Okiem Jerzego Stuhra. Skok do innego świata: gombrowiczowskiego
Dobrze, że co jakiś czas możemy odwrócić wzrok od polityki, by się „oczyścić”. W mieście literatury - temu służy właśnie ta sztuka. W dniach Festiwalu Conrada i Targów Książki każdy może pielęgnować własne zauroczenia w tym względzie. Czy znalazł Pan na półkach księgarskich coś szczególnego dla siebie?
Wyszła wspaniała biografia Gombrowicza. Wspaniała! Napisała ją Klementyna Suchanow, prawdziwa znawczyni tego artysty, co to już nieraz pochylała się nad naszym geniuszem. Wystarczy przypomnieć jej książkę sprzed kilkunastu lat „Argentyńskie przygody Gombrowicza” czy np. jej „szaloną” podróż na Kubę w poszukiwaniu listów poety Virgila Pińery do Gombrowicza.
Ciągle ten Gombrowicz nad autorką krążył! Ale ta książka jest szczególna: od tytułu „Gombrowicz. Ja, geniusz” - do zawartości. Jestem w trakcie czytania i wciąż się zachwycam. Jaka wspaniała dokumentacja, jak osadzona w epokach! Na własne oczy można zobaczyć, jak się rodził prof. Pimko, Ferdydurke. Nawet pewne seksualne ograniczenia są uzasadnione.
Czytamy, że matka Gombrowicza była niezadowolona, że tylko jedną dziewczynkę urodziła, a miała wcześniej dwóch synów, więc tego Witka, dużo młodszego od rodzeństwa, do 13. roku życia odziewała w sukienki, włoski długie mu czesała, idealnie zaburzała mu świadomość.
A ta matka to jedna z pierwszych feministek polskich, walczących o prawa bogatych panien. Bo była taka zasada, że nierób szlachecki wżeniał się w bogatą pannę i automatycznie stawał się właścicielem wszystkich dóbr, miał nad żoną panowanie, mógł z nią zrobić, co chciał.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień