Olgierd Geblewicz: Źle się współpracuje z rządem, który uważa, że wie najlepiej
Rozmowa z Olgierdem Geblewiczem, marszałkiem województwa, szefem Platformy Obywatelskiej w Szczecinie.
Prawie 200 milionów złotych będzie kosztowała przebudowa i rozbudowa Teatru Polskiego. Ile z tych pieniędzy będzie pochodziło z Unii Europejskiej?
Jeżeli od tej kwoty odejmiemy VAT, to będzie mniej więcej 160 mln zł, a z tego połowa pochodzić będzie z Unii Europejskiej. Zabiegaliśmy o to bardzo długo, a nie było to łatwe, ponieważ Unia zmieniła zasady gry i utrudniła znacząco możliwość realizacji inwestycji kulturalnych. Dzięki naszej determinacji rozbudowa teatru będzie miała dofinansowanie.
Pierwotnie inwestycja miała kosztować około 100 mln zł.
Kosztorys zmieniał się kilkukrotnie, ale widzimy, że rynek wykonawców w chwili obecnej jest bardzo trudny. Koszty rosną czasami dwukrotnie w stosunku do pierwotnych założeń.
To będzie piękny wielki teatr. Kiedy pierwsza premiera w odnowionych wnętrzach?
Datą graniczną rozliczenia funduszy unijnych jest koniec 2023 roku. Chcielibyśmy, by zadanie było zrealizowane wcześniej i takie też mamy terminy w umowach, które niedługo zostaną podpisane. Mamy jednak świadomość, że podczas prowadzenia inwestycji pojawiają się czasami roboty dodatkowe, ale zakładam, że zdążymy w terminie.
Urząd marszałkowski prowadzi także drugą potężną inwestycję, czyli budowę swojej siedziby. Według planów miała być gotowa w tym roku.
Tu znowu widać różnice pomiędzy teorią a praktyką. Według naszych pierwotnych założeń już dawno powinniśmy mieć ukończoną dokumentację. Niestety, firma, która projektowała nam budynek - a ma to być supernowoczesny, najbardziej ekologiczny budynek użyteczności publicznej w Polsce - nie podołała zadaniu. Ogłosiliśmy więc przetarg na doprojektowanie i wybudowanie urzędu. Gruntownej modernizacji zostanie poddany budynek byłej przychodni przy ul. Piłsudskiego, zaś z tyłu, gdzie były warsztaty i garaże, powstanie nowy budynek. Zmieni się cały kwartał, to nasz wkład w rewitalizację tej części Szczecina.
Wykonawca ma 33 miesiące na dokończenie prac. Podoła temu zadaniu?
Myślę, że zmieści się w tym terminie. Najdłużej zwykle trwają przygotowania do tak dużej inwestycji, co widać po trzecim naszym zadaniu, czyli Morskim Centrum Nauki. Dzisiaj obok historycznych dźwigozaurów widać już prawdziwe dźwigi.
Wiadomo już, dlaczego zapadł się filar w zamku. Czy jest znany harmonogram prac remontowych?
W tej chwili odgruzowaliśmy teren katastrofy i ta pusta przestrzeń, w którą wpadł filar została wypełniona mieszanką cementowo-piaskową, a więc zbudowany jest fundament. Teraz czas na zrobienie inwentaryzacji, bo wiemy, że są pozrywane instalacje elektryczne, centralnego ogrzewania i na przygotowanie dokumentacji odbudowy. Chcemy to zgrać z naszymi projektami dotyczącymi tarasów. W dawnych czasach kamienice przylegały niemal do samego zamku. Po bombardowaniach cała przestrzeń opustoszała i uformowano skarpy, które teraz zaczęły się osuwać. Zaplanowane remonty pozwolą ją wzmocnić i zrobić z tego kolejną wizytówkę Szczecina. Mam nadzieję, że prace ruszą w tym roku. Tarasy kosztować mają około 20 mln zł, sama odbudowa zamku to pięć milionów złotych.
Upada firma ST3 Offshore, jeden z najbardziej nowoczesnych zakładów w naszym regionie.
Pamiętam pierwsze spotkania z firmą Bilfinger, która była inwestorem i spowodowała, że ten zakład powstał. Pamiętam, że przeszkodą był brak mostu na wyspę. Usłyszeliśmy wówczas: „Szanowni państwo, to świetna lokalizacja, my bardzo lubimy wyspy, ale na wczasach, a nie do prowadzenia produkcji. Potrzebujemy mostu”. Wtedy wydawało się to nam abstrakcyjne, ale krok po kroku, dzięki mądremu wykorzystaniu unijnych funduszy, zyskaliśmy nową przestrzeń. Zakład powstał, ale firma Bilfinger wycofała się z działalności offshorowej i wtedy bardzo kibicowałem, by znalazł się inny komercyjny przedmiot, który mógłby przejąć zakład. Niestety, okazało się że tym głównym akcjonariuszem stała się polska firma państwowa, zależna od polityków. Pamiętamy, jak w zarządzie firmy znalazł się Jan Hambura, syn mecenasa, który mocno wspierał Antoniego Macierewicza, a ST3 Offshore znalazła się pod skrzydłami MON. Firma działa w branży, która się dynamicznie rozwija w całej Europie. ST3 Offshore produkuje fundamenty, które są zatapiane w morzu i na nich stawia się wiatraki. Takie farmy są bardzo popularne na Morzu Północnym, czy na Bałtyku, w pobliżu Danii. Także Polska przymierza się do ich uruchomienia. To jest bardzo specjalistyczna produkcja, a ST3 Offshore to jest jeden z najnowocześniejszych zakładów tego typu, jeżeli nie na świecie, to przynajmniej w Europie. Firma, która miała być kołem zamachowym zachodniopomorskiej gospodarki upada.
Trudna sytuacja firmy od miesięcy nie była tajemnicą. Interweniował pan w jej sprawie?
Od pierwszego dnia, kiedy firma została znacjonalizowana, wysyłałem pytania do kolejnych ministerstw. Pytałem o to, co się dzieje, czy można w czymś pomóc? Muszę powiedzieć, że niełatwo się pracuje z tym rządem, bo on wie wszystko najlepiej. Nie miałem żadnego poważnego spotkania na temat tej spółki. Najsmutniejsze dla mnie jest to, że dzisiaj nie widzę żadnego pomysłu, żadnej perspektywy dla tej firmy ze strony obecnie rządzących.
Czy w tej chwili może pan pomóc ratować ST3 Offshore?
Nasza rola jest niewielka. Przy założeniu dobrej woli współpracy możemy próbować poszukiwać wspólnie dobrego inwestora, działającego w branży offshore. Z punktu widzenia pracowników tej firmy nie jest ważne, który jest właścicielem, ważne są dobre miejsca pracy. Mamy Centrum Inicjatyw Gospodarczych z fachową kadrą, która niejedną inwestycję prowadziła i nie jednego inwestora poszukiwała dla regionu. Dla nas najważniejsze jest, żeby firma się rozwijała, tu płaciła podatki i żebyśmy dzięki niej mieli prężne otoczenie gospodarcze.
PiS nie rezygnuje i zapowiada, że zbuduje nie jeden, a cztery promy. Może opozycja powinna się zaangażować i pomóc przy tak ambitnym przedsięwzięciu?
PiS nie rezygnuje, ale z propagandy. Opozycja będzie wspierała wszystkie zamierzenia, które są realne, racjonalne i wykonalne. Na pewno nie powinna angażować się w projekty o wymiarze propagandowym, a więc nie powinna wspierać telewizji pana Kurskiego, nie powinna wspierać stępki przybijanej młoteczkiem przez premiera Morawieckiego i nie powinna wspierać setek listów intencyjnych, które były podpisywane w Stoczni Szczecińskiej. Pamiętam doskonale, jak poprzedni prezes stoczni mniej więcej co trzy miesiące z różnymi, czasami bardzo egzotycznymi osobami, podpisywał listy intencyjne o budowie kolejnych statków, łącznie z tak zwanym statkiem autonomicznym, który miał sam pływać po morzach i oceanach. Mało kto pamięta tego typu fantasmagorie. Nie mówię już o słynnych łodziach podwodnych, które pan Macierewicz miał w Gryfii budować, nie mówię o stoczni w Radomiu, bo tego typu projekty rodem z „Misia” mieliśmy w całej Polsce, a na Pomorzu Zachodnim, wręcz wysyp. Jeszcze przypomnę, że pan Brudziński publicznie na Facebooku ze mną zakład przegrywa, bo w 2017 roku podczas przybijania słynnej stępki zapewniał, że prom powstanie, a ja na wodowanie mam przyjść w „tureckim” swetrze. Taki sweterek ze starych czasów jeszcze mam i chętnie go panu Brudzińskiemu pożyczę, by na co dzień paradował w nim w Brukseli.
Europejska Partia Ludowa w Europejskim Komitecie Regionów wybrała pana na swojego przewodniczącego. Czym się pan będzie zajmował?
Będę miał honor bycia pierwszym wśród równych - Primus inter pares - samorządowcem w Europie z Europejskiej Partii Ludowej, czyli z partii chadeckiej. To jest najsilniejsza i najstarsza rodzina polityczna w Europie. Mam zaszczyt stać na czele samorządowców w tej partii. To największy sukces dla samorządowca, jestem reprezentantem wójtów, burmistrzów, prezydentów miast i regionów Europy z 27 krajów. Mamy 329 samorządowców z tego 110 należy do naszej partii i oni jednogłośnie wybrali mnie na swojego szefa. To - jak powiedziałem - duży zaszczyt, ale i wielkie wyzwanie. To także wielka okazja do pokazywania i promowania Pomorza Zachodniego.