Okiem Jerzego Stuhra. Jak wąż może złamać sobie kręgosłup
Kilka miesięcy temu żartowaliśmy, że Amerykanie liczą prezydentowi Trumpowi ilość kłamstw, których się dopuszcza. Liczą, ile wypada na godzinę, ile na dzień, na tydzień. O ile pamiętam, było tego 578, bodaj na tydzień. Może trzeba ustanowić jakąś jednostkę kłamstw dopuszczalnych, bo coraz wyraźniej widać, że w tym tkwić może charakter polityki w różnych krajach i systemach?
Podobno niektóre partie liczą naszemu premierowi jego kłamstwa! Ale zacząłbym od czegoś innego: że dla mnie i śmiesznym, i żenującym jest już nawet nie ta taśma odkryta, i to, co na niej jest nagadane, ile raczej ci wszyscy, którzy bronią premiera i go tłumaczą. To po prostu coś tak kuriozalnego, że jakby wąż szedł ich śladem, to by sobie kręgosłup połamał!
To jest dopiero ośmieszanie premiera! Ci ministrowie, te aparatczyki, którym się wydaje, że są jak „Rejtany”, a co słowo, to taki absurd i dziecinadę uprawiają, że słuchając trudno zachować powagę.
Dziwi mnie, że opozycja tego nie obnaża, tylko wchodzi w spór. Czy naprawdę nie wolno powiedzieć jednemu czy drugiemu panu wprost, że jest infantylny?
Chyba wszyscy pamiętamy, jak dzieci idą w zaparte, jak potrafią cyganić na lewo i prawo, wbrew logice i dowodom, no ale to są dzieci! Jemu się wybacza. Bo jego jeszcze można wychować. Ale różnych, nieszczęsnych, dorosłych „obrońców”, którzy brną i wymyślają fantazje, własnym ciałem przykrywając kompromitacje i kłamstwa, nawet „wychować” się nie da.
Takie postaci spotykałem w „Transatlantyku” Gombrowicza - i tam pasują, a nie w „normalnej” polityce. Chyba, że chodzi o działania kabaretowe, a nie o politykę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień