Okruchy optymizmu, czyli Order Uśmiechu od dzieci

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Jerzy Stuhr

Okruchy optymizmu, czyli Order Uśmiechu od dzieci

Jerzy Stuhr

Jest w radiu audycja ekonomiczna, w której redaktor przepytuje swoich gości na temat… dobrych wiadomości. To świetny pomysł! Żyjemy w świecie głębokiego pesymizmu, i choćby dla zdrowia psychicznego warto szukać czegoś „ku pokrzepieniu serc”. Czy miałby Pan coś do zaoferowania?

Owszem, bo pod tym względem zawsze los mi sprzyjał! Ale zacznę od począt-ku. W obecnej rzeczywistości nie liczę na żadne odznaczenia.

Tymczasem ponad rok temu szkoła z Bielska-Białej, Szkoła Waldorfska im. Cypriana Kamila Norwida (w Polsce jest zaledwie 6 szkół tego systemu, jedna z nich jest w Bielsku-Białej) zaproponowała dla mnie najpiękniejsze odznaczenie, Order Uśmiechu.

Szkoła posłała swoją propozycję do Rzecznika Praw Dziecka, pana Jacka Michalaka, bo taka jest procedura. Ale coś nie mogliśmy zgrać terminów, wciąż się rozmijaliśmy i długo trwało to dogadywanie.

I nagle pan Michalak, jeden z nielicznych pochodzących z poprzedniego jeszcze mianowania, powiedział: Już nikt nam fety nie zrobi, to my sami ją sobie zrobimy.

Przy okazji festiwalu piosenki dziecięcej, odbywającego się w Warszawie, w parku na Bemowie, w amfiteatrze postanowiono wreszcie ten Order Uśmiechu sfinalizować.

Najpierw pojechałem do biura Rzecznika Praw Dziecka.

A pan Rzecznik taki nerwowy i mówi, że tak mu przykro, bo tak by chciał mnie ugościć, ale jest przygnębiony i nie ma dobrego humoru.

A co się dzieje? Otóż w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł, w którym ewidentnie postawiono tezę, że jednak dziecko trzeba bić! Bo to jest zdrowe. I rodzic ma do tego prawo.

I Rzecznik się przestraszył, że to pierwsza próba, gdzie może nastąpić podważenie osiągniętych racji, co w obecnym szaleńczym tempie do wszelkich zmian może znaleźć poparcie i skończyć się - wiadomo jak.

A przecież to on i jego poprzednik wywalczyli Kartę Praw Dziecka, gdzie właśnie kary cielesne, jak myśleliśmy, raz na zawsze znikają.

Trafiłem więc na moment szczególny. Ale nie opóźniło to uroczystości. Powiedział: Idziemy teraz do parku wręczać panu medal, tam czekają dzieci. To przyjechały dzieci Polonii i ich zespoły z całej Europy, ale chciałbym, aby korzystając z obecności telewizji TVN mógł pan o tym temacie coś powiedzieć.

W każdej chwili służę - odpowiedziałem, proszę bardzo. I oczywiście tak się stało: „rąbnąłem” parę wywiadów, nagłaśniając tę sprawę, a potem odebrałem Order Uśmiechu.

Te dzieci były niezwykłe. Była też delegacja z Bielska, z tej Szkoły Waldorfskiej, od której się to wszystko zaczęło.

Te dzieci taką laudację mi wygłosiły, że nie mogłem wyjść ze zdumienia!

Wszystkie moje role potrafiły wyliczyć. I to wszystkie, od zarania, od pierwszych studenckich prób!

I chociaż sobie pomyślałem, że niby teraz, w dobie internetu, gdzie wszystko jest wypisane, wymienić wszystkie role nie tak trudno - to jednak mnie zaskoczyły! Rozdzieliły sobie role: dwie dziewczynki i dwóch chłopców było, każde z nich omawiało inny rodzaj mojej aktywności, a na końcu dziewczynka powiedziała o działalności charytatywnej, o Unicornie, o wizytach w szpitalach, o czytaniu bajek dzieciom,

I to, muszę powiedzieć, bardzo mnie ujęło.

A potem był Order.

Dzieci w obecności Laureata wyciskają sok z cytryny i to tak „od serca”, mają taką przekrojoną cytrynę i wyciskają ją do specjalnego pucharu. Przyznaję, że trochę się bałem, że mogę po tym zaniemówić, bo to jednak taki kwas na mój chory przełyk, ale jakoś mi się udało!

I na tym festiwalu mogłem się już spokojnie oddać wrażeniom.

Najcudniejsze było to, że te dzieci śpiewające, wszystkie do mnie lgnęły i chciały sobie robić ze mną zdjęcia, i znowu powtarzały, że słuchają wszystkich moich bajek, i Mikołajka, i Andersena, i braci Grimm, znały też Przytulanki-Rozśmieszanki… Ileż ja tego nagrałem!

Teraz, kilka dni temu na Targach Książki, czytałem bajeczkę o Byczku Fernando.

Byczek Fernando już wprawdzie został wcześniej nagrany, ale Radio Kraków go teraz wznawia.

To było niezwykle miłe, że te dzieci wszystko wiedziały. I prosiły, żebym często nosił ten Order Uśmiechu, tzn. oczywiście jego baretkę.

Myślałem sobie nawet, że to tym bardziej miłe, że to pewnie jest ostatnie odznaczenie, jakie otrzymałem.

I bardzo się z tego cieszę, że kończę tę moją „ścieżkę” wśród dzieci.

Poza tym miło jest, że wciąż jeszcze istnieją jakieś działania poza tą władzą, a ona nie ma narzędzi, żeby, sobie tylko znanymi metodami, „w porę” temu im zapobiec.

I to jest specjalnie optymistyczne!

Notowała:
Maria malatyńska

Jerzy Stuhr

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.