Ołtarz Wita Stwosza wrócił do oryginalnego błękitu
Fakt, że średniowieczny ołtarz stoi przez tyle wieków na swoim miejscu to naprawdę wyjątkowy fenomen - mówi dr hab. Jarosław Adamowicz, profesor ASP, odpowiedzialny za prowadzenie działań badawczych i konserwatorskich ołtarza Wita Stwosza.
Zakończyła się właśnie trwająca pięć i pół roku konserwacja ołtarza dłuta Wita Stwosza. Przez cały ten czas pracowaliście na terenie kościoła Mariackiego?
Prace badawczo-konserwacyjne rozpoczęliśmy późną jesienią 2015 roku i cały czas pracowaliśmy na miejscu, wewnątrz bazyliki. Nie mogliśmy wynieść żadnych elementów ołtarza poza kościół, byłoby to zbyt ryzykowne dla jego struktury. Ołtarz Wita Stwosza w zasadzie od końca XV wieku, kiedy został ukończony - przypomnijmy, że praca nad nim trwała od 1477 do czasu jego konsekracji w 1489 roku - aż do dzisiaj znajduje się w miejscu, do którego został przeznaczony. Opuścił kościół Mariacki jedynie w trakcie II wojny światowej, kiedy został wywieziony do III Rzeszy. Warunki mikroklimatyczne, w których znajduje się ołtarz niezmiennie od setek lat, to dla niego najlepsze środowisko. Jednak prowadzenie prac na terenie kościoła wymagało sporej logistyki.
Jak zaadoptowaliście przestrzeń na potrzeby swojej pracy?
Bezpośrednio za ołtarzem wybudowaliśmy platformy robocze, które wypełniały całą przestrzeń między retabulum a apsydą prezbiterium. Tam znajdowały się nasze stanowiska. W tamtej części bazyliki mieści się szereg pomieszczeń, gdzie zorganizowaliśmy cztery pracownie, magazyn i pomieszczenie socjalne. Stworzyliśmy też własną infrastrukturę, mieliśmy osobne zasilanie, w tym zasilanie awaryjne, zupełnie niezależne od instalacji kościelnej. Dzięki temu prace były prowadzone z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. W ostatnich dwóch latach prac konserwatorskich można było nas oglądać podczas pracy na froncie ołtarza, co stanowiło dodatkową atrakcję turystyczną.
To jednak nie pierwszy raz, kiedy ołtarz Zaśnięcia NMP poddany został tak kompleksowym pracom konserwatorskim.
Ołtarz przeszedł już w swoim życiu kilka dużych prac konserwatorskich: w XVII, XVIII, XIX i XX wieku. Do czasów współczesnych przetrwało wiele not, literatury, zapisków dotyczących tych robót, doskonale wiemy, w jakich latach odbywały się te prace. Na samym ołtarzu znajduje się szereg inskrypcji, pozostawionych przez naszych poprzedników, poczynając od XVII wieku. W latach 1886-1871 miała miejsce wielka konserwacja ołtarza, z czasów której zachowało się wiele zapisków. Jeśli chodzi o wiek XX, ołtarz został poddany dwóm poważnym konserwacjom: w latach 1932-33, a następnie tuż po wojnie w latach 1946-49. Problem polega na tym, że mimo tej sporej ilości materiałów, pewna część informacji umyka lub wręcz zostaje przeinaczona.
Czy podczas minionych prac konserwatorskich zostało dodanych wiele elementów?
Fragmenty rzeźb i płaskorzeźb dorzeźbione podczas konserwacji w XIX i XX w. to bardzo drobne dodatki. W połowie XIX wieku w Krakowie dyskutowano, jak (i czy w ogóle!) konserwować ołtarz Wita Stwosza. Na szczęście zadecydowano, że prace konserwatorskie nie powinny polegać na rekonstrukcji ubytków rzeźb, a ingerencje dotyczyły głównie konstrukcji ołtarza. Także my w swojej pracy stosowaliśmy się do tej zasady minimalnej, jedynie niezbędnej interwencji. Dzięki temu retabulum jest autentyczne. Nie chodzi o to, by po konserwacji ołtarz był pięknie odnowiony. Chodzi o to, by wyglądał na autentyczne średniowieczne dzieło.
