zapewnili bezpieczeństwo osobom postronnym”.
Pisarz batalista by się nie powstydził. Za to o przyczynach odwołania Walichnowskiego, króciutko: „Negatywnie oceniono sytuację, która w ogóle umożliwiła konfrontację antagonistycznych grup pseudo-kibiców. (...) Odpowiadał on za prawidłowe rozplanowanie działań Policji i nadzór nad realizacją zabezpieczenia”.
To jest właśnie sztuka właściwego rozkładania akcentów. Może i dopuściliśmy do karygodnego narażenia bezpieczeństwa obywateli na jednej z najbardziej newralgicznych tras w Polsce, ale zobaczcie, jak sobie fajnie poradziliśmy. A jakby co, to tu jest głowa tego faceta, co zawalił sprawę. To wszystko przez niego.
Nawiasem mówiąc, ktoś powinien dostać medal za profesjonalne rozpędzenie sympatyków futbolu w ciągu zaledwie czterech godzin. No, ale o medalach ani słowa. W sumie słusznie, bo ludziom, którzy kipieli w samochodach w oczekiwaniu na zakończenie szybkiej i zdecydowanej reakcji funkcjonariuszy, trochę się jednak dłużyło i mogliby to źle odebrać. A chodzi o to, żeby jednak dobrze odbierali. Policję, ministra od policji.
Może to, co się stało na A1, to tylko wypadek przy pracy. Jest przecież niedawny przykład, gdy policja skutecznie zapobiegła polowaniu kibiców Widzewa na kibiców ŁKS. Niepokojące jest jednak to, że wysocy funkcjonariusze policji mówią, że koło Kutna nie można było nic wcześniej zrobić, bo kibice to wolni ludzie w wolnym kraju. A ci, co stali w korkach, to kto?