Oni tłumaczą opowieści szkieletów
Lubię znajdować ludzkie kości, ale pamiętam, że często kryje się za tym jakiś dramat - mówi prof. Antoni Barciak, historyk i miłośnik wykopalisk z Uniwersytetu Śląskiego
Policja śląska i archeolodzy znajdują ostatnio w ziemi wiele kości. A one mają nam dużo do powiedzenia. Te znalezione właśnie w lasku pod Gliwicami mówią prawdę o tajemniczym morderstwie sprzed kilkunastu lat. Te z Bytomia dowodzą, że był tutaj cmentarz dla odmieńców, podobny do rzekomej nekropolii wampirów w Gliwicach. Szczątki są wciąż badane i kto wie, co jeszcze kryją. Możemy przecież coraz więcej się od nich dowiedzieć.
Szkielet znaleziony w miejscu, gdzie być nie powinien, zwykle nie opowiada miłej historii.
Zakopani żywcem
Kości kobiety i mężczyzny, odkopane w lesie w Rzeczycach, należą do Doroty i Zbigniewa Sobańskich z Gliwic. Para zniknęła nagle, zostało tylko ich auto. W środku: dwie łopaty, kominiarki, taśma klejąca. Była to jedna z największych zagadek kryminalnych na Śląsku. Sobańscy prowadzili bar i wpadli w kłopoty finansowe. Co się z nimi stało, policji nie udało się ustalić przez 14 lat.
Dopiero teraz nowe techniki z pogranicza kryminalistyki i archeologii pozwoliły znaleźć miejsce w lesie, gdzie ich pochowano. Wiadomo, kto zabił; to trzej mężczyźni, może wynajęci, dwaj odsiadują dożywocie za inne zabójstwa. Policja sprawdza, czy ktoś im nie zlecił tego zabójstwa. Badania wciąż trwają, ale kości już oskarżają sprawców o wyjątkową bezwzględność. Ofiary wrzucono do dołów ze skrępowanymi rękami, prawdopodobnie żywcem.
- Odkopałem wiele szkieletów, widziałem dużo okrucieństwa - mówi dr Jacek Pierzak, archeolog z biura śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Pamiętam czaszkę przeciętą niemal na pół mieczem. Pochowani na przeklętym, znanym jako cmentarz wampirów w Gliwicach, ludzie mieli odciętą głowę, złożoną u swoich stóp.
Końcowy raport o tym sławnym już na świecie cmentarzysku, odkrytym w 2013 roku podczas budowy Drogowej Trasy Średnicowej w Gliwicach, mówi, że leżą tam szczątki 46 osób. Chociaż nie ma dowodów, że zmarłych uznawano wtedy za wampirów w dzisiejszym pojęciu, na pewno jednak byli odmieńcami, wyrzutkami, skazańcami ściętymi mieczem lub toporem, samobójcami. To cmentarz odrzuconych, których się nie żałuje. Stąd różne zabiegi, żeby nie wstali z grobu. Jednemu z pochowanych ucięto głowę wtedy, gdy już nie żył. Smutek budzi, że spoczywa tam 10 dzieci i są kobiety zmarłe w połogu. Obrączka jednej z nich pomogła ustalić, że chowano tu ludzi na przełomie XV i XVI wieku.
Obywatele godni szacunku spoczywają na porządnych cmentarzach. A mogił ludzi bez głowy nie można było znaleźć ani na mapach, ani na żadnych wedutach, czyli wizerunkach Gliwic. Ukryte, zakopane na śmietniskach czy psich cmentarzach szkielety należą do tych, którzy nie mieli wzorowego życia. Ale to ich kości wpadają często w ręce archeologów, gdy trwają jakieś budowy. Domagają się uwagi.
- Dla historyków i archeologów darem losu są autostrady - przyznaje prof. Antoni Barciak, historyk z Uniwersytetu Śląskiego. - Przekopuje się obecnie Polskę wzdłuż i wszerz, a ustawa nakazuje badania archeologiczne przed rozpoczęciem budowy dróg. Dzięki temu mamy coraz więcej niespodzianek. Gdy jednak profesor bierze znalezioną ludzką kość do ręki, to zawsze z mieszanymi uczuciami. To był człowiek, to jest majestat śmierci.
Życie mieli trudne i krótkie
Znajdowane przypadkiem groby nie są raczej pochówkami wielmożów. O skarby trudno, chociaż i to się zdarza. Przy budowie autostrady pod Łodzią znaleziono dzban pełen srebrnych monet z XII wieku.
- Ale ludzi najbardziej interesuje zwykłe życie naszych przodków - zaznacza prof. Barciak. - Co jedli, jak mieszkali, jak umierali. Odpowiedź jest taka, że byli bardzo od nas różni. Nie da się chyba całkowicie zrozumieć ludzi średniowiecznych.
Mieli okropne warunki na co dzień, w miastach i grodziskach brodzili w nieczystościach. Zdobycie jedzenia było trudne, choroby - nieuleczalne. Mniejsi od nas, chudsi, w dodatku często zatruci, na przykład dlatego, że jedli z cynowych mis. Cyna powodowała, że kobiety częściej roniły. Czasem zdrowsza od bogaczy była biedota, która miała tylko drewniane misy.
- Trudno jednak porównać szkielet z grodziska do kości współczesnego człowieka z danego terenu - mówi dr Pierzak. - Taka okazja nadarzyła mi się tylko raz, podczas wykopalisk pod Olkuszem, gdy miałem dane o zdrowiu pracowników Huty Katowice. Szkielety naszych dawnych przodków są jednak drobne. Czasem o tym, że to mężczyzna, świadczy tylko miecz.
O znalezionych ostatnio starych kościach w bytomskim parku nie można jeszcze powiedzieć, czy są męskie czy kobiece. Ujawnią to dopiero badania.
- Ale podejrzewam, że natrafiliśmy na cmentarz wyrzutków, taki jak ten w Gliwicach. Fascynujące - mówi Pierzak.
Największe wrażenie zrobiła na nim jednak krypta Reiswitzów, odkryta w podziemiach kościoła w Tworkowie. Zobaczył dwa duże sarkofagi i wiele dziecięcych trumien z XVI w., ozdobionych wianeczkami, kokardkami, wstążeczkami; była też lalka. Wtedy ok. 70 proc. ludzi umierało w dzieciństwie. Po ich kosteczkach został tylko proch.
- Zakłócam spokój zmarłym - przyznaje prof. Barciak. - Ale chyba mi wybaczają, bo jeszcze żaden duch ani klątwa mi nie dokuczyły.