Okiem Jerzego Stuhra. Kto z nas lubi być „podsumowany”?
Ostatnio dostaje Pan wciąż jakąś nagrodę za całokształt. Podsumowują Pana? Czy tylko wieńczą Panu skronie jakimś kolejnym wawrzynem w dowód najgłębszego uznania? Ciągłego i niezmiennego. Bo przecież nie może chodzić o to, by Pan już nic nie robił, tylko liczył nagrody?
Oczywiście, mam nadzieję, że nie jest to sugestia, by „dać sobie już spokój” i grzecznie osiąść na laurach. Ale festiwale mają zwyczaj, by wręczać takie podsumowujące nagrody. Dzieje się to najczęściej wtedy, gdy nie prezentujesz na takim festiwalu, gdzie już wielokrotnie byłeś, a często jesteś tam popularny, jakiegoś kolejnego, nowego filmu, tylko człowieka zapraszają, robią mu przegląd wybranych tytułów z wieloletniej twórczości, organizują z nim spotkanie oraz wręczają taki wyraz uznania „za całą twórczość”.
To są bardzo miłe uroczystości, a często nagrody są bardzo oryginalne i wielkie rozmiarowo i potem stanowią widoczną wyraźnie pamiątkę. Taki duży, dekoracyjny przedmiot dostanę niedługo, we wrześniu. To Amurski Żuraw, który dostanę w Rosji. Leci się najpierw do Moskwy, a potem całą noc, innym samolotem, aż pod chińską granicę. Czyli sama przyjemność też w takiej dalekiej podróży!
A potem, zaledwie kilka tygodni później, także nagrodę za całokształt dostanę we Włoszech, w Reggio Calabria.
Ale skądkolwiek takie nagrody nadchodzą, to muszę przyznać, że najwspanialsze w takich zaproszeniach festiwalowych są spotkania z publicznością.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień