Opary wodoru. Pod bokiem prezydenta Krakowa wyrósł korupcyjny układ
Pan Prezydent Krakowa zużył sporo energii na bagatelizowanie naszych ustaleń i zarzucanie nam nierzetelności, a tu nagle okazuje się, że mieliśmy rację, iż pod jego bokiem wyrósł korupcyjny układ, w którym wysocy urzędnicy za łapówki pomagali wygrywać przetargi na gminne lokale. Trochę wstyd, zwłaszcza dla profesora prawa. Czasem warto dwa razy pomyśleć, zanim się wyrazi radykalny pogląd ex cathedra.
Mam dla Pana Prezydenta kolejny temat, może tutaj uda mu się chwilę dłużej zastanowić. Magistraccy urzędnicy chcą namówić radnych, by zamienili Kazimierz w strefę czystego transportu, do której wjeżdżać będą mogły jedynie auta na prąd, gaz ziemny i wodór. Zwłaszcza tych ostatnich mamy w Krakowie wiele...
Tak sobie myślę, że sposób rozwiązywania problemów ekologicznych naszego miasta przypomina postawę niektórych studentów malarstwa, którzy jeszcze nie nauczyli się podstaw warsztatu (portret, martwa natura), a już zabierają się za abstrakcję.
I tak jest z naszym magistratem i pomysłem na czysty Kazimierz. Ja bym radził zamiast wymyślać wodorowe abstrakcje, wybrać się na spacer po tej „magicznej dzielnicy”, ale nie nocą, tylko przed południem.
Może magistracka biurokracja dostrzegłaby wtedy brud i pył wżarte od miesięcy w zniszczone chodniki i jezdnie (to jedno z głównych źródeł smogu), setki petów, zaschnięte wymioty, żula śpiącego w fekaliach pod kulturalną instytucją, drugiego leżącego pod hydrantem, a trzeciego wymuszającego pieniądze przy bankomacie.
Tak wygląda poranna „magia” Kazimierza. Ale cóż, zamiast wziąć miotłę do ręki, biurokraci wolą robić nam wodorowe rewolucje, które przyniosą efekty jedynie w sferze tzw. krakowskiego gadania.