Prace badawczo-konserwatorskie były realizowane przez Międzyuczelniany Instytut Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki reprezentowany przez prof. Ireneusza Płuskę. W ramach tego przedsięwzięcia Instytut skupia specjalistów wielu dziedzin, zarówno z Polski jak i z zagranicy. Przy konserwacji ołtarza współpracował m.in. z uczelniami z całego kraju, z AGH, z Instytutem Odlewnictwa czy z WAT-em.
Współczesna konserwacja i restauracja dzieł sztuki to działanie niezwykle interdyscyplinarne. Polega nie tylko na manualnych pracach przy obiekcie. W dużej mierze bazuje na badaniu i diagnozowaniu pewnych procesów zniszczeń, które zachodzą w dziele sztuki. Dzięki takiej analizie dokładnie poznajemy dzieło sztuki. Na podstawie wyników tych analiz wyznaczamy kierunek prac konserwatorskich. Oprócz tego musimy usystematyzować dotychczasowe prace konserwatorskie i zmiany, które zostały w trakcie nich wprowadzone. Musimy to wszystko odczytać i zinterpretować, a niektóre ze zmian nie są widoczne na pierwszy rzut oka.
Z jednej strony należy zadbać o warstwę kolorystyczną, o przywrócenie autentyczności dziełu, z drugiej strony należy chronić sam materiał. Ołtarz Wita Stwosza zbudowany jest z drewna. Jak je chronić?
Materia dzieła sztuki jest dla nas bardzo istotna. Drewno jest budulcem niezwykle higroskopijnym i wrażliwym na wahania temperatury oraz wilgotności względnej. Musimy zdiagnozować wszystkie czynniki, które mogą negatywnie na nie wpływać i zastanowić się, czy możemy je zminimalizować. Drewno podlega nieustającemu skurczowi i rozprężaniu, w ten sposób pracują też rzeźby i płaskorzeźby. Jeśli naprawdę nie jest to konieczne, nie chcemy wprowadzać nowych materiałów do dzieła. Jedynie w kilku miejscach konieczne było dodatkowe wzmocnienie tej delikatnej struktury.
Na pierwszy rzut oka olbrzymie rzeźby ołtarza wyglądają bardzo stabilnie.
Niektóre rzeźby ważą ponad 200 kg, największa z nich to rzeźba św. Jakuba podtrzymującego zasypiającą Maryję - ona waży około 250 kg. Trzeba wiedzieć, że niektóre elementy będące częścią retabulum są bardzo finezyjne i precyzyjne jak np. płaskorzeźby, które w najgrubszym miejscu mają 5 cm, a w najcieńszym nawet milimetr.
Pozostaje jeszcze polichromia i złocenia. Jak bardzo można w nie ingerować podczas prac
konserwatorskich?
Jeśli chodzi o polichromię i złocenia, musimy dokładnie przeanalizować dzieło i ustalić, w którym miejscu są one oryginalne, a w którym warstwy zostały dodane podczas poprzednich konserwacji. Jeśli okazuje się, że coś zostało dodane, to musimy zastanowić się, czy powinniśmy usunąć te dodatkowe powłoki po to, by wyeksponować gotycki oryginał. Natomiast jeśli okazuje się, że nie ma pod nimi żadnych oryginalnych złoceń, to musimy zastanowić się, czy warto pozbywać się warstw, które mają 200, 300 czy chociażby 70 lat tylko po to by to miejsce pokryć polichromią czy złoceniami z XXI w. Znalezienie jednoznacznych odpowiedzi na te pytania wcale nie jest proste. Naszą naczelną zasadą pozostaje jednak to, by - jeśli to tylko możliwe - eksponować oryginalne złocenia i polichromie. Nawet jeśli są one nieco popękane czy przetarte, ponieważ ich historyczny stan z popękaniami potwierdza ich autentyczność.
Jak zatem zauważyć różnicę między ołtarzem sprzed 2015 roku a ołtarzem po świeżo zakończonej konserwacji?
Przede wszystkim można zauważyć dwie zasadnicze zmiany w kolorystyce retabulum. Błękit, który teraz dominuje w ołtarzu jest inny niż ten, który możemy pamiętać sprzed 2015 r. Kiedy prowadzone były prace konserwatorskie tuż po II wojnie światowej, ze względu na liczne braki i trudną sytuację, użyto innego odcienia błękitu w odniesieniu do pierwotnego azurytu. Nowy kolor wówczas pokrył zarówno te pierwotnie niebieskie elementy, jak i fragmenty zrekonstruowane podczas prac w XIX w. W trakcie naszych prac udało się odnaleźć oryginalny, głęboki azurytowy błękit. Jego pozostałości zachowały się na wielu elementach m.in. na profilach ramy głównej części ołtarza. Wiedzieliśmy zatem, do jakiego błękitu należy wrócić.
Drugą zmianą jest powrót do oryginalnego koloru ram skrzydeł ołtarza.
Tak, powróciliśmy do zamykającego profil ram koloru cynobrowego. Podczas prac w XVII i XVIII w., ten kolor całkowicie zniknął z ołtarza. W kolejnych wiekach nikt z konserwatorów nie odnalazł tej oryginalnej barwy. Podczas naszych prac, na obramowaniach szafy centralnej odnaleźliśmy fragmenty cynobru. Dało to podstawę do przywrócenia tego właśnie koloru obramowania, dzięki czemu ołtarz jest bardziej autentyczny. Była to bowiem charakterystyczna barwa używana w średniowiecznych ołtarzach szafiastych, zwłaszcza w Małopolsce. Żeby zobaczyć te zmiany warto wybrać się do bazyliki Mariackiej i mieć ze sobą najlepiej tablet lub inne urządzenie z nieco większym ekranem niż smartfon. Wyszukując w internecie zdjęcia retabulum, na pewno wyświetlą się fotografie sprzed 2015 r. W ten sposób można najprościej zobaczyć, jak zmienił się ołtarz.
Warto też przypomnieć krakowiankom i krakowianom, dlaczego ołtarz Wita Stwosza jest tak wyjątkowy.
Jesteśmy szczęściarzami posiadając ołtarz w tak autentycznej formie, nawet mimo pewnych przemian, którym to retabulum uległo przez te wszystkie stulecia. W zasadzie od końca XV wieku do początku wieku XXI, dzieło Wita Stwosza znajduje się w miejscu swojej pierwotnej ekspozycji. Jedynie w okresie II wojny światowej, rzeźby i płaskorzeźby zostały zdemontowane najpierw przez samych Polaków, a następnie Niemcy rozebrali szafę i wywieźli ją na teren III Rzeszy. Fakt, że średniowieczny ołtarz stoi przez tyle wieków na swoim miejscu to naprawdę wyjątkowy fenomen. Takich retabulów w całej Europie mamy niezwykle mało. Ponadto ołtarz w bazylice Mariackiej jest szczególny ze względu na swoją autentyczność. Rzeźby i płaskorzeźby są w 99% oryginalne, stworzone dłutem Stwosza.
Czy można powiedzieć, że konserwacja ołtarza Wita Stwosza to największe tego typu przedsięwzięcie w XXI w. w Polsce?
Jest to jedno z największych tego typu wydarzeń w kategorii ochrony zabytków i dzieł sztuki na przełomie XX i XXI w. w naszym kraju. Nigdy nie zakładałem ani nie marzyłem, że będzie mi dane pracować przy krakowskim retabulum, ani tym bardziej, że będę prowadził cały projekt jego konserwacji. Ale jestem zaszczycony, wręcz onieśmielony, że tak jak moi poprzednicy, wybitni konserwatorzy dzieł sztuki, miałem szczęście i przywilej pracować nad konserwacją ołtarza Wita Stwosza. Było to dla mnie ogromne wyzwanie. Kolejne lata oraz pokolenia będą oceniać rezultat naszych prac.