Oni to potrafią - połączyć sztukę ze sportem
Przyznam, że rzadko oglądam ceremonie otwarcia mundialów, bo kosztowne kolorki i sztuczne ognie nie robią już na mnie wrażenia, szczególnie, że od jakiś 20 lat nie mam telewizora. Tym razem jednak, na fejsbuku wpadłem na transmisję koncertu na Placu Czerwonym, w przeddzień oficjalnego otwarcia. Koncertu muzyki poważnej. Specjaliści od muzyki niech mi poniżej wybaczą pewną przesadę, w końcu jest mundial, czas, kiedy rozum gaśnie, a emocje eksplodują. Szczególnie przy Czajkowskim.
Tylko Rosja mogła wpaść na coś takiego - tak połączyć sztukę sportem. Mogli to zrobić, bo mają najlepszą muzykę i najlepszych wykonawców na świecie, a poza tym nigdzie indziej muzyka poważna nie budzi aż takich emocji. W dużym uproszczeniu - muzyka niemiecka kojarzy się przede wszystkim z klasycyzmem, z Haydnem, Mozartem i Beethovenem. Mimo że to Wiedeń, myśląc o nich nie myślimy o Austrii. Niemieccy romantycy, jak Brahms czy Schumann to dopiero druga myśl, o Wagnerze nie wspominając. Dobrze, w każdym razie, że niemieckim kibicom nie kojarzy się dziś z tym, czym kojarzył się w przeszłości.
Muzykę francuską, w stereotypowym ujęciu też trudno na otwarcie mundialu sobie wyobrazić, no, chyba, że arię torreadora z Carmen, choć to by było groteskowe. Można się oczywiście czepiać, że przecież w Moskwie, na Placu Czerwonym była i aria Julii Francuza Gounoda i Turandot - Włocha, niemniej pierwszym i najważniejszym utworem był koncert b-moll Czajkowskiego - definicja romantyzmu.
Muzyka rosyjska, podobnie jak futbol, to romantyzm w czystej, narodowej postaci, nawet, gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy - długo musiałem kiedyś tłumaczyć pewnemu fanowi Gwiezdnych Wojen, że muzyka Johna Williamsa, przy której księżniczka Leia dekoruje Skywalkera i Hana Solo, jest zerżnięta z trzeciej części Symfonii Patetycznej Czajkowskiego. Kiedyś też przekonywałem amerykańskiego turystę, który uważał Rachmaninowa za swojego narodowego kompozytora, że chociaż Sergiej mieszkał w Beverly Hills, to jego utwory, grano dla czerwonoarmistów na kolejowym peronie, skąd pociągi jechały na Stalingrad.
Muzyka rosyjska jest przede wszystkim patetyczna, wielkoruska, śpiewna, „szczypiąca duszę”, docierająca do najgłębszych, pierwotnych emocji, tak samo jak dobra piłka.
Nie emocjonuję się na co dzień futbolem, a jeśli chodzi o Lewandowskiego, Krychowiaka czy Milika, to częściej niż analizy ich gry docierają do mnie marki ich nowych samochodów oraz stylizacje fryzur. Nigdy też nie słyszałem, żeby przed meczem ktoś im puścił coś naprawdę polsko-romantycznego, choć w literaturze mamy choćby chopinowskie polonezy, po których nawet głuchy ma ochotę złapać za karabin i ruszyć na Moskwę.
W efekcie, w meczu z Senegalem grali francuski impresjonizm, amerykański minimalizm i włoski manieryzm, a ich przeciwnicy - pełnokrwisty jazz